Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2012, 10:32   #8
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Moją siłę, pani? - obserwujący dotychczas mapę, mentalnie amplifikowane i wyświetlane w rzeczywistości a wzbogacone i uzupełnione w umysłach obserwatorów dzieło sztuki, odwrócił gwałtownie, jak drapieżny ptak z pradawnego wymarłego przy Upadku rodzaju.

Myśli poprzedniego dnia wciąż żyły w jego umyśle, mieszając teraźniejszość z bliską jej przeszłością. Nie mógł odmówić prośby jakiegokolwiek Widzącego, z jakiegokolwiek światostatku...
...nie mógł też sobie odmówić przerwania obecnego półżycia i powrotu do działania, z którym się związał na zawsze. Tak jak dawniej tego nie chciał, tak teraz nie był pewien, czy znalazłszy mon-keigh bezczeszczących sieciostradę będzie kiedykolwiek mógł... kiedykolwiek chciał wrócić na światostatek.

- Jestem tylko jednym wojownikiem. - dokończył.
-Czasem nie potrzeba więcej. Przepowiednia wyraźnie mówi o tobie i lękam się, że przegramy jeżeli ciebie tam nie będzie.
- O... mnie? - eldar podszedł do mapy, wyraźnie obserwując dany punkt, między “dawcami życia”. Wzrok zza diablich wizjerów hełmu koncentrował się na okolicy, gdy dawno wyrwana ponad świadomość łowcy poczytalność historyka analizowała obszar... - Egzarcha Ynvis musiał nie mniej wyjaśnić złożoność mojej sytuacji, uświadomić... ryzyko i niebezpieczeństwa. Dlaczego tak niewielkie siły? Intencja wroga woła o naszą uwagę...
- Nie tylko my się tym zajmujemy jak sądzę. Do tego, pomimo wielkich intencji nie podejrzewamy dużych sił zajmujących się tym zadaniem. Inaczej system by był przepełniony statkami wroga, a otrzymałam potwierdzenie, że tak nie jest. To najpewniej jakiś odłam sił Chaosu.
- Nie jestem autarchą. Nie mnie analizować te zaszłości. - wojownik odwrócił się gwałtownie do jasnowidzącej, gdy jedna część umysłu analizowała jej słowa, a druga przemawiała.
- Nie odmawiam wojnie.
- Dziękuję. Egzarcha uświadomił mnie o twojej sytuacji. Nadal jednak pragnę twej obecności w tej ekspedycji.
- Nie umiem określić mojego znaczenia dla przepowiedni, jednak nie zdołam unikać konfrontacji gdy wróg będzie blisko. Śmierć jest więcej niż prawdopodobna. - stwierdził uczciwie Zarthibhaz, wyostrzając percepcję świata wobec perspektywy niedalekiego przelewu krwi. Farethuir żył jak w wyblakłym świecie, pośród cieni, dusząc się spokojem swojego światostatku. Nie musiał - i nie chciał się zgodzić na propozycję Feliory.
Jednak pokusa była zbyt silna dla wojownika.
-Wybacz, nawet największy prorok nie posiada wszystkich odpowiedzi. Również nie znam twego roli w przyszłości tej misji, ale wierzę, że będzie konieczna.- spojrzała przejęta na wojownika - Ta misja może odebrać nam życie, ale wierzę w swoją wizję i wierzę, że z twoją pomocą zwyciężymy.
- Jestem gotów w każdej chwili, pani. - odparł tylko wojownik, ostatni raz rzucając okiem na martwy punkt.
Prorokini skinęła głową i ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
- Nie marnujmy więc czasu. Reszta eskapady już czeka.- przy jednej z wielu bram do sieciostrady znajdujących się na Alaitoc, faktycznie stało nie małe zgromadzenie Eldarów, odzianych w zbroje z upiorytu. Sporą część grupy stanowiły oddziały Czarnych Strażników, ale Farethuir zauważył kilku wojowników aspektu, między innymi Banshee i Pająki Spaczni. Co zaskoczyło Zarthibhaza, widoczny był także oddział wojwników jego własnego Aspektu, który zbliżył się do pary.
- Witaj, Ciszo Przed Burzą. Ja i moi bracia jesteśmy tu, aby ci towarzyszyć. Rozkazuj nam jak uznasz za stosowne.- nie widział wśród tych wojowników Egzarchy, który nakierowywałby ich gniew i chęć do walki.

Wojownik towarzyszył kobiecie, gdy szerokim mostem zbliżali się do jednej z majestatycznych bram, tych spoczywających na światostatkach, łączących tak wiele punktów przez sieciostradę. Gdy ujrzał oczyma zgromadzone jednostek, jego umysł zbliżał się do podobnego mgławicy lotnego zbioru emocji - gniewu, nienawiści, żądzy krwi, przedłużeń zbiorowiska wyczekujących wojny dusz. Amplifikowały te same uczucia w nim, gdy tylko znalazł się bliżej, tak jak wcześniej obecność prorokini wzmagała w nim spokój... do pewnego stopnia. Oczekiwanie przeistoczyło się w... wyczekiwanie.

Słowa jego świątynnych towarzyszy częściowo wyrwały jego uwagę ze skupienia, postrzegał pozostałe Jastrzębie przez obydwa spektra, z obydwu perspektyw. Spojrzał na swoich podkomendnych. Pancerz przepłynął jak druga, smolista skóra, gdy podszedł do wojownika, który odezwał się do niego.
- Z czyjego przybyliście rozkazu? - zapytał zamaskowanego żołnierza światostatku.

-Sami zgłosiliśmy się do tej misji. Nasz Egzarcha, Błyskawiczny Szpon, zginał podczas ostatniej ekspedycji... nie czujemy się pełni na Światostatku bez niego...
- To nie jest wasza decyzja. Będziecie oczekiwać na wybór kolejnego egzarchy, lub inną decyzję rady. Niekontrolowani nie są dla mnie... dla nas żadnym pożytkiem. - odparł Zarthibhaz, nie zatrzymując się i omijając wojownika. Poświęcał czas na nasycenie ciekawości przed wyruszeniem do sieciostrady, ciekawości, u czyjego boku przyjdzie mu zabijać.
Siły ekspedycji składały się z pojedynczych oddziałów wojowników Aspektu. Widział co prawda dwa oddziały Banshee. Resztę sił zbrojnych stanowili Czarni Strażnicy z Ulthwe. Widział dwa oddziały z działkiem shirukenowym i jeden z działem rozpraszającym, wyrywającym w rzeczywistości niewielkie i nietrwałe ale śmiertelnie niebezpieczne strefy Osnowy. Wśród wojowników Aspektu oprócz Banshee i Jastrzębi ujrzał jeszcze Pająki Osnowy i Atakujące Skorpiony.
Spacerował pomiędzy zebranymi wojownikami, częścią zebraną w równe szeregi, częścią pogrążoną w medytacji lub instruowaną czy też uspokajaną przez Egzarchów. Tych ostatnich najtrudniej było mu zignorować, kontrast stanowił esencję zagrożeń dla jego duszy.
Nie był niechciany, ponieważ był szaleńcem, nie. Był niechciany, ponieważ w przeciwieństwie do nich miał kontrolę nad samym sobą.
To znacznie ograniczało jakąkolwiek kontrolę faktycznych dowódców. Na światostatku zaś nie mógł, jak oni, zdjąć ze swej duszy wyszkolonej, psychotycznej tożsamości mordercy wraz z maską.
Zakończywszy pobieżną inspekcję, odprawiwszy bezużytecznych w tej sytuacji wojowników jego aspektu ruszył ponownie do prorokini, czekać na rozkaz do wymarszu i być w pobliżu Widzącej. Nie wiedział, kiedy ponownie teraźniejszość odkryje przez nią zacieniony punkt przyszłości, ale zamierzał, bez innego rozkazu, być jednym z pierwszych, którzy poznają te słowa.
 
-2- jest offline