Wstał, rozprostował nogi, zarzucił parę razy rękoma... Złapał się za twarz i powoli, rozcierał skórę. Przeciągnął się. Zastałe kręgi strzelały niemiłosiernie.
Przyjrzał się jeszcze raz. Obraz wyostrzał się powoli, jak w obiektywie aparatu.
Tak... 8 osób, z czego dwie wyraźnie wcześniejsze.
Obdarci i zranieni... przerażeni...
Uciął tok myśli.
Nie powinien teraz się nad tym zastanawiać. Nie chciał.
***
Szedł korytarzem. Był on przytłaczający swoją długością i niskim sufitem. Biała, zamknięta przestrzeń, brak możliwości zmiany kierunku.
"Hologramy... Dziwne znaki, gdzie ja k**** jestem?"
Sterylna, nierealna czystość. Brak jakichkolwiek bodźców. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
W pustej ciszy, szum oddechów, i niosący się echem tupot nóg, zlewały się w nieznośny szum, potęgujący poddenerwowanie, skołowanie.
To było zbyt natrętne, by nie być jawą.
Gdziekolwiek nie działa się ta farsa, Zack tam był -naprawdę.
Następstwa były tu boleśnie logiczne. Nieprzyjemne bodźce nie ustawały. Cholera jasna! On się tu znalazł i musi się dowiedzieć, co się dzieje.
Mimo to, milczał. Był w tym momencie pogrążony w sobie. W burzy wściekłych odruchów poznawczych, daremnie usiłujących wychwycić w tym bezsensie choć zlepek, sensownej przydatnej informacji.
Nawałnica pytań w końcu przemogła za sprawą czerwonej widoku za oknem. CO TO DO JASNEJ CHOLERY JEST!?
-K***... - rzucił półprzytomnym tonem.
Powtórzył to jeszcze trzy razy, zmieniając akcent.
Do tej pory wszystko zdawało się tak rzeczywiste... Mógł być w Hmmm... świrówku, albo na oddziale szpitalnym. Ale gdyby flashback zakrzywiał jego postrzeganie, ale wtedy to czy byłoby to aż tak realne. Nie wiedział już w co wierzyć. W realność doznań, czy w cholerny rachunek prawdopodobieństwa.
On usilnie przeczył możliwości znalezienia się w latającym domu wariatów, na orbicie nieznanej, rażącej czerwienią, planety. Prawda?
Jak mógł znaleźć się tak daleko?
Miał już otwierać usta do odpowiedzi, kiedy zauważył, że dziewczyna - jedna z szóstki, świeższych, z błogim uśmiechem zaczęła dobierać się do konsol.
To było ryzykoewn. Nie mogła tego zrobić. Zack wpierw domagał się odpowiedzi, a szperanie przy wszelkim sprzęcie wprowadzało tylko dodatkowy chaos.
Dotknął delikatnie jej ramienia.
-Zostaw to. Na razie. Nie wiem co się do cholery dzieje, ale na pewno jesteś tak samo prawdziwa jak ja. |