Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2012, 22:58   #7
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Knucie przed wyruszeniem


Jeszcze przed wyruszeniem Johann podszedł do pozostałych dowódców, aby się przedstawić.
-Nazywam się Johann Eberhardt- Powiedział kłaniając się lekko –Dowodzę dwunastym oddziałem. Proponuję wydzielić z naszych jednostek po dwóch żołnierzy i wysłać ich jako zwiad. Powiedzmy czwórka na dwieście metrów przed główną kolumną, dwie pary na pięćdziesiąt metrów po bokach kolumny i jedna para pięćdziesiąt metrów za nami żeby zabezpieczać tyły. Okolica powinna być dość bezpieczna ale lepiej chuchać na zimne.

- Leo Ente, dowódca dziesiątego – przedstawił się. – Zwiad się przyda, dobrze prawisz. Aczkolwiek ten boczny, to chyba by po lesie musiał chodzić – dodał z charakterystycznym sobie uśmiechem. - Myślę, że trzy pary z przodu, dwie z tyłu – zaproponował.

- Jeśli ktoś będzie chciał przygotować na nas zasadzkę to przecież nie będą na nas czekać na drodze tylko właśnie schowają się w lesie. – nie zgodził się Johann – Jak puścimy bokami leśników, myśliwych czy innych kłusowników obeznanych z terenem to nie powinni nas jakoś specjalnie spowalniać.

- Wulfhart, kapłan Ulryka i dowódca czternastego oddziału. “Ostlandzkie Wilki” - tak zamierzamy się nazwać, ale to może ulec zmianie. - Wyszczerzył kły do pozostałych dowódców. Znaczy, uśmiechnął się, choć wyglądało to dziwnie... i na swój sposób drapieżnie. Właściwie to Wulfhart, nie wiedzieć czemu, nawet wyglądem i postawą przypomniał wilka. Ba! Nawet futro miał! - Cały mój oddział to “ludzie lasu”, więc sądzę, że mogą się zająć zwiadem na bokach kolumny.

-Carl Gretch, poprowadzę jedenastych! Zgodzę się z Johannem, powinniśmy wystawić też ludzi na boki. Miejmy nadzieje, że nie będą potrzebni ale ja wolę bronić flanki. I owszem, po lesie chodzić będą, powinniśmy ich może zmieniać co godzinę, nie forsować marszem po lesie przez cały dzień.

- Proponowałbym takie ustawienie - Johann podniósł z ziemi kawałek połamanego badyla i zaczął szkicować nim po udeptanej ziemi – http://desmond.imageshack.us/Himg600...&res=land ing – Jeśli nikt nie ma nic przeciwko to po czterech godzinach ludzie moi i Carla wezmą flanki, a dziesiąty zabezpieczy tyły i przód. Później zastanowimy się jak ustawić kolejną zmianę.

- Zgoda - odrzekł Leo. - Ustalmy może też po prędce warty nocne przy postojach. Proponuje po dwóch z każdego oddziału. w trakcie jednej zmiany. Mamy wtedy dziesięciu, do obstawy obozu. Pięć zmian więc i każdy wypocznie odpowiednio.

- A nie lepiej pełnić warty oddziałami? Zmiany wart będą prostsze, bez zbędnego kombinowania. Co prawda, ułatwia to możliwość dezercji, lecz wątpię by zamierzali uciekać będąc pod opieką swoich dowódców i do tego tak blisko Salkaten. - Wtrącił się Wulfhart

- Preferuje, by jednak, z każdego oddziału po dwóch. Wbrew pozorom, wydaje mi się, że wtedy lepiej zadbają o ochronę całego obozu.- odparł mu Leo.

Sądzę, że dwóch ludzi z każdego oddziału jest dobrym pomysłem. Jeśli tylko jeden oddział zostanie do tego oddelegowany będzie mniej wypoczęty. Ja już wybrałem swoich ludzi, dostali wszystkie instrukcje. - dodał Carl.

- Czemu któryś z oddziałów będzie mniej wypoczęty? - Zapytał zdziwiony Wulfhart. - Przecież każdy z oddziałów będzie pełnił wartę, wszystkie będą “wypoczęte” tak samo.

Jeśli tylko jeden oddział by pełnił wartę przez całą noc, musiało by nie spać więcej niż dwie osoby z tego samego oddziału nie sądzisz? Czyli oznacza to, że nie będą mieli kogo zmieniać. Chyba, że niefortunnie was zrozumiałem i po określonym czasie oddział zmieni się z innym. Wtedy ten pomysł faktycznie może się udać.- Przekonywał Carl.

- Będzie pięć zmian, w każdej zmianie dziesięć osób - czyli cały oddział albo po dwóch z każdego. Po jakimś czasie zmieniają się z kolegami. Proste. - Wulfhart miał nadzieję, że odpowiednio to wytłumaczył. A ponoć to Ulrykanie są “prości”. - Dwójka to zbyt mało by pilnować całego obozu.

- Wolę na każdej zmianie mieć swoich ludzi. Zamieszania nie widzę. Każdy oddział odpowiadałby za wartowanie w określonym sektorze i zmienialiby się wewnątrz grupy.- Odparł Leo.

- Ja bym wolał, by każdej warty pilnował jakiś sierżant, ale skoro wolicie się wylegiwać... Przecież wam rozkazywać nie mogę, wasza sprawa.- Dodał kapłan Urlyka.

- Wiadomo że nie będziemy tego niesprawdzonego motłochu bez kontroli zostawiać. O warty martwmy się później, czas ruszać zanim faktycznie nas wyślą na szafot.- Podsumował Johann



Pogoda była mglista, a z północy wiał chłodny wiatr, jednak szybkie tempo marszu pozwoliło się rozgrzać. Droga widziała już lepsze czasy, ale nie była najgorsza. Faktycznie po przebyciu niecałych dziesięciu mil pojawiło się spore skrzyżowanie. Skręciliście w lewo, aby trzymać ten kierunek już do końca podróży. Szliście szykiem, który wstępnie ułożyliście. Formacja sprawdziła się dobrze. Las po bokach drogi był bardzo rzadki. W zasadzie były to luźno rozsiane drzewa, a czasem nawet pojawiała się większa łąka porośnięta trawą do wysokości kolan. Osoby idące po bokach nie miały większych problemów z marszem.

Leo Ente

Zapoznałeś się za swoim oddziałem wypytując o imiona żołnierzy. Dowiedziałeś się przy tym czym trudnili się zanim wzięto ich do armii. Taka wiedza mogła okazać się przydatna w planowaniu działań poszczególnych członków oddziału. Przekazałeś im także w zarysie cel ich podróży. Następnie nakazałeś, aby zabrali to czego nie zdążyli i stawili się na placu w przeciągu dwudziestu minut.

Żołnierze rozeszli się po rzeczy. W większości przypadków brakowało im prowiantu, toteż każdy pobrał trzydniową porcję od kwatermistrza. Wszyscy wrócili w oznaczonym czasie. Mogliście wyruszyć.

Kiedy nastał czas postoju sprawnie wydałeś rozkaz rozbicia obozu swoim ludziom. Żołnierze przygotowali miejsce na ognisko, nanieśli chrustu i rozłożyli swoje koce. Byli głodni i zmęczeni, szybko popadali na ziemię. Niektórzy wzięli się za rozpalanie ognia. Inni czekali, aby móc podgrzać na patykach kawałki suszonego mięsa.

Wysłałeś na zwiad Kleina i Passecka. Nie było ich może z godzinę. Wrócili oznajmiając, że dookoła znajdują się tylko wrzosowiska rzadko porośnięte drzewami. Klein zameldował, że dostrzegł w podłożu ślady dzików, ale nie udało im się żadnego wytropić. Powiedział także, że możliwe jest upolowanie dzika włócznią, ale niestety nie jest myśliwym i nie umie podchodzić zwierzyny.
Po spotkaniu z innymi dowódcami zasnąłeś przy ogniu.

Johann Eberhardt

Albo ci się wydawało, albo wszyscy wyżsi stopniem traktowali swoich podwładnych jak debili, nawet jeśli sami byli dużo głupsi. Zbyłeś więc gadatliwego oficera, który więcej się wydzierał niż mówił z sensem i ruszyłeś do swego oddziału.

Postanowiłeś przedstawić się i zachęcić swoich ludzi do posłuchu. Obietnice złota, picia i dupczenia były najwyraźniej tym, co trafiało do uszu i serc twoich ludzi, bowiem zaczęli śmiać się i wznosić radosne okrzyki. Rozbudziłeś ich wyobraźnię i zmotywowałeś do wędrówki. Wydało Ci się to całkiem proste.
Nie wypytywałeś o imiona swych ludzi, postanowiłeś, że poznasz ich lepiej w czasie drogi. W czasie marszu nie było na to zbyt wiele czasu, ponieważ ciągle musiałeś obserwować a to swoich ludzi, a to okolicę – tak dla pewności. Parę razy mijaliście się z wozami, więc trzeba było poinstruować podwładnych do zejścia z drogi i przepuszczenia powozu, a następnie sprowadzić ich w formacji na trakt. Jednak w czasie kilku przerw zdołałeś porozmawiać z czteroma z nich. Poznałeś w ten sposób Conrada, Barta, Fulko i Igora. Dowiedziałeś się też, że przed wstąpieniem do wojska Conrad pracował jako tkacz, Bart był murarzem, Fulko parał się handlem, a Igor był hodowcą koni.
Wieczorem zatrzymaliście się na nocleg. Żołnierze początkowo nie wiedzieli co robić, ale podejrzeli działania ludzi Entego i również rozpalili ogień i rozłożyli koce. Usiedli odpoczywając i posilając się.

Carl "Miecz" Gretch

Początkowo zastanawiałeś się, jak odbierze Ciebie oddział i jak powinieneś nim dowodzić. Krótka musztra przed wymarszem pozwoliła Ci zorientować się w ogólnym wyszkoleniu twoich ludzi. Wykonywanie poleceń szło im całkiem sprawnie, póki co nie wyglądało na to, że będą sprawiać większe kłopoty, jednak wciąż miałeś w pamięci ostrzeżenie dowódcy. Fakt, że ochotnicy zostali już wstępnie przeszkoleni umocnił Cię w przekonaniu, że jednak nie będzie aż tak źle.

Wyruszyliście w podróż. Droga od początku do końca przebiegała wam sprawnie. Zacząłeś jednak martwić się tym, czy aby na pewno idziecie odpowiednio szybkim tempem. W końcu nikt nie powiedział wam, gdzie powinniście znaleźć się po pierwszym dniu. Wiedziałeś tylko tyle, że jeśli trzeciego dnia nie dotrzecie do celu, to może się to dla was skończyć tragicznie.

Picie w przeddzień wymarszu nie było dobrym pomysłem. Po przejściu kilku mil zatrzymałeś się aby zwymiotować. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy w ciągu dnia. Ból brzucha nie pozwolił Ci na posilenie się prowiantem, który niemal natychmiast zwracałeś. Dopiero pod wieczór udało Ci się coś przegryźć i się napić. Do obozu dotarłeś ostatkiem sił. Wydałeś rozkazy swojemu oddziałowi, zamieniłeś parę zdań z innymi dowódcami i padłeś na koc ze zmęczenia niemal od razu zasypiając.

Matt „Grzeczny” Burgen

Miałeś wiele zastrzeżeń co do sposobu dowodzenia reprezentowanym przez wyższe dowództwo. Słaba organizacja i brak bardziej szczegółowego planu działania to ewidentna słabość tej armii.

Gdyby nie znajomy z obozu byłbyś sam wśród swojego oddziału, który pod względem stanowiących go osób był jednym z bardziej parszywych. Wiedziałeś, że albo oni albo ty. Na szczęście należałeś do osób, które umieją chwycić za cudzą gębę i nią potrząsnąć gdy będzie trzeba.

Jakiś czas po wymarszu obmyśliłeś plan, za pomocą którego miałeś zamiar pokazać, kto tu rządzi. Plan wypalił wyśmienicie. Trzech oprychów, którzy podważali twój autorytet nieprędko zrobią to ponownie. Widać było, że reszta oddziału jest z tego zadowolona. Widocznie też miała ich dość. Może jednak nie wszyscy byli tacy źli. Wiedziałeś już, że tylko silny przywódca może kierować tą grupą. Nadawałeś się tu idealnie.

Kiedy dotarłeś na miejsce noclegu sam wybrałeś wzgórze, na którym ma rozłożyć się twój oddział. Wszyscy posłusznie udali się na pagórek przy drodze i tam rozpalili ognisko.

Wulfhart „Młody Wilk”

Spotkałeś się ze swoim oddziałem. Przedstawiłeś się swoim ludziom. Postanowiłeś dowiedzieć się czegoś o nich jeszcze przed wyruszeniem w drogę. Poznawszy ich imiona wdałeś się w dyskusję na tematy religijne. Zaciekawiło Cię to, co mieli do powiedzenia. Z ich słów wynikało, że mogli być wyznawcami Urlyka, tak jak ty. Jednak opis przez nich przedstawiony różnił się nieco od tego, który znałeś. Było bardzo prawdopodobne, że czcili tego samego boga, jednak fakt, iż żyli w leśnej głuszy, w odosobnieniu, mógł zniekształcić przekaz o Urlyku. Widziałeś w tym rękę samego Pana Bitwy. Na pewno nie było dziełem przypadku, że dostałeś ten oddział. Poczułeś się jak wybraniec, przed którym postawiono misję wyprostowania wyobrażeń tych ludzi na właściwy tor.

Wydając rozkazy dostrzegłeś, że wykonywanie komend przychodzi oddziałowi nieco wolniej niż pozostałym, ale nie był to duży problem. Trochę musztry i wszystko się unormuje.

Droga przebiegała wam sprawnie. Trzymaliście się ustalonej formacji. Podróż po bokach kolumny nie była specjalnie utrudniona, więc nie popadliście w dodatkowe zmęczenie.

Po dotarciu na miejsce obozowiska rozmieściliście się nieco na uboczu. Bertolf przygotował miejsce na ogień, udało mu się nawet wykonać prowizoryczny rożen na którym mogliście wygodnie opiekać kawałki suszonego mięsa. Żołnierze, którzy nie musieli piec jedzenia samodzielnie, zajęli się innymi sprawami. Nanieśli mchu pod koce, dzięki czemu posłania były wygodne i spało się na nich przyjemnie.

Po jakimś czasie z polowania wrócił Ehrl z Odwinem. Zameldowali, że nie udało im się niczego upolować, jednak odnaleźli liczne tropy zwierzęce. Mówili o dziku, sarnach i zającach. Byli przekonani, że mogliby upolować dzika, gdyby mieli więcej czasu. Zastawili też kilka pułapek ze pętli sznurka przy wejściach do zajęczych nor. Jeśli dopisze im szczęście, to być może złapią jakiegoś zająca.

Kiedy nauczałeś o Urlyku oddział zdawał się chłonąć każde twoje słowo. Nawet starszy z leśnych ludzi zdawał się być tym zaciekawiony.

Kiedy obóz został już rozłożony Leo i Carl postanowili zagrać w kości dla zabicia czasu

- Herr Carl, co powiesz na małą partyjkę w kości? Posiedzimy, pogadamy, zaplanujemy coś, a dodatku jeden z nas się po tym spotkaniu wzbogaci. Materialnie wzbogaci. Może o jednego Karla? Dla relaksu. – zagadał Leo, eksponując swój uroczy uśmiech.

Z ochotą, jednak podbijam stawkę! Gramy za 2 Karle o ile się nie martwisz porażką. Zaczynaj.- Z chęcia z kimś zagra, zwłaszcza że uczył się tego od największych krętaczy po karczmach, odparł Carl.

Dobrze, zaczynajmy zatem - Leo zerknął do raczej pustej sakwy, a następnie chwycił kości i rzucił. - No, Twoja kolej - odparł zadowolony. - Coż sądzisz o naszej misji? Nie zastanawia Cię, że raczej początkujących dowódców wysłali? No chyba, że masz większe doświadczenie ? - zagadał, lecz z uwagą patrzył co jego towarzysz czyni z kośćmi.

Szczerze? Nie szukałem spisku. Pracowałem dla księcia bardzo długo, gdy powiedział że kończą się ludzi spytał czy nie zostanę jego sierżantem, wytłumaczenie wydawało mi się logiczne.-Rzcuił kośćmi. Remis. Gramy dalej?-zagadał Carl czując rosnące napięcie

- Księcia? - zapytał z zaciekawieniem Leo - Zapewne masz rację, pewnie nic dziwnego w tym, nie będę więc niepokoju siał. Oczywiście, że kolejna parta, czyjeś korony muszą właściciela zmienić - uśmiechnął się.

Kości okazały się być dziś szczęśliwsze dla Leo.

Carl Był ostro zdenerwowany porażką ale z tego co zauważył, następnym razem ma szansę ogołocić przeciwnika do zera. Z drugiej strony partia było przyjemna, o dziwo.
-Niech Cię, traf nie traf, uczciwie wygrałeś. Oto Twoje monety. Mam nadzieję, że noc będzie spokojna!

- Też taką nadzieję mam - odpowiedział Leo chowając monety do sakwy. Z zadowoleniem zobaczył, że brzęczy ich tam już więcej, po czym zachęcony rzekł. -Następnym razem pójdzie Ci z pewnością lepiej. Ja zapraszam na rewanż - uśmiechnął się i odszedł.


Wszyscy

W nocy zbudziliście się zaalarmowani przez krzyki żołnierzy. Po chwili pojawili się strażnicy. –Szybko sierżancie! Tam, za mną! Trup! Trup! – usłyszeliście. Pobiegliście czym prędzej za wartownikami.

Zaprowadzili was do miejsca, w którym spał oddział Carla. Na jednym z posłań leżało martwe ciało ochotnika. Carl rozpoznał w nim swojego człowieka, Ulfricka. Leżał twarzą do ziemi. Tył jego munduru był cały czerwony od krwi. Przyjrzeliście się mu dokładniej i stwierdziliście, że został dźgnięty w plecy, najprawdopodobniej nożem. Cios był na tyle niefortunny, że musiał przeszyć serce mężczyzny powodując jego śmierć.

Natomiast kiedy odwróciliście denata okazało się, że pod nim znajdowała się rozrzucona talia kart, w garści natomiast wciąż ściskał pulę, którą zapewne wygrał.

Nagle jeden z żołnierzy krzyknął: -Tam! Tam pod drzewem, jakiś cień. – Spojrzeliście w stronę, którą wskazał. Ktoś podbiegł z płonącą szczapą rzucając światło. Parę metrów od was pod drzewem siedział w pozycji embrionalnej Chantal Demir, członek oddziału Leo Ente. W ręku trzymał zakrwawiony nóż. Jego mundur był ubrudzony krwią. Mężczyzna trząsł się, a kiedy zobaczył iż spostrzegliście jego obecność drżącym głosem krzyknął: -To nie ja! To nie ja!

Pozostali żołnierze wpadli w gniew i chwycili za broń. –Śmierć za śmierć! –Krzyczeli. –Śmierć za śmierć!- Przerażony Chantal upuścił sztylet na ziemię zasłaniając rękoma uszy. –To nie ja! To nie ja!- Krzyczał – Nikogo nie widziałem! To nie ja! – Powtarzał w kółko niczym mantrę, a po chwili osunął się na ziemię mdlejąc.

Wartownicy zameldowali, że widzieli ich grających razem. Nikt jednak nie widział jak to się stało, że Ulfrick został zabity. Wartownicy odeszli na chwilę, a kiedy wrócili znaleźli ciało.

***
GM info: Jest noc, zebraliście się wokół źródła zamieszania, którym był truposz. Akcję waszego postu możecie zacząć od momentu zaalarmowania was przez strażników. Niech będą to posty krótkie, to polecimy szybciej.

Dla informacji dodam, że karą za zabicie jest śmierć. Działania, które teraz podejmiecie mogą wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na morale waszych oddziałów, więc nie postępujcie pochopnie.

 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 16-04-2012 o 21:44.
Mortarel jest offline