Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2012, 14:13   #4
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Zmierzch w Scareglare zawsze przyprawiał Siega o dobry nastrój, charakterystyczne dla miasteczka zachody słońca niektórych przyprawiały o ciarki, jednak twardym mieszkańcom przypominały jedynie zagrożenia, z którymi musieli żyć na co dzień. Kryjąca się za wierzchołkami gór szkarłatna kula w pewnym sensie przywodziła na myśl spojrzenie ogromnej bestii czyhającej na chwilę rozkojarzenia. Właściwie rzecz biorąc w istocie tak było, bo wraz ze zmrokiem ze skalnych legowisk wychodził zwierz wszelkiej maści, łącznie z tymi rzadziej spotykanymi drapieżnikami. Gdzieś nad murami zamku przeleciał Kriegsverrheir’th, wieloletni kompan czarnego rycerza, przyjaciel od dziecka i jedno z ostatnich memento jego dziadka. Smok był stosunkowo młody, na gadzie standardy nie wszedł jeszcze nawet w okres dorastania, gdyż ten statystycznie przypadał mu dopiero za około rok. Mimo młodego wieku i nie rozwiniętych do końca zdolności tak charakterystycznych dla jego gatunku przerażał rozmiarami, gdyż dorównywał nimi niemal dorosłym bestiom co od dawna stanowiło dla Siega zagwozdkę. W sensie: czy to jego obecność tak stymuluje rozwój pupila, czy jest on po prostu niezwykle obdarzony przez matkę naturę? Krieg należał do podgatunku szarych smoków, bestii przerażających swym wyglądem i mimo, że najpiękniejsze może i nie były tak niejeden zmoczył zbroję widząc wielkiego, składającego się niemal w stu procentach z mięśni i kościanych szpikulców gada. Początkowo mieszkańcy Scareglare nie przepadali za towarzyszem swojego lorda najzwyczajniej w świecie się go obawiając, obawa jednak szybko minęła wraz z przekonaniem, że smok nikomu oddanemu Siegowi krzywdy nie zrobi... Krzywdę za to regularnie robił podchodzącym pod mury miejskie bestiom, co pozwalało rolnikom i górnikom spać nieco spokojniej.


Smok reagował bardzo entuzjastycznie na wieczorne wycieczki skrajami miasta, praktycznie zawsze znalazło się coś głupiego, chcącego stanąć mu na drodze. Zazwyczaj były to pojedyncze gobliny mieszkające w górach albo zabłądzony niedźwiedź, czasami jednak trafiała się i większa zdobycz pokroju schodzących z wyższych partii gór bestii albo całych grup zielonoskórych próbujących przenieść swój obóz bliżej Scareglare. Sieg obserwował krążącego nad zamkiem i wypatrującego zdobyczy Kriega, samemu siedząc na blankach najwyższej wieży zamku, swoim ulubionym punkcie obserwacyjnym.
- Niezbyt trudno tutaj wejść biorąc pod uwagę fakt, że zamek należy do sławnego w okolicach łowcy smoków, Siegfrieda Jaggerwocka, ostatniego żyjącego potomka tych Jaggerwocków - rycerz usłyszał za plecami delikatny, melodyjny głos bez wątpienia należący do elfa lub innego potomka starych ras. Początkowo włos na karku mu się zjeżył, bo niespodziewany gość faktycznie miał trochę racji stojąc tak za nim, skąd bez większych przeszkód mógł przebić się pod płytami pancerza nawet zwykłym sztyletem... Szczególnie że przechadzając się po zamku Sieg nie miał w zwyczaju zakładać pełnego rynsztunku i najzwyczajniej w świecie miał na sobie jeden z wielu kompletów jedwabnych szat, których w swoich komnatach miał na pęczki. Pewność siebie odzyskał dopiero w chwili, w której skojarzył dlaczego Krieg nie oddalał się zbytnio od wieży i zamiast lecieć na obrzeża, krążył nad nią.
- Mości złodzieju, czy kim tam jesteś, każda pułapka ma do siebie to, że prościej do niej wejść... - Tutaj jego słowa podkreślił lądujący na ścianie wieży smok, owijając się wokół niej i wystawiając pysk nad blanki w niemym pytaniu, czy jego kolacja właśnie sama pofatygowała się do zamku - ...Niż wyjść, prawda?
Teraz już odwrócił się bez obaw stawiając nieproszonego elfa między sobą, a uzbrojonym w ostre zęby pyskiem starożytnego gada. Ku swojemu zdziwieniu mężczyzna odziany w czerń nie speszył się, a jedynie uśmiechnął jakby potwierdzając swoje przypuszczenia.
- Całe szczęście nie przyszedłem tutaj testować swoich umiejętności przetrwania, chciałem się tylko przekonać jak ciężko oflankować sławnego łowcę smoków - odpowiedział skrytobójca.
- Sławnego łowcę smoków nietrudno, ale przypuszczam że w promieniu wielu kilometrów nie znajdziemy nikogo, kto umknie uwadze smoczych zmysłów panie... - Przerwał, czekając na odpowiedź nieznajomego.
- Sitri, przyszedłem... - Nie dokończył zdania, gdyż w to wrył mu się Siegfried.
- Tak więc panie Sitri, kluczowym pytaniem jest w tej chwili nie to, po co pan tu przyszedł, co ilu musiał pan zabić żeby tu wejść, rzekłbym wręcz że jest to kluczowy element pańskiego przetrwania - na dźwięk tych słów elf uniósł obie ręce w powietrze pokazując, że nie chowa w nich żadnych dodatkowych niespodzianek.
- Przeceniasz pan moje możliwości, panie Jaggerwock, albo możliwości swoich ludzi. Mieszkańcy Scareglare może i znają się na walczeniu z wszelkiej maści wynaturzeniami, ale żaden z nich nie zauważy dobrze wyszkolonego szpiega nawet jak ten stanie przed nimi i im pomacha, skoro już wyjaśniliśmy sobie kwestie podstawowe, spróbujmy przejść do celu mojej wizyty...

***

Drewniana chatka w środku lasu generalnie ani nie wzbudzała zaufania, ani szacunku do potencjalnego pracodawcy. Kto normalny przyjmuję ludzi mających zmierzyć się ze smokiem gdzieś na zadupiu w środku lasu? Gdzie te księżniczki, skarby i mury zamkowe? Podczas gdy jego towarzysz został na zewnątrz, Sieg siedział w środku słuchając wprowadzenia wytłuszczanego przez mężczyznę w czerni. Sprawa wyglądała stosunkowo prosto, znaleźć i ukatrupić smoka, tyle że złożonego z czystego diamentu... Zajebiste trofeum nad tronem, czarny rycerz aż się palił do tego zadania, co prawda palił się jeszcze bardziej do półelfki i do skopania tyłka temu zaprzeczeniu idei mężczyzny grającemu na flecie, ale to mogło zaczekać na potem, najpierw pytania. Na początek postanowił posłuchać, co inni mają do powiedzenia w kwestii gada.

Niziołek podrapał się po bródce, złożył ręce na krzyż i chwilę podumał.
-Czyli smok jest z diamentów i nie należy do tego świata? Czyżbyście się bawili z kryształowymi smokami planarnymi? - ze względu na swoją przeszłość Mezzo znał tę tematykę dość dobrze... Westchnął.
-Czym się żywi? Mięsem czy klejnotami? Większość smoków ma ulubione rodzaje pożywienia, jeżeli będziemy znali jego dietę to możemy znaleźć jakieś wskazówki po drodze. - dodał.
- Ma jakąś ulubionę humanoidalną postać? - spytał po krótkiej chwili.
Hiant rozłożył bezradnie ręce.
- Nie wiadomo mi nic o kryształowych smokach planarnych. Póki co nie wiem nic o procesie jego powstawania. - powiedział. - Jednak wiem czym się żywi. Poluje na żywiołaki wszystkich czterech rodzajów, jak wilki na sarnę. Jeśli zaś chodzi o humanoidalną postać to tutaj przydałby się ktoś, kto miał z nim kontakt wcześniej, musielibyście kogoś takiego znaleźć.
-Żywiołaki? - powtórzył niziołek. - Dość nietypowa dieta, musi oznaczać coś ważnego... w każdym razie powinienem zdołać parę przyzwać na wabik, jeśli zajdzie potrzeba. - dodał.
-Rozumiem w takim razie, że nie jesteście w stanie polecić nam osoby, która znała by smoka? - spytał ostrożnie, kątem oka zerkając na pół-elfkę. -Czy Mistrz Mazirith nie widział jego ludzkiej postaci? W końcu jego pieśń podobno zmienia smoka w humanoida, czyli ktoś musiał widzieć wpływ pieśni?
- Problem jest... - Hiant również spojrzał na Mirith, potem znów na niziołka, najwyraźniej jednak nie rozumiejąc jego zainteresowania półelfką. - Problem jest innej natury. Smok był przetrzymywany na innym planie materialnym. Dokładniej, we Wiecznym Chaosie Limbo. Sam dostęp do niego... stały, nieprzerwany dostęp w to samo miejsce Chaosu, pochłaniał wielkie środki i hrabia Marauch zadecydował, że tylko kilka osób będzie tam chodziło. Tylko tyle, ile trzeba.
-Ktoś jednak musiał złożyć raport z efektywności pieśni Mistrza, jak i również ją zagrać... ? - odpowiedział szybko druid.
- Oczywiście, było ich dwóch. - Mężczyzna w czerni skinął głową. - Jak pamiętasz, nasz drogi mistrz kilka chwil temu wspomniał, że ktoś mu ukradł ten utwór i zaprezentował przed Marauchem jako swój.
- To... - wymamrotał siedzący już na krześle półelf, jednak wciąż nie był w stanie wypowiedzieć choćby jednego zdania.
- To właśnie on zweryfikował działanie pieśni. I od tamtego czasu regularnie chodził z naukowcami do Chaosu, żeby przy pomocy swojego fletu trzymać smoka w ryzach. Wcześniej próby zmuszenia go do współpracy wyglądały dość... krwawo.
- W tamtej, konkurencyjnej ekipie, jest oczywiscie ten... złodziej? - spytał Rhoudan. - I ile osób ona liczy? Może jeszcze kilka słów na temat ich wyglądu?
- Ponadto, jeżeli się na nich natkniemy... - dołączył się Arizair - czy istnieje jakiś dokładny sposób obchodzenia się z nimi, czy możemy zastosować alternatywne metody wymiany poglądów?
- Skoro pójdziemy śladem tego samego stwora, nasze ścieżki z pewnością się przetną - dorzucił Rhoudan.
- Tak, grajek jest u konkurencji. Jeśli chodzi o ich wygląd to oprócz kogoś podobnego do mistrza Mazaritha, powinniście wypatrywać dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. Jedna z kobiet jest okrutną kapłanką Bane'a i wcale się z tym nie kryje, druga zaś ubiera się w kolorowe, bogate szaty i ma wrodzone zdolności magiczne. Mężczyźni zaś to półorkowie - bracia bliźniacy, tropiciel i barbarzyńca od dziecka parający się smokobójstwem. Jednak nie przeszkadza im to polować też i na inne... rzeczy.
- Nie wiem czy jest sens próbować się z nimi dogadywać. Braci mogłoby się wam udać przekonać, bo jestem pewien, że woleliby ubić smoka, niż go jedynie obezwładniać. Z kobietami jednak nie ma co próbować - są lojalne wobec Maraucha. Podobnie jak grajek.
- Możemy spróbować oczarować je naszą przepiękną “osobowością”. - zachichotał niziołek.
- Ciekawe rzeczy mówisz, panie Hiant. Ciekaw jestem czemu kapłanka Bane’a jest tak oddana Marauchowi? Czyżby ich kler miał coś z tym wspólnego? - druid przyjrzał się uważnie twarzy mężczyzny.
- W jej przypadku chodzi o sprawy osobiste. - mężczyzna chrząknął. - W niektóre sprawy lepiej nie wnikać, dla własnego dobra i zdrowia psychicznego.
- Przekupienie kogoś, gdy zdobyczą jest wielki kawał diamentu, nie powinien być rzeczą zbyt trudną - stwierdził kapłan. - Chociaż diamenty stracą nieco na wartości. Zdestabilizujemy rynek, jeśli nie zachowamy ostrożności - dodał z uśmiechem. - Próbował ktoś kiedyś walczyć z tym smokiem? Z jakim skutkiem? Zdołał go chociaż zranić?
- Najlepsze efekty dawała adamantytowa broń i kwas. - odparł Hiant. - Wszystko inne zdawało się od niego odbijać jak od ściany. Również zaklęcia, które normalnie... nie powinny się odbijać. Jednak nigdy nie próbowano go ranić w stanie osłabienia, podejrzewam że wtedy efekty będą lepsze i na szerszą skalę.
- Adamantowa... - Rhoudan pokręcił głową. - Nie sądziłem, że coś takiego mogłoby się przydać. No i nie sądzę, by w okolicy można było dokonać takich zakupów. Ma ktoś z was - zwrócił się do pozostałych - coś przeciwko przerobieniu smoka na kolie i pierścionki?
- Nigdy nie polegałem na niestalowej broni, więc odpowiedź na to pytanie z mojej strony to nie. Jest jednak możliwe, że mógłbym tego smoka nieco nadwerężyć. - Odezwał się Arizair. - Mam jednak jeszcze jedno pytanie. Jak ten smok znalazł się tutaj, skoro przetrzymywany był w Limbo?
Rhoudan nie skomentował całkowitej niezgodności odpowiedzi z postawionym przez niego pytaniem. Skoro jednak Arizair wspomniał o nadwyrężeniu smoka, to zapewne nie miał nic przeciwko zabiciu go.
- Jak już mówiłem, było stałe połączenie między naszym planem a Limbo. Właśnie przez nie się wydostał, najprawdopodobniej wykorzystując moment kiedy naukowcy wchodzili lub wychodzili.
-Hmmm... ciekawe, czyli magia przeciwko przybyszom powinna na niego działać? Może udałoby się go złapać w magiczny krąg? - rzucił niziołek.
- Może, kto wie. Z magią przeciw niemu trzeba ostrożnie. Jeden mag próbował zdominować jego umysł. Zaklęcie się odbiło w czarodzieja i sam znalazł się pod kontrolą smoka. Tylko po to, żeby po chwili poderżnąć sobie gardło. - Hiant zrobił jednoznaczny gest palcem po gardle.
-Zaklęcie magicznego kręgu nie byłoby wyznaczone przeciwko niemu, ale dookoła niego. Odbijałby wtedy z powrotem na siebie magię. - zauważył.
- Nie mam nic przeciwko kolii i pierścionkom tak długo, jak starczy jeszcze na żyrandol i aha... Jeżeli nie macie nic przeciwko, głowę chętnie bym sobie pożyczył, ładnie będzie się komponować z ozdobami w sali audiencyjnej - odezwał się wreszcie Siegfried, rozwalając się na krześle - zastanawiam się... Chyba co do braku adamantu jesteśmy zgodni, a jak ma się sprawa z truciznami i tym podobnymi sprawami? Próbowaliście go osłabić alchemicznie? Skoro ciężko będzie nam go zranić fizycznie, może lepiej będzie zaatakować od wewnątrz?
Mężczyzna w czarnym płaszczu tylko pokręcił głową, lecz zanim zdążył odpowiedzieć, Mezzo zabrał głos.
- A jak mu ją podasz? Poprosisz, aby ją połknął?- parsknął niziołek. - Jego skóra to diament, sam jest w sumie cały z diamentu - to nie jest zwyczajna żywa istota, z tego co nam powiedziano bardziej przypomina konstrukt. Nawet jeżeli trucizna zadziałałaby to nie przebijemy się zbyt łatwo przez jego pancerz, ewentualnie przez pożywienie można mu by ją podać, choć ciężko by było... - wzruszył rękoma.
Rycerz zaśmiał się, uważając by drewniane oparcie krzesełka nie rozleciało się pod jego ciężarem. Echo jego głosu rozeszło się pod stalowym hełmem spoczywającym na jego głowie. Sieg podniósł rękę i wskazał kciukiem na drzwi prowadzące na zewnątrz, gdzie też czekał jego towarzysz.
- Skąd pomysł, że ja mam zamiar mu cokolwiek podawać? Ugryzienie Kriega, podobnie jak praktycznie każdego przedstawiciela jego gatunku, działa podobnie jak silna trucizna i zastanawiam się, czy ma to w ogóle szanse powodzenia - powiedział rozpinając powoli paski swojego hełmu, po chwili gimnastyki ukazując przyszłym smokobójcom twarz.


- Biorąc pod uwagę naturę tego smoka, obawiam się, że będzie on odporny na wszystkie, bądź większość trucizn. Zapewne nie ma co nawet próbować używania trucizn naturalnych. Być może trucizny wzmocnione magicznie mogłyby pomóc, w co jednak wątpię. - Powiedział elf.
- Meh, smok zębaty nie należy do moich ulubionych gatunków. Brak broni oddechowej sprawia, że musi atakować z bliska, choć wrodzone zdolności telekinetyczne na pewno przydają się do przyciągnięcia przeciwników. Poza tym to nie trucizna... to coś nieco innego, trochę jak wampiryzm może, ale bez benefitów dla wysysającego. - wzruszył ramionami niziołek.
-Zmieniając temat, na bazie jakiego smoka ten diamentowy został stworzony? - zwrócił się znowu do Hianta.
- Zdaje się, że na bazie złotego smoka, lecz najprawdopodobniej odziedziczył po nim tylko fizyczne cechy, które i tak zostały zmutowane do tego stopnia, że nie można się na to powoływać. - Mężczyzna rozłożył bezradnie ręce.
- Zaraz, złote smoki nie były przypadkiem dobrymi smokami? Cholera, właściwie po co ja w ogóle pytam... Ja też mógłbym się wkurwić, gdybyście zrobili ze mnie diamentowego golema... - Mruknął pod nosem Sieg.
- Były... - wymamrotał dotąd milczący zaklinacz. Po wysłuchaniu swych poprzedników jego głowę zapełniała jedna szczególna myśl: “Co ja tu robię?!”. - Wypada mi zapytać, okazując minimalne wymagane zainteresowanie sprawą, czy ktokolwiek zna się na tropieniu czegokolwiek?
- Ja się znam. - odpowiedziała krótko półelfka wstając i zostawiając wciąż nieco zamroczonego barda samemu sobie. Hiant zmarszczył czoło.
- Tak, Mirith będzie waszą przewodniczką. Jest zdolną tropicielką, jak również ma doświadczenie z... radzeniem sobie z mistrzem Mazarithem.
- Jeżeli to w czymś pomoże, to zakładam że czyjś pupil siedzący tam na zewnątrz ma niezgorszy węch... I jako urodzony drapieżnik zna się na tropieniu lepiej niż my wszyscy razem wzięci. Druga rzecz, mój przyjaciel może nam trochę pomóc... Przypuszczam, że zmysły ma ostrzejsze niż ktokolwiek z nas, chociaż znając życie ktoś mnie zaraz niemile zaskoczy...
-Hmmm... w sumie, to jeśli nasi rywale byli lepiej poinformowani przed przybyciem tutaj - Mezzo spojrzał wymownie na Hianta - To myślę, że adamantytową broń można by od nich... pożyczyć. - dodał uśmiechając się rozbrajająco.
-Cóż, czy macie jeszcze jakieś przydatne informacje dla nas? Chociażby jaka jest motywacja smoka? Bo osobiście myślę, że dalszych szczegółowych może nam udzielić nasza seksowna przewodniczka w drodze do miejsca lądowania smoka. - niziołek puścił oko do pół-elfki.
Tropicielka warknęła głośno i ruszyła w stronę Mezzo. Niziołek próbował znaleźć jakąś drogę ucieczki, jednak nie było czasu. Półelfka musiała się schylić, żeby zamachnąć się na niego pięścią, co druid z łatwością uniknął. Jednak solidnego kopniaka z prawej nogi już nie.
Mezzo kwiknął i poleciał przez całą długość pokoju. Los chciał, żeby na drodze jego lotu stał, a raczej siedział, kapłan Rhoundan. Człowiek jednak wykazał się refleksem mimo ciężkiej zbroi i złapał niziołka, niczym lecącą piłkę, a potem posadził niziołka obok siebie, na pryczy.
- Spokój! - krzyknął Hiant i mogło to być tylko złudzenie, ale to słowo niosło w sobie nutkę magicznego rozkazu.
- Będzie chciał zemsty. - powiedział. - Na tych, którzy mu to wszystko zrobili, począwszy od jego twórców, na hrabii Marauchu skończywszy. Nie wiemy jednak gdzie są ci pierwsi, ani czy w ogóle jeszcze żyją. Projekt tego diamentowego smoka trwa już od dość dawna, ludzie przychodzili i odchodzili. Nasz obiekt nie jest jednak głupi, wie że do zdjęcia kogoś takiego jak Marauch potrzebuje środków i odpowiedniego planu. Moim zdaniem będzie próbował przeniknąć do siedziby hrabiego i wykończyć go po cichu, albo też zinfiltrować całą organizację i zniszczyć ją od środka.
Niziołek uśmiechnął się szeroko i zaśmiał, komentując:
-Ciekawe czy to mają ludzie na myśli gdy mówią o tych sławnym wzlotach i upadkach w miłości - poprawił nieco ubranie i dodał:
-Czyli możemy śmiało założyć, że hrabią zajmie się na końcu? - spytał jakby nic się nie wydarzyło.
- Tylko słowo, a zafunduję ci jeszcze tuzin takich wzlotów. - syknęła półelfka, zaś Hiant odpowiedział na pytanie niziołka:
- Ciężko powiedzieć. Nie wiem w jaki sposób to funkcjonuje i jakie ma priorytety... w życiu. Mogę poradzić się swojego kapłana jasnowidza, jeśli uważasz że to ważna informacja, jednak to może potrwać.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!

Ostatnio edytowane przez Sierak : 27-04-2012 o 14:19.
Sierak jest offline