Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2012, 15:54   #6
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Wulfhart pobieżnie rzucił okiem na kartkę i rozkaz na niej zapisany.
- Czternasty oddział, trzeci regiment... - Powtórzył cicho, by zapamiętać. - Niech będzie. Już ja się postaram, by dzielnie zginęli. Jako, że ich dowódcą będzie kapłan Ulryka to z pewnością nie zhańbią się ucieczką. Rzeknij raz jeszcze gdzie ich znajdę?
- Czekają na placu zbiórki. To na tyłach budynku, w którym się obecnie znajdujemy. Zamiast okrążać go dookoła użyj drzwi za mną, a znajdziesz się od razu na placu. - Odparł oficer.
"- Czy ja wyglądam na idiotę?" - zapytał się w myślach. Raczej nie, choć oficer tak go właśnie traktował. Może to jakiś fanatyk Sigmara, który uważa, że każdy Ulrykanin to tępak? A, niech go wilki pożrą, nie będzie tracił na niego czasu!
- Doprawdy? - Zapytał, unosząc w udawanym zdziwieniu brew. - Sprytne. U nas, w Middenheim, nie mamy takich luksusów. - Stwierdził, po czym powstał od stołu i nawet się nie pożegnawszy wyszedł na plac.

Na placu mogli mu się przyjrzeć jego nowi podwładni, a także dowódcy innych oddziałów. Wulfhart był mężczyzną wysokim i barczystym, o długich blond włosach i sięgającej niemal do pasa brodzie. Cerę miał bladą, a jego szare oczy z uwagą przypatrywały się otoczeniu.
Odziany był w czarną kapłańską szatę, zdobioną wilczym futrem. Nie każdy wyznawca Ulryka miał prawo nosić wilcze futro - tylko taki, który wpierw własnoręcznie tę bestię ubił za pomocą broni wykonanej przez z siebie, z surowców zapewnionych przez las. Nie była to łatwa sprawa i tylko najlepsi mogli poszczycić się tym trofeum.
Uwagę zwracał noszony przez kapłana medalion - wykonany był ze srebra, a przedstawiał... wilka. Cóż, można się było tego spodziewać.
Przez ramię miał przewieszoną podróżną sakwę, a u nabijanego ćwiekami pasa, którym była przepasana szata, wisiał miecz w pochwie.

Mężczyzna rozejrzał się po placu, widząc kilka różnych grupek. Szczerze mówiąc wszyscy ich członkowie wyglądali na dzikusów, bandziorów, złodziei i gwałcicieli, więc nie był pewien który należy do niego. Część żołnierzy pewnie łączyła w sobie kilka z tych "profesji".
- CZTERNASTY ODDZIAŁ! - Ryknął, a zaznaczyć trzeba, że głos miał donośny. - DO MNIE!
Chwilę później jeden z oddziałów ruszył w jego kierunku. Stanowiła go zbieranina mocno zarośniętych, barczystych mężczyzn o surowym i groźnym obliczu. W ich spojrzeniu było coś dzikiego i nieprzewidywalnego.
Wilczy kapłan wyszczerzył zęby na ich widok. Jego zdaniem wyglądali na twardych chłopaków. Cieszyło go to. Teraz wystarczyło zrobić na nich dobre wrażenie.
- Jam jest Wulfhart, kapłan Pana Wilków i Zimy, a od dziś także dowódca waszego oddziału. Słyszałem, żeście dzicy niczym wilki. I dobrze, cenię sobie te zwierzęta - Żadnemu z żołnierzy pewnie nie umknął fakt, że czarna szata kapłana obszyta była u góry wilczym futrem. - Od dzisiaj jesteśmy braćmi. Stanowimy jedną watahę, ale to ja jestem przewodnikiem stada. Macie się mnie słuchać i jeśli będziecie to robić to mogę was zapewnić, że zasmakujecie dobrej bitki, a przy okazji napełnicie swe kieszenie złotem. -Żołnierze tylko spoglądali na niego podejrzliwie. Zdawali się jakby oceniać jego siły. W końcu jeden z nich, stojący gdzieś z tyłu odezwał się:
- Jam się z tobą nie bratał, żeby cię nazywać bratem. - Niestety, Wulfhart nie dostrzegł który gdyż wtedy nauczyłby go szacunku do przełożonego. Nie mogąc znaleźć winowajcy zaczął zadawać pytania:
- Jakie są wasze miana? Darzycie czcią Pana Bitwy? Powiedzieć wam muszę, że jego opieka przyda wam się w najbliższym czasie.
- Jam jest Bertolf, a to Ehrl, Eldred, Goran, Jander, Odwin, Volker, Odric i Jorn. - Jeden z żołnierzy wystąpił przed oddział i po kolei przedstawił jego członków. - Jesteśmy wszyscy z jednej osady - dodał. Najwidoczniej był nieformalnym przywódcą grupy i najprawdopodobniej najstarszym z jej członków. - Przybyliśmy tu z głębokiego lasu, o którym nawet nie śniłeś w najgorszych snach. Wyznawaliśmy tam swoich bogów, starszych niż cokolwiek stworzonego waszą ręką.
- Tak mówisz? Głęboki las o którym nie śniłem w najgorszych snach? - Wulfhart się roześmiał. Chcieli go wystraszyć? Chyba sądzili, że jest jakimś miastowym kapłanem, który w życiu puszczy nie widział. Srodze się mylili. - Powiem ci, że pochodzę z Drakwaldu. To taka wielka puszcza pokrywająca ogromną połać Imperium, pełna zwierzoludzi, bandytów i wszelkiego innego śmiecia. Atak na moją wioskę zdarzał się co najmniej dwa razy w miesiącu, czasem częściej. Zanim miałem dziesięć lat potrafiłem się posługiwać włócznią i łukiem, a pierwszego zwierzoczłeka zabiłem mając czternaście wiosen. Przebiłem go na wylot włócznią. Możecie pochwalić się czymś podobnym czy jeno próbujecie mnie wystraszyć czczymi przechwałkami? - Znów się wyszczerzył. Był to uśmiech kogoś kto wie, że jest zwycięzcą. Zapowiadała się trudna przeprawa, ale wierzył, że da radę. Ulryk go wspomoże.
- Rzeczywiście starzy muszą być ci wasi bogowie. Sam Sigmar wyznawał Ulryka, a założył Imperium przeszło dwa i pół tysiąca lat temu. - Wątpił by potrafili liczyć do dwudziestu, więc taka liczba powinna zrobić na nich wrażenie. - Wasza wioska pewno nawet nie ma stu lat, dziwne więc że nie słyszeliście o Ulryku.
- W naszej osadzie wyznajemy tylko parę bogów, o których prawił założyciel naszego leśnego grodu setki lat temu i o których przekaz ustny się zachował. - Zaczął tłumaczyć starszy. - Boginię matkę, panią lasów i łowów oraz boga ojca, silnego srebrnego wilka. Nie znam nazw, o których mi opowiadałeś i nie wiem kto to Ulryk, ani kim jest Pan Bitwy. Naszym panem jest srebrny wilk zwiastujący zimę. - Odparł z pełną powagą, zaś kapłan z uwaga słuchał jego słów. Wszak sprawy wiary wielce go interesowały! Brzmiało znajomo... Czyżby Rhyia i... Ulryk? Właściwie było to możliwe. Ponoć kult Rhyi, Taala i Ulryka był jednym kultem bóstwa Ishernosa. Dopiero później wyodrębniono z niego właściwych bogów, wcześniej zwracano się do nich tak jakby byli jednością.
W tej leśnej wiosce kult Taala i Rhyi musiał się nie rozdzielić.
Nie było tak źle, nie czcili żadnych heretyckich kultów. Podczas drogi będzie miał wiele czasu by ich nauczać o prawdziwej naturze ich bóstw.
- Ulryk jest panem bitew, wilków i zimy. Możliwe nawet, że mówimy o tym samym bogu, lecz znamy go pod innymi mianami. Nie poznaliście go gdy nazwałem go Panem Bitwy, ponieważ nie toczyliście zbyt wielu wojen i nie musieliście go prosić o łaskawe spojrzenie, prawda?
- Wojen? - Zapytał zdziwiony Bertolf. - U nas w lesie nie było z kim wojen toczyć. Niby o co? O krzaki i drzewa? - Zaśmiał się. - Leśne ludzie żyją w harmonii, walczą jedynie o przetrwanie. Las jest na tyle duży, że wyżywi wszystkich. Walczyliśmy tylko z bestiami, po to, aby je zjeść. Polowaliśmy na nie. - Tłumaczył mężczyzna.
- Tak właśnie myślałem - przerwał wywód "dzikusa". - A teraz stańcie w szeregu. - Chwilę zajęło im wykonanie polecenia, najwidoczniej nie byli przyzwyczajeni do wykonywania rozkazów. Gdy w końcu równo stanęli przyjrzał się dokładnie im oraz ich ekwipunkowi. Nie był zadowolony - z butów wystawała im słoma, a skórzane kurty robiące za pancerze były wielokrotnie łatane. Za broń służyły im włócznie, też niezbyt dobrej jakości.
Ale cóż zrobić? Przecie nie wyczaruje im płytowych pancerzy.
- Nie wygląda to zbyt imponująco, ale pewno i tak już nic innego w zbrojowni nie mają. No cóż, stoczymy jakąś bitwę to pewno sporo oręża po martwych zostanie, wtedy się dozbroimy... - Myślał na głos.
- Ty! - wskazał najstarszego żołnierza - Bertolf, tak? Będziesz moim pomocnikiem i gdyby, nie daj Ulryku, coś mi się stało, obejmiesz komendę nad swoimi towarzyszami. Poza tym wszelkie sprawy mają zgłaszać do ciebie. A teraz macie dziesięć minut by zebrać swoje rzeczy i przygotować się do wymarszu!

W czasie gdy jego żołnierze się przygotowywali on sam musiał omówić kilka spraw z innymi dowódcami.
W wyniku ustaleń które poczynili, jego oddział początkowo zajął się zwiadem po bokach kolumny. "Młody Wilk" szedł razem z nimi będąc pod wrażeniem ich obycia w lesie.

W kwestii rozbijania obozu Wulfhart zdał się na Bertolfa. Wpierw wysłał jeszcze Ehrla i Odwina, którzy przed wstąpieniem do armii parali się myślistwem, by upolowali coś zjadliwego (co będzie trudne, jako że nie mieli łuków) i przy okazji sprawdzili teren. Jego ludziom potrzebne było prawdziwe mięso, a nie jakieś suszone owoce i suchary. Takie żarcie jest dobre dla owiec, a nie prawdziwych wilków!
Leśni ludzie rozłożyli obóz na uboczu, w pewnym oddaleniu od reszty armii. Chyba nie chcieli się zbytnio integrować z resztą oddziałów... Kapłanowi Ulryka to nie przeszkadzało, wszak reszta armii nie była jego "watahą".
Wieczorem, przy ognisku, nauczał ich o Ulryku:
- Słowa Ulryka są niczym zew zimowego wilka. Zapewniają siłę i wytrwałość jego wyznawcom, a we wrogach wzbudzają strach.

Później rozmówił się ze "współdowódcami", a następnie objął pieczę nad pierwszą wartą, coby przypadkiem żaden z wartowników nie zdezerterował. Chciał też pokazać swoim ludziom, że też jest żołnierzem, jak oni i razem z nimi znosi wszelkie trudy. Powinno to nieco polepszyć nastawienie oddziału do jego osoby.
 
Wnerwik jest offline