Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2012, 00:36   #1
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
[Pathfinder] Mrok Powraca


Na starożytnych piaskach Osirionu, najstarszej z ludzkich krain po upadku Azlanti i najpotężniejszej do tej pory, gdzie rządzi faraon za pomocą swojego boskiego majestatu – leży miasto nad miastami: Sothis. Zbudowane wewnątrz skorupy niegdyś potwornego sługi Rovaguga, Sothis jest symbolem potęgi i władzy faraonów Osirionu już od tysiącleci. Magiczne i naturalne pochodnie oświetlają miasto pogrążając je we wiecznym zmierzchu, egzotyczne kadziła przeszywają powietrze miasta napełniając je mistyką. Nic dziwnego zatem, że to właśnie tutaj znajduje się największa świątynia Pharasmy – bogini śmierci, przemijania, odrodzenia, losu i przepowiedni. Wielkie Nekropolis Wiernych o ścianach z białej skały wapiennej i czarnego granitu jest zwykle pełne żywych oddających cześć zmarłym, lecz nie dzisiaj. Dziś świątynia jest zamknięta dla wszystkich poza klerem i faraonem.

Muzyka

Chór kapłanów i kapłanek skandował swoje modlitwy gdy faraon szedł przez puste korytarze do komnaty wyroczni. Jego krok, zazwyczaj pewny i bijący dumą – dziś być jakby nieco przyćmiony. Każdy faraon podczas swojego panowania jeden jedyny raz może zwołać tę uroczystość – wtedy gdy jest gotowy. Przepowiednia, którą usłyszy będzie miała niespotykane znaczenie dla świata, lecz musi on zachować ją tylko dla siebie. Faraon długo się zastanawiał czy skorzystać z tego prawa, większość jego poprzedników żałowała tego czynu, lecz żaden nie mógł się oprzeć pokusie.

W końcu, faraon doszedł do komnaty gdzie siedziała na tronie z kości słoniowej wyrocznia. Była nią młoda kobieta o kasztanowej skórze, nieco jaśniejszej od tej, którą zwykle posiadają mieszkańcy Osirionu. Miała czarne jak noc włosy, usta czerwone jak krew i oczy… oczy zakryte za czarną chustą. Na co dzień, faraon uznałby ją za piękną, lecz dzisiaj jawiła mu się jako jakaś zjawa. Kler wyszedł z komnaty i przez ułamek sekundy faraon miał ochotę wyjść z nimi, ale nie mógł – wyjście skompromitowało by zarówno jego jak i przodków.


- Przyszedłem po przepowiednię, dostojna wyrocznio, tę do której mam prawo i do której prawo mieli moi przodkowie. Na mocy starożytnego paktu między moim rodem a Pharasmą – żądam, abyś ją wyjawiła. – wyintonował precyzyjnie patrząc się prosto w oczy zakryte chustą. Przez chwilę wyrocznia nic nie mówiła, nie reagowała i gdy faraon chciał powtórzyć formułkę – wstała.

Zdjęła chustę z oczu ukazując głębokie orzechowe oczy. Ich wzrok nie podobał się faraonowi – miał wrażenie, że przeszywa go na wskroś sięgając głębiej niż on sam jest w stanie sięgnąć. I wtedy przyszła pora na przepowiednię. Z gardła wyroczni rozległ się potężny, kobiecy głos, który zdawał się jednocześnie krzyczeć i mówić szeptem.

- Zdarzyło się to wieki temu. Gwiazda spadła z niebios na niespodziewający się ataku świat, siejąc zniszczenie i rozpacz za pomocą sztormu ognia i popiołu, zmieniając góry w oceany a narody w cmentarze. Dziś pamięta się tylko zniszczenie, lecz Gwiazda przyniosła ze sobą również mrok, który ogarnął świat na tysiąc lat – mrok zarówno w sercach jak i poza nimi. Świat pogrążył się w barbarzyństwie a słońce zasłonił popiół. Był to koniec rasy Azlanti i początek innej. Gdy upadł Azlant, nowe oczy, pozbawione koloru i miłosierdzia, otworzyły się na świat w ciemnych jaskiniach Mrocznych Ziem. I podczas gdy ta rasa prosperowała w swoich upadłych miastach, ukryta przed innymi, nowe nasiona Mroku zaczęły kiełkować. Świat znowu zostanie zgwałcony przez Upadłą Gwiazdę i pogrąży się w chaosie i mroku. Upadną królestwa i znikną nacje.

Faraon wybiegł z komnaty zostawiając za sobą wiedźmę, biegł dalej mijając kler, i dalej i dalej aż do pałacu. Żałował, oj jak on żałował swojej decyzji! Nie mógł nikomu o niej powiedzieć… mógł działać, ale jak?

- Lecz tak jak Mrok wyda swoje plony z ziaren, które zasiał – tak też postąpi Golarion aby go powstrzymać. – dokończyła wyrocznia dla pustej komnaty.

~*~

Cień na niebie

Wielka gala w Złotym Goblinie z zaczęła się wraz ze zbliżającym się wieczorem. Goście z całego Riddleport pospiesznie skierowali się do kasyna, mając nadzieję na rychłą fortunę. 10,000 sztuk srebra było wyjątkowo kuszącą sumą, ale nie jedynym powodem dla którego goście odwiedzali kasyno. Niektórzy szukali pracy, inni byli zaciekawieni formą turnieju, jeszcze inni byli tu po prostu z nudów.


Nabrzeże już od dawna było bardzo zaniedbaną okolicą, tym większe wrażenie z tego powodu zrobił Złoty Goblin. Pięknie odnowione elewacje, nowa farba i przede wszystkim – wysoki na półtora metra złoty posąg goblina z drwiącym wyrazem twarzy. To właśnie przed nim i przed drzwiami kasyna zebrały się największe tłumy.

Tuż po wejściu przez główne drzwi każdy z gości zostaje zatrzymany przez dwie skąpo ubrane piękności ze sztucznymi nietoperzowymi skrzydłami, różkami i ogonem – stylizującymi je na sukkuby. Obie są pracownikami Złotego Goblina a ich zadanie zdaje się polegać na serdecznym przywitaniu uczestników turnieju i uzyskiwaniu opłaty za wstęp. Po opłacie każdy uczestnik musi podpisać specjalny cyrograf. Uzbrojeni strażnicy stoją po oby stronach potężnej skrzyni, do której dodawane są opłaty za wstęp. Oprócz pilnowania skrzyni, strażnicy pilnują wyłapują gości, którzy za bardzo chcą skosztować niesławnego dotyku sukkuba.


Za rejestracją znajduje się hala gier z dziesiątkami hazardzistów, kelnerek przebranych za sukkuby i ochroniarzy, chodzących pomiędzy stołami z grami gdzie krupierzy tasują karty, rzucają kośćmi czy kręcą ruletkami. Wśród tego tłumu skąpo ubrane, z nietoperzowymi skrzydłami piękności serwują drinki i trzepoczą czarnymi rzęsami, flirtownie prosząc o napiwki. Na środku hali znajduje się niewielkie podium z ogromną skrzynią przytwierdzoną do podłogi za pomocą łańcuchów. Po obu stronach skrzyni stoją ochroniarze ubrani w egzotyczne stroje z dworków sułtanów. Każdy z nich stoi z umięśnionym, założonymi na siebie ramionami, z nagim sejmitarem trzymanym za pasem. Wysoko nad tłumem znajduje się miedziana klatka z niewielką istotą o błoniastych skrzydłach i diabelskim, sterczącym ogonem. Stwór ten co jakiś czas uderza o kraty i przygląda się gniewnie gościom hali.

Wśród gości można dostrzec nie tylko mieszkańców Riddleport, ale i podróżników z dalekich krain. Najwidoczniej sława Złotego Goblina dotarła do najdalszych zakątów Golarionu. Jednak to nie oni przyciągają uwagę gości. W tym wesołym tłumie hazardzistów i ekscentryków, pojawiły się nagle pochodnie w kształcie diabelskich wideł z nabitymi na nie kukłami głów. Nad salą zapanowała cisza, pracownice z pochodniami utworzyły tunel, przez który w stronę podium ruszył niski mężczyzna. Zatrzymał się na podium, a tuż przy nim dwa „sukkuby". Mężczyzna był dość pulchny, z rzadkimi czarnymi włosami i w formalnym garniturze. Lewe ramię zamiast kończyć się ręką było zakończone dziwnym kluczem z brązu. Mężczyzna obrócił się w stronę publiczności, ukłonił się i przemówił.


-Witam, witam wszystkich zgromadzonych! Jestem Saul Vancaskerkin, właściciel Złotego Goblina! Witam was w moim skromnym przybytku gdzie tylko dziś wieczór macie szansę oszukać Diabła i wygrać zarówno swoją duszę jak i jego złoto!- pogłaskał skrzynię obok siebie.

- Mam również nadzieję, że jesteście zadowoleni z obsługi jaką zapewniły wam urocze kusicielki Diabła” – publiczność zaczęła chichotać i gwizdać.

- Spokojnie, spokojnie, panowie i panie! Zanim przejdziemy dalej, podziękujmy Staremu Drapowi za obecność w tym wydarzeniu! Nie tylko wypożyczył on tam te przepiękne mroczne anioły, ale też opróżnił skarbce samego piekła aby zapewnić nam złoto na ten turniej! – Saul wskazał na stwora uwięzionego w klatce. Na ten znak Stary Drap wpadł w szał, próbując się uwolnić, krzycząc i wyklinając w swoim przeklętym języku. Publiczność wybuchła śmiechem i zaczęła bić brawo.


- Oczywiście ma on zamiar odzyskać utracone złoto w postaci dusz tych, którzy nie wygrają. Zasady turnieju są proste – grając zyskujecie coraz więcej żetonów. Za pomocą tych żetonów możecie za pomocą łapówki wydostać się z kręgu piekła, w którym obecnie jesteście uwięzieni. Aż do skarbca Starego Drapa. Obecnie wszyscy jesteście więźniami Starego Drapa w pierwszym z kręgów piekła – Avernusie. Jeśli chcecie dostać się do ostatniego kręgu musicie wygrywać gry. Za każdym razem gdy wygracie otrzymujecie złote oko. Za drugie miejsce otrzymacie srebrny ząb, a za trzecie miedziane serce. Te kawałki kości i ciała są walutą używaną w piekle i to właśnie za ich pomocą możecie wykupić się ze swojego piekła. Pierwszy gracz, który wygra jakąś grę po dotarciu do Nessus nie tylko zatrzyma swoją wygraną, ale też otrzyma z powrotem swoją duszą i dziesięć tysięcy srebrnych monet, które Diabeł postawił w tym turnieju! Można oczywiście wymienić żetony za monety przed zakończeniem turnieju, ale jeśli tak się stanie – lub jeśli stracisz wszystkie żetony – cóż, wtedy Stary Drap będzie miał was w garści.”Saul uśmiechnął się paskudnie a stwór w klatce ponownie zaczął się szarpać i wyklinać w piekielnym.

- A to z kolei zapewni wam Znak Diabła i eskortę z naszego uroczego przybytku aż do końca turnieju. Czy ja dobrze słyszę? Czym jest Znak Diabła? Ah, cóż – jest to coś absolutnie przerażającego! Strata własnej duszy! Ale cóż… sądzę, że mogę wam go zademonstrować – bogowie tylko wiedzą czy jest ktoś kto bardziej zasługuje na niego niż ja! Heh, a co mi tam! Nie będą dwa! Dziewczyny! – dwa towarzyszące mu „sukkuby" nachyliły się nad mężczyzną i zdecydowanym ruchem pocałowały policzki Saula, zostawiają rubinowy ślad po pomadce.

- Znak Diabła, przyjaciele! – publiczność zaczęła się śmiać, pogwizdywać i pohukiwać. - A teraz, czas oszukać diabła i zabrać jego złoto! – na te słowa uwięziony w klatce stwór ponownie wpadł w szał, wyklinając na gości.

Wśród publiczności rozniosły się brawa i okrzyki radości. Saul zszedł z podium, a publiczność wróciła do gry. A gier było sporo. Od typowych dla większości kasyn po parę wyjątkowych tylko dla Riddleport czy Złotego Goblina.

Wśród tych gier jest między innymi „Łącznik”. Gra w której zarówno krupier jak i gracz rzucają kośćmi. Najpierw każdy z graczy rzuca kostką o 20 ściankach. Liczba, która wypadnie staje się jego „punktem”. Potem krupier rzuca trzema kośćmi 6-scio ściennym. Każdy kto ma tyle samo ile suma oczek kości krupiera – przegrywa. Po krupierze, gracze rzucają jeszcze raz kością o 20 ściankach. Celem gry jest „połączenie” wyników kości. „Punkt” ma stanowić środek, suma oczek kości krupiera jeden z brzegów, drugi rzut gracza przeciwny brzeg. Jeśli więc gracz wyrzuci 10, krupier wyrzuci 5, to żeby wygrać kolejny rzut gracza musi wynosić przynajmniej 11.


Kolejną grą jest „ghulletka”. Historia tej gry jest wyjątkowo interesująca. Żył kiedyś sobie pozbawiony złudzeń bard i kapłan Calistrii o imieniu Dungo Dziki, znany z tego że jego niewybredne wyzwiska potrafiły zwalić z nóg nawet najbardziej pewnego siebie lorda. Życie jednak nie było zbyt łaskawe dla Dungo gdyż ghoul, który go zaatakował zaraził go gorączką ghoula. Zanim zmarł, rzucił na mieszkańców Riddleport klątwę: jego wyzwiska będą nawiedzać ich przez wieczność. Calistria była tak rozbawiona tą klątwą, że postanowiła ją spełnić – obdarowując głowę Dungo nieśmiercią. Lixy Parmenter, diabelstwo, postanowiła wykorzystać ten fakt i stworzyła grę – ghoulletkę.

Głowa Dungo znajduje się na środku tarczy do ruletki. Gracze obstawiają na które z rodzajów wyzwisk wypadnie: Wygląd, Dziedzictwo, Zachowanie, Higiena, Ubranie, Umiejętności, Ciało, Rasa, Odwaga, Profesja, Mózg, „Coś miłego”. Jeśli wypadnie „Coś miłego” każdy z graczy otrzymuje wartość swojej stawki w nominale o jeden mniejszym, ze złota srebro, ze srebra miedź, z miedzi tylko 1 miedziak.

Oprócz tych dwóch wyjątkowych gier są jeszcze Golem i Skiff. Pierwsza to gra karciana gdzie gra się różnymi rodzajami golemów, druga polega na rzucaniu żetonami. Wśród tłumu słychać już było pierwsze krzyki zwycięstwa i przegranych, pierwsze próby burdy – skutecznie powstrzymane przez ochronę, i pierwsze pocałunki „sukkubów". Wieczór powoli się rozkręcał, a Saul rozmawiał z co poniektórymi gośćmi, zabawiając ich.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 16-05-2012 o 01:13.
Qumi jest offline