„Dirith...!”
[media]http://www.youtube.com/watch?v=1nj8s5-vDos[/media]
Howl by *wyldraven on deviantART
* * *
Browsing deviantART
....
Waterfall by `Saimain on deviantART
....
Ice Cave Chant by ~SnowWolfMystic on deviantART
– Cześć...
– Oh...! Witaj, Kti. Co zamierzasz teraz robić, kiedy wyścig dobiegł końca?
– Szczerze to czuję się trochę kiepsko...
– Dlaczego ? – zaniepokoił się Elsevir.
– Wiesz, nie powinnam się przejmować, ale ta gadka o powinności kleryka, odpowiedzialności i w ogóle...
– Dirith sam wybrał swój los.
– Tak, ale gdyby tego nie zrobił!? – jęknęła Kiti. - Ktoś mógł wpakować się w niezłe tarapaty… przeze mnie przeze mnie przeze mnie!
– Nie mów tak, to nieprawda! – zapewnił Elsevir.
– Zdecydowałam się nie wybierać jedynki dlatego że sądziłam że oni mają wolny wybór i wiedzą co robią, a jeśli ktoś ryzykuje wiedząc że Chaos może posiąść jego duszę to jego sprawa… Ale potem stwierdziłam, że przecież powinnam go ostrzec albo ratować!... Sama nie wiem..
– Dusze, które raz pomyślą o drodze Chaosu, nie przestaną o niej myśleć. Sadzę, że dobrze się stało. Żywa przydasz się tym duszom bardziej aniżeli martwa, czy opętana – pocieszył troskliwie.
– Czuję się trochę głupio… Ale po części chociaż zrozumiałam dlaczego Barbak się wahał.
– Rozumiem.
– Nie jest to jednak przyjemne uczucie…
– Cóż, stało się. Podejrzewam, iż Verion i reszta Chaosu miały w tym działaniu swój cel. Stało się tak a nie inaczej, lecz nie był to tylko twój wybór, Kiti, to był wybór nas wszystkich – westchnął Elsevir. – Verion spytał, czy ja i Keeshe chcemy wziąć od niego te karteczki i wpisać swoje liczby…
– Naprawdę!? – oniemiała Kiti.
– Tak – uśmiechnął się elf. – Odmówiłem. Keeshe również. Nie dlatego, że nie braliśmy przecież udziału w wyścigu… Po prostu uznałem, że to Wolna Wola i wybór każdego z nich, czy zaprzedać swoją duszę czy nie. Też dziwnie się z tym czułem, ale teraz uważam, że mieli do tego prawo, a my mieliśmy prawo dać im tę szansę.
– Nie powinniśmy byli, być może…
– Tak, ostatecznie, ciężko znaleźć zwycięzców i przegranych tego wyścigu.
– To był bardzo ciekawy wyścig! – przytaknęła.
– Początkowo chciałem przyjąć tę karteczkę… Mógłbym swoim życzeniem… pomóc ci.
– Mnie!? – zdziwiła się.
– Tyle razy mówiłaś mi, że wstydzisz się przy mnie swojego wilczego wcielenia…
– Ah! – jęknęła Kiti. – Tak, chciałabym być trochę mniej owłosiona, wiesz, dwie ręce, dwie nogi, takie tam… Gdybym wygrała wyścig, właśnie tego bym sobie życzyła, chciałabym… móc być z tobą, Elsevir.
Zapadła chwila ciszy. Elf uśmiechnął się czule, przykucnął i przytulił białą wilczycę.
- Nie wydaje mi się, aby coś stało na przeszkodzie – zaśmiał się elf.
- Wiem, ale… sam widziałeś… te dwarfy, te drowy… Ludzie się gapią, śmieją się…! Zresztą to takie kłopotliwe, jak ja będę ci pomagać, nie mogę gotować, sprzątać, co najwyżej zwierzynę na polowaniu wytropię!...
- Nie wydaje mi się, aby to była „klątwa”, to po prostu jedna z rzeczy, jakie sprawiają, iż jesteś wyjątkowa! – uśmiechnął się Elsevir. – Zresztą, z Klątwami radzisz sobie świetnie, słyszałem, jak piszczała z bólu nawet z tak dużej odległości jaka nas wtedy dzieliła! – zaśmiał się.
- To były straszne chwile! – przyznała. – Tak się o ciebie bałam!
- Może gdybyś nie kazała tamtemu zeppelinowi zawrócić po mnie, wygrałabyś ten wyścig – zaśmiał się elf.
- Nie czuję się przegrana, nie nie nie! – wtuliła się w niego, merdając wesoło ogonem. -Więc dokąd teraz wyruszymy?
- Zostałem samcem alfa…?
- Aha i czy teraz, kiedy już nie jesteś prezenterem, nadal będziesz chodził z gołą klatą? – buchnęła śmiechem.
- Jeśli tak wolisz! – zaśmiał się elf. – Ahahaha, twoje futro, łaskocze!...
- Chodźmy do domu.
- Tak, chodźmy...