Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2012, 17:06   #5
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wiele działo się w umyśle Knuta od czasu wyruszenia na szlak. Po sukcesie w Taugegebergu wypełniała go euforia i poczucie siły. Z poczucia siły wykluła się pycha i pogarda dla słabszych, w efekcie których chłopak stracił stanowisko dziesiętnika milicji. A potem nadeszła misja Konrada, a z nią zimny prysznic, gdy Szłomnik okazał się za cienki w uszach, by rozwiązać zagadkę i powstrzymać katastrofę. Frustracja i zniechęcenie po nieudanym śledztwie szybko jednak ustąpiły. Raz jeszcze dał się poznać chłopski upór Knuta, który kazał mu iść do przodu i nie poddawać się wątpliwościom. Szłomnik miał długi czas na przemyślenia, gdy prowadził wóz szlakiem biegnącym do Nuln. Musi być skuteczniejszy - stwierdził - bardziej zdyscyplinowany, skoncentrowany i praktyczny. Ta decyzja poprawiła mu humor.

Czuł się dobrze. Dostrzegał, jak ostatnimi czasy rozwinęły się jego umiejętności. Był silniejszy i bardziej sprawny, niż gdy wyruszał z rodzinnej wioski kilka miesięcy temu. W trakcie treningów jeszcze zręczniej posługiwał się orężem, a coraz ciaśniej opinająca barki kurtka świadczyła, że mięśni tylko mu przybywa. Nie był już wioskowym ochotnikiem - był fachowym żołnierzem. Coraz częściej dumał o przyszłości. Mógłby wrócić do Stirlandu i zakręcić się wokół kariery sierżanta w oddziałach lokalnego wielmoży. Tylko czy naprawdę tego chciał? Dowodzenia ludźmi, walki z ich gnuśnością i niezgulstwem, odpowiedzialności za tych, którzy sami za siebie nie odpowiadają? Może wolał zostać samotnym wojownikiem, mistrzem miecza - żyć szałem walki i pragnieniem krwi, samemu wyrąbać sobie drogę do sukcesu? Zaiste, Knut zwany Szłomnikiem dużo w tych czasach myślał o przyszłości. Ale był już wszak mężczyzną dwudziestoletnim, czyli w kwiecie wieku i był to najwyższy czas, by swą przyszłość sprecyzował.

A póki co znalazł się w Nuln. Zaraz po przybyciu, onieśmielony nieco wielkością miasta, wybrał się na przechadzkę handlowymi uliczkami. Podziwiał wystawione w zakładach rusznikarskich garłacze i samopały - w życiu nie miał takiej broni w rękach, a tu było jej mnóstwo. U płatnerza spędził długie chwile oglądając pięknej roboty napierśniki, lecz ich ceny - co za drożyzna! - zaczynały się od siediemdziesięciu sztuk złota. W końcu zakupił tylko pikowane nogawice do swej przeszywanicy i kilka drobiazgów. Był gotów do dalszych przygód.

Nowe zadanie wydawało się skomplikowane, lecz żołnierz nie podupadał na duchu. Ich grupa rozrosła się i pozostawało mieć nadzieje, że ludzie różnego pochodzenia i profesji sprawdzą się w skomplikowanej misji. Bo, gdy przyjdzie do rąbanki, Knut wiedział, że nie zawiedzie. Na razie jednak przedstawił się.

- Knut. Szłomnik. - Skinął głową. To było powitanie wojownika, powitanie bez wielkich słów. Z resztą Stirlandczyk nigdy nie lubił odzywać się pierwszy.

Nowi towarzysze mieli przed sobą młodego chłopaka o muskularnej budowie. Z jego niedokładnie ogolonej twarzy biła prostota i opanowanie. Za ubranie służył Szłomnikowi prosty, zielony mundur stirlandzkiej piechoty, głowę chronił świetnej roboty kapalin, zaś w ekwipunku wojownika znajdowała się pokaźna kolekcja uzbrojenia - na czele z wielkim berdyszem.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline