Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2012, 03:02   #7
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Gelid przybył do tego miasteczka tego samego dnia, którego odjechał razem z karawaną. Nie zatrzymał się nigdzie, podróżował całą noc, ale chciał jeszcze przed położeniem się dostać się do Littlewall.

Mężczyzna był nieco senny, ale potrafił wytrzymać bez snu nawet dwa dni. Czasem było to niezbędne do przeżycia. Gelid przybył na północ w jednym celu, celu, którego nikt się nie domyślał. Chciał dojechał do Ostatniego bastionu, dlatego spał po kilka godzin dziennie, dlatego też, podróżował w tamtym kierunku od paru tygodni. Nie wiedział nawet w którym kierunku podróżować będzie ta karawana. Dopóki będzie się zbliżał do Ostatniego bastionu. Dlaczego tak bardzo chciał się dostać do tego miasta? Chciał spotkać swojego nauczyciela, a z tym człowiekiem nigdy nie było wiadomo ile będzie siedział w jednym miejscu. Informacje Gelida były już nieco przestarzałe, ścigał się więc z czasem.

Białowłosy mężczyzna wysłuchał zasad podróżowania w karawanie. Spojrzał na ludzi z którymi miał podróżować. W zasadzie wszyscy byli zwyczajni, w żywocie najemnika spotyka się wiele osób. Właściwie tak wiele, że nie można zostać zaskoczonym czyimś dziwacznym wyglądem. Poza tym, Gelid sam był nieco charakterystyczną postacią. Białe włosy, dziwaczny miecz przy pasie, no i ubranie zupełnie nie pasujące do chłodnego klimatu północy. Jednocześnie po mężczyźnie nie było widać żadnego przejęcia zimnem.

„Co to święto spustów?”, Gelid usłyszał w swojej głowie cichy, kobiecy głos. „Nie mam pojęcia. Najwidoczniej dowiemy się dopiero jutro.”, także odpowiedział w swojej głowie Gelid. To była największa tajemnica Białowłosego, był zaklinaczem.

Mężczyzna szedł na równi z wozami. Nie potrzebował jechać, ani siedzieć. Uważał wręcz, że takie marsze są wskazane, by zachować kondycję fizyczną.

Gelid spojrzał na starca jadącego na wozie, rozpoznał go od razu. To był mag. Jak powszechnie wiadomo, zaklinacze z magami się nie lubią. Białowłosy mężczyzna nie był wyjątkiem w tej kwestii. Postanowił więc unikać kontaktów z tym starcem. Gelid szedł milcząc, trzymając dłoń, tak by w każdej chwili móc wyjąć miecz, nie odzywał się też dopóki nie został zapytany...
 
pteroslaw jest offline