Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2012, 14:48   #6
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Północ, czy to naprawdę była północ? Jakoś inaczej to sobie wszystko wyobrażała. Tymczasem miasto było dziwnie znajome. Może wszystkie miasta są do siebie podobne? Nie! Nie chciała żeby tak było, tu miało być zupełnie inaczej i tego będzie się trzymać. Próbowała samą siebie przekonać że to tylko podobieństwo architektoniczne, a przecież architektura nie była ważna, liczyli się mieszkańcy. Przebywała w Hope Bay od kilku tygodni i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Próbowała się na coś przydać, zaproponowała zarządcy portu u którego się zatrzymała, że pomoże mu prowadzić księgi, ale dał jej do zrozumienia że to nie najlepszy pomysł. Jego żona też nie chciała jej pomocy. Nie byli niemili, ale odniosła wrażenie że nie życzą sobie by dotykała czegokolwiek, jakby się bali że roznosi jakąś zarazę. Nie mogła mieć im tego za złe, w końcu zgodzili się mieszkać z nią pod jednym dachem.

Kiedy usłyszała że statek przywiózł wieści i list z Etol była zachwycona. Wreszcie dowie się jak wygląda sytuacja w mieście. Nie spodziewała się jednak takich wieści ani takiego listu. Rozłożyła sporych rozmiarów kartę i przyjrzała się jej jeszcze raz dokładnie. Nie zawierała wiele tekstu, jedynie krótki opis i rzucające się w oczy cyfry. Sponad nich spoglądała na nią groteskowa twarz zdradzająca pewien niewielki stopień podobieństwa do jej własnej. Nie mogła tu zostać.

Zebranie swoich rzeczy nie zajęło jej wiele czasu, ale niesienie ich stanowiło problem, już na obrzeżach miasta kupiła konia. Gdyby ktoś ją pytał o zdanie to przypominał jej raczej psa, w każdym bądź razie był zupełnie nie podobny do koni do których przywykła, jakiś taki niski i strasznie kudłaty. Załadowała na niego wszystko i pognała traktem do Silverytown.

Miała szczęście, naprawdę mnóstwo szczęścia, że w tak wielkim mieście udało jej się usłyszeć o mającej wyruszyć z Placu Bram karawanie i trafić na ów plac. Zamierzali przekroczyć góry by handlować w miasteczku Highmarket. Zresztą cokolwiek planowali nie widziała innego rozwiązania niż tylko jechać z nimi.

Szczerze powiedziawszy spodziewała się że dołączenie do grupy będzie nieco trudniejsze, tymczasem nikt nie zadawał zbędnych pytań. Z jednej strony było to jej na rękę, z drugiej dziwiła ją lekkomyślność Mirkana, któremu było chyba wszystko jedno kto się z nim zabierze. Było to tym dziwniejsze że towarzystwo wydawało się mocno podejrzane. „ Nie to co ja.” Uśmiechnęła się do siebie w cieniu kaptura.

Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedzieć że ma coś do ukrycia. Głęboki kaptur rzucający równie głęboki cień na jej twarz, szal w kolorze wrzosu zasłaniający to co nie zniknęło w cieniu i rękawiczki sprawiały że niewiele można było o niej powiedzieć. Nie chciała by ktoś odkrył kim jest i ludzie o tym wiedzieli, a ona wiedziała że wiedzą, nie przeszkadzało jej to jednak zupełnie, nie dopóki ich ciekawość pozostawała niezaspokojona. Zapewne myśleli sobie „Chcę wiedzieć jak wygląda”, a wtedy w ich głowach odzywał się jakiś cichy głosik i szeptał: „Uwierz mi. Wcale nie chcesz.„ Mimo to było coś, czego gdyby tylko chcieli mogli się domyślić. Była wysoka, postawna, posturą przypominała mężczyznę. Jednak pewne szczegóły delikatnie sugerowały jej prawdziwą płeć. A to misterny kwiatowy haft wokół lamówki jej szaro- lawendowego płaszcza, a to rajskie ptaki wytłoczone na skórze jej ciemnobordowych wysokich niemal do kolan butów , być może coś w jej ruchach.

Załadowała swoje rzeczy na trzeci z kolei wóz, a sama pojechała na koniu zostawiając przy sobie tylko miecz, którego można było się domyślić po tym jak układała się poła jej płaszcza. Starała się trzymać z daleka od starego maga, a właściwie to od wszystkich którzy mieliby ochotę na pogawędkę która składałaby się zapewne głównie z kłopotliwych pytań w rodzaju: "Kim jesteś?", "Skąd przybywasz?", "Dlaczego z nami jedziesz?". Zresztą w jej wypadku wszystkie pytania były kłopotliwe ponieważ by na nie odpowiedzieć lub choćby zbyć pytającego musiałaby się odezwać. Jej głos zdecydowanie nie należał do przyjemnych.

Zamyśliła się, nie były to wesołe myśli i była wdzięczna że przerwało je zamieszanie przy jednym z wozów. Z fascynacją obserwowała starca i to jak łatwo radzi sobie z zepsutym kołem. Taka magia mogła zdziałać wiele dobrego, ale były też inne rodzaje magii. Z pewnym wysiłkiem odegnała uporczywe wspomnienia.
 
Agape jest offline