Murtagh otworzył oczy.-Aaaaaaaaaaaaaaaaaa, ja spadam!- krzyknął widząc niebo pod stopami. Rozejrzał się jesnek, że niebo jest nie tylko pod stopami, ele wszędzie wokół. To go uspokoiło.Ehh, znowu pewnie nawdychałem się jakiegoś paskudztwa i mam chalucynacje - pomyślał. Odwrócił się, i ujżał, że nie jest sam. strach powrócił. Nigdy wcześniej w jego snach nie było innych osób. To może dziac się na prawdę - ta przerażająca myśl nieomal znowu zmusiła go do krzyku. Nagle usłyszał: - Bądźcie pozdrowieni w imieniu waszych bogów! W co myśmy wdepneli...- słowa te wypowiedział krępy karzeł uzbrojony w młot. - Witaj - odparłemwiesz może co się tu dzieje? Masz pomysł jak się z tąd wydostac? |