Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2012, 12:36   #2
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Był właśnie wieczór w gaju pośrodku Wielkiego Lasu. Mezzo siedział obok zwiniętego w kłębek Gorana, jego wielkiego białego tygrysa. Oparty o miękkie futro Gorana, niziołek wpatrywał się w promienie światła skaczące pomiędzy gęstymi koronami drzew. W miastach ludzie przygotowują specjalne mieszanki chemikaliów, które podpalają i wysyłają w niebo – tworząc w ten sposób fantastyczne i barwne widowisko. Druid uśmiechnął się protekcjonalnie na myśl o tym zjawisku…

- Zupełnie zapomnieli o tym nad czym nie mogą zapanować… – wyszeptał i spojrzał jeszcze raz w stronę koron drzew – kolorowe światło zmierzchu zapewniało mu jego własny pokaz sztucznych ogni. Pomiędzy liśćmi promienie słońca przybierały różne barwy, od żółci aż po fiolet, co chwilę się zmieniając. Było to piękne widowisko, a w połączeniu z szumem drzew i wieczorną bryzą wywoływało to niesamowite poczucie wewnętrznego spokoju. Było mu tak dobrze, że zasnął, wtulony w Gorana.

Błogość snu nie trwała jednak zbyt długo. W nocy obudziło go warczenie Gorana. W sumie warczenie może nie było odpowiednim słowem na określenie niskiego, głęboko gardłowego dźwięku wydostającego się od większego niż normalnie kota, ale z braku lepszego słowa Mezzo zawsze się nim posługiwał w myślach.


Tygrys stał wyprostowany i zaczął krążyć wokół niziołka, obserwując okolicę. Lekko zaniepokojony, Mezzo wstał i również się rozejrzał. Zauważył go po chwili – elf, ale nie był to jeden z druidów. Nie znał tego elfa. Był on ubrany w czarny kubrak, bogato zdobiony srebrną nicią w smocze motywy. To właśnie te smocze motywy najbardziej zaintrygowały druida. Nie interesował go fakt, że elf poruszał się niezwykle cicho, że jego czarne włosy były otulone księżycową łuną rozchodzącą się na cały las, piękna to była noc, ani też fakt, że miał głęboko zielone oczy – wszystko to zauważył, ale smocze motywy zdominowały jego myśli.

- Piękna noc na spacer – oznajmił głaszcząc po podbrzuszu tygrysa aby go uspokoić. – choć muszę przyznać, że niewiele gości tutaj przybywa, a jeszcze mniej samotnie zapuszcza się w te tereny – specjalnie użył słowa gości, chciał zaznaczyć, chociażby delikatnie, że to jego teren. Obyczaje zwierząt były proste – nasikasz na jakiś teren, rozedrzesz parę gardeł i ziemia jest twoja, z ludźmi trzeba było ostrożniej.

- Noc zawsze przyodziewa Wielki Las w piękne szaty, jednakże nigdy nie wiadomo co się pod nimi ukrywa. – odpowiedział elf i niziołek musiał przyznać, że był pod wrażeniem zarówno elokwencji jak i sprytu jego słów.

- Najprościej, więc byłoby chyba zerwać te szaty i odpowiednio zatroszczyć się o te tajemnice, czyż nie? – zaśmiał się nieco rubasznie. Shiallia była co prawda boginką lasów i wzrostu, ale była też rubaszną boginią płodności, takim druidzkim odpowiednikiem Sharess czy Sune, można by rzec.

Elf zaśmiał się, ale nie marnował zbyt wiele czasu na to.

-Zatem przejdźmy do rzeczy, zanim nie postanowisz przemienić słowa w czyn! Mam dla ciebie misję, dobrze płatną ale i niezwykle ważną z punktu widzenia równowagi, której niezłomnymi strażnikami są druidzi, czyż nie? W każdym razie, mój zleceniodawca zaprasza cię na spotkanie w celu omówienia szczegółów. Jutro o poranku w tym miejscu zostanie utworzony portal do miejsca spotkania. Mój zleceniodawca jest szczególnie zainteresowany twoimi zdolnościami… przemiany. Jakieś pytania lub obiekcje? – wypowiedział jednym tchem, jakby przygotowywał to sobie w myślach już przez jakiś czas.

Druid chwilę się zastanowił. Oferta była intrygująca, jak również owy zleceniodawca, który zdawał się twierdzić, że wie coś o jego zdolności przemiany, a nie była to umiejętności, którą wyjątkowo się chwalił na Faerunie… no chyba że zna kogoś z…

-Zgadzam się, poczekam do rana na portal, ale nie obiecuję, że przyjmę ofertę. – odpowiedział po namyśle.

-Oczywiście, życzę miłej nocy.- po chwili elf odszedł i znikł w ciemności.

Rano pojawił się obiecany portal, a za nim leśniczówka pośrodku lasu.

-Przynajmniej miła okolica – rozejrzał się i zauważył smoka. Bestia w naturalnym środowisku była bardzo niebezpieczna, ale ta zdawała się być udomowiona – nie zaatakowała od razu. Niziołek przyjrzał się jej dokładnie i ocenił jej możliwości. Był to dość ciekawy gatunek smoka, choć osobiście uważał że mniej groźny niż większość kuzynów. Poza tym był brzydki jak noc, i to nie ta noc, o której wspominał elf. Wolałby towarzystwo na przykład smoka pieśni, ale to nie on wybrał sobie smoka na kompana. Druid domyślił się, że sprawa będzie mocno powiązana ze smokami, skoro takich ludzi zgromadzili.

- Zostań i pilnuj, bądź grzeczny i czujny. – rozkazał Goranowi, po czym ruszył do leśniczówki.

W środku zobaczył resztę grupy, która najwidoczniej miała udać się na ową misję, jak i również swoich prawdopodobnych zleceniodawców – jako jedyni siedzieli.

-Cześć, jestem Mezzo. Jesteście już po śniadaniu czy może ktoś skusi się na parę krążków suszonych jabłek? – spytał i sam parę zjadł, czekając na rozwój wydarzeń.


Po chwili zebrała się cała grupa, choć nadal brakowało brata zleceniodawcy. Zaczęli jednak już bez niego. Historia, którą opowiedział Hiant była nadzwyczaj ciekawa i rzeczywiście – nie tylko złoto było w niej kuszące. Ten „diamentowy smok” był wynaturzeniem i obrazą dla natury – co nie świadczyło zbyt dobrze również o jego stwórcach. Choć zleceniodawca zabronił pytać po co go stworzyli to Mezzo już teraz wiedział, że na pewno to zbada.

W końcu zjawił się brat półelfki wspomniany przez Hianta, który okazał się być nie tylko zniewieściałym dupkiem, ale też niemałym idiotą.

- Skoro twierdzisz, że nikogo to być może rzeczywiście tak jest. Nikogo. – powtórzył niziołek w odpowiedzi na niezbyt udaną obelgę barda co do „wyborowego towarzystwa”. Głupiec chyba nie zdawał sobie sprawy, że również siebie obraża. Głupota to błogosławieństwo, mawiają.

Dalej jednak słuchał uważnie, bo uznał, że Hiant, który zdawał się być niezwykle rozsądną i pragmatyczna osobą, nie kazałby zabrać grupie ze sobą Mazaritha gdyby nie było to konieczne. Pieśń była bardzo niepokojąca…

- Masz chyba bardzo niepokojące zainteresowania skoro coś takiego wymyśliłeś, przyjacielu. – skomentował pieśń. Po pieśni przyjrzał się też nieco uważniej półelfce. Domyślał się już skąd ta maska na twarzy – zapewne smoczy ogień czy co tam używa ten diamentowy smok. Trochę go zdziwiło w sumie czemu nałożyła na siebie tę maskę skoro kapłan za opłatą mógłby naprawić jej twarz. Może coś więcej się za tym kryło? Te pytanie jednak niziołek postanowił zostawić na później. Teraz skupił się na pytaniach co do smoka…
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 24-04-2012 o 00:21.
Qumi jest offline