Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 20:33   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ryby nie brały. Kolejna złośliwie zżarła przynętę, lekce sobie ważąc haczyk.
Rhoudan nie przejął się. Co prawda rybka smażona, lub też pieczona w glinie, stanowiłaby pewną odmianę w diecie opartej na dziczyźnie i sucharach, ale przy jej braku głodowa śmierć mu nie groziła. Ze stoickim spokojem założył kolejną przynętę i zarzucił wędkę. Czasu miał pod dostatkiem.
Tak mu się przynajmniej wydawało, do chwili, gdy brzegiem rzeki nadszedł niewysoki intruz. Intruzka, dokładniej mówiąc. Szczupła, jasnowłosa półelfka spojrzała na wędkarza wzrokiem, w którym malował się wyraźny brak sympatii. Jako że wcześniej Rhoudan nie widział jej na oczy, owa niechęć wydała mu się nieco dziwna. Nie lubiła kapłanów, czy może uważała, że ryby podlegają ścisłej ochronie? Wegetarianka, chrońcie bogowie? A może przyrodni braciszek przypomniał sobie o nim nie w porę?
Wstał, kierując się zarówno zasadami dobrego wychowania, jak i ostrożnością. Na stojąco łatwiej było stawić czoło przeciwnikowi.
- Ty jesteś kapłan Lathandera, Rhoudan? - spytała. - Zabójca smoka?
Rhoudan przeklął w duchu Arbiena. Cholerny bard i jego wybujała fantazja. Lokalne plotki zrobiły ze smoka bestię wielkości dwóch chałup, a giętki język Arbiena dołożył swoje, tak że wyszła ze starcia walka godna bogów. Co dziwniejsze - większość słuchaczy wierzyła w każde słowo pieśni. Co niekiedy miały różny wpływ na stosunek słuchaczy do uczestników tej walki.
Skinął głową.
- Jestem Rhoudan - potwierdził. - W czym mogę ci pomóc? - spytał. Grzeczniejsza nieco forma niż “Czego chcesz?”.
- Poproszono mnie o przedstawienie ci oferty pracy. - Z tonu i spojrzenia półelfki wynikało, że miała ciekawsze zajęcia, od których ją oderwano dla takiej niegodnej jej uwagi sprawy. - Gwarantowana wysoka zapłata i udział w zyskach. Do tego zapewniony transport na miejsce spotkania i ewentualny powrót w przypadku odrzucenia oferty. Zainteresowany?
Oferta była dość tajemnicza, ale w końcu... I tak nie miał na razie nic ciekawego do roboty.
- Gdzie i kiedy? - spytał.
- Jutro o świcie pojawi się transport - odpowiedziała. - Nie zaśpij. I uważaj, ryba ci bierze - dorzuciła.
Nie żegnając się odeszła.

***

Obiecany transport okazał się portalem, po przejściu którego Rhoudan znalazł się w pobliżu niewielkiej, dość zaniedbanej leśniczówki. Jeśli stan budynku odzwierciedlał zasobność kasy zleceniodawcy, to najlepiej było zrobić natychmiast w tył zwrot... Wszedł jednak do wnętrza, które swym bogactwem nie odbiegało od zewnętrznego wyglądu.
- Roudan - przedstawił się wchodząc do środka.
Jako że niezbyt gościnny gospodarz nie raczył nawet załatwić odpowiedniej ilości stołków, kapłan usiadł na najbliższej pryczy. Teraz pozostawało poczekać, aż zjawią się wszyscy i będzie można porozmawiać o interesach.

***

Oferta była nader ciekawa, zaś premia po wykonaniu zadania - jeszcze ciekawsza. Ale niziołek, dziwnie przypominający Rhoudanowi jednego z kompanów z ostatniej wyprawy, w swych słowach na temat Mazaritha miał dużo racji. Półelf miał dziwne zainteresowania i był szalenie niebezpieczny. A nuż wymknie się spod kontroli, tak jak poprzednio smok, i zwróci się przeciw swoim towarzyszom?
Trzeba będzie na niego szczególnie uważać.
Rhoudan przeniósł wzrok z półelfa na Mezzo i skinął głową na znak, że podziela jego opinię.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-04-2012 o 21:41.
Kerm jest offline