Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2012, 18:51   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Konrad, nie da się ukryć, cieszył się z tego, że nie usiadł (jak to miał w zwyczaju) przodem do drzwi. Dzięki temu nie musiał wymyślać żadnych rozpaczliwych sposobów rzucenia się w oczy nowo przybyłym. Trudno było sobie wyobrazić, by zanurkowanie pod stół nie zwróciło czyjejś uwagi. A tak wystarczyło tylko lekko odwrócić głowę.
Kto by pomyślał. Axel.. Cóż za spotkanie po długich miesiącach niewidzenia. Bardzo szczęśliwych miesiącach, podczas których Konrad nie musiał oglądać tej paskudnej mordy. To, że tamten przytelepał się do “Czarnego Złota” było zdarzeniem dość nieprzyjemnym i, czego Konrad był pewien, nie mogło się skończyć pokojowo przy spotkaniu oko w oko, Jedyną w miarę dobrą rzeczą było to, iż Konrad, jak się okazało, nie miał bydlaka na sumieniu. Dla świata to, że Axel nie trafił do krainy Morra było chyba nieco gorsze. Już, co powoli popijający piwo Konrad bez problemu usłyszał, zebrał kompanów i planowali ograbienie czyjejś chaty. Czyżby ich świętej pamięci znajomej z Bogenhafen? Niziołka, zielarka, niedawno zmarła... Wszystko się zgadzało. Tylko co, na demony, Axel robił tak daleko od Altdorfu? Czyżby tatuś przegnał go na cztery wiatry? A może Zena wreszcie stanęła na wysokości zadania i pozbyła się niewiernego małżonka? Jedna i druga opcja były całkiem miłe dla wyobraźni, chociaż zdecydowanie mało prawdopodobne.

Konrad odstawił kufel i przez moment wpatrywał się w uspokajającą się powierzchnię płynu. Zastanawiał się, jak wykorzystać uzyskane informacje - zadziałać na własną rękę, a raczej przy pomocy kompanów, z których paru zawsze było chętnych do wzięcia udziału w porządnej awanturze, czy też może zaprosić do udziału kogoś z tutejszych przedstawicieli prawa. Wizja Axela w ciemnicy była nad wyraz ciekawa. Ale, jak wiadomo, każdy plus ma swoje minusy i dlatego Konrad postanowił pewne poczynania skonsultować z innymi.
Spojrzał na siedzącego na przeciw niego Gomrunda. Zdawał sobie sprawę z tego, że krasnolud będzie niepocieszony tym, że nie dojdzie do małej awantury, połączonej z bijatyką. Ale co się odwlecze...
Krasnolud nie spożył jeszcze zbyt wielkiej ilości piwa i, taką Konrad przynajmniej miał nadzieję, nie powinien zbyt głośno się dziwić niektórym poczynaniom swego kompana.
Gdy tylko spojrzenia Konrada i Gomrunda spotkały się, Konrad położył palec do ust w starym jak świat geście - prośbie o zachowanie ciszy. W tym przypadku chodziło raczej o niekomentowanie na głos tego, co Konrad miał zamiar zrobić. A Konrad wskazał na siebie a potem kciukiem na drzwi. Jego palce zrobiły na stole kilka kroków, a potem ponownie wskazały drzwi. Gestów tych w żaden sposób nie mógł zauważyć nikt z siedzącej za jego plecami piątki.

Krasnolud znał się na tyle z Konradem, że mógł zostawić bez pytań niedokończone piwo i posiłek... dlatego odczekał chwilę aż młodzik ruszył zadek i wstał za nim. Jednak po chwili namysłu sięgnął po kufel w połowie pełny pienistym trunkiem. Nim przytknął go do ust zapuścił żurawia na lewą część sali... nim odstawił pusty na prawy. I dopiero wtedy ruszył do wyjścia, dalej nie wiedząc o co chodzi. Kiedy wyszli z karczmy skierował się za gładkolicym w pierwszy zaułek i spytał wprost:
- Coś się tak młody skwasił jakby ci goblin do piwa nalał?

Konrad uśmiechnął się krzywo.
- Słyszałeś, o czym rozmawiali ci goście, co się niedawno wpakowali do “Czarnego Złota”?
Było możliwe, że nie. W końcu Axel nie wrzeszczał na całe gardło.
- Są spragnieni zdobyczy i planują obrabowanie chatki, której właścicielką jest nieżyjąca niziołka, zielarka - objaśnił. - Nie to jest najważniejsze. Szefem tej grupki, przynajmniej na to wygląda, jest mój ukochany braciszek.
Na znak wielkiej sympatii dla wymienionego splunął na ziemię.
- Nie lubię złodziei, ale nawet gdybym ich kochał, to dla samej przyjemności pokrzyżowania szyków braciszkowi chciałbym mu przeszkodzić. Tylko się zastanawiam, w jaki sposób.

Gomrund dostatecznie długo chodził po tym łez padole aby wiedzieć, że nigdy nie zrozumie ludzi dlatego nawet nie próbował... Konrad za nic miał więzy rodzinne... niepojęte... ale Płonący Łeb nie miał w zwyczaju osądzać swoich znajomych. Przynajmniej tych, którzy przelewali z nim krew a ten młodzik się do takich zaliczał. Brata nie znał, powody sporów go nie interesowały.
- Coś tam słyszałem, głuchy nie jestem - obruszył się brodacz. - Pytanie czy chcesz abyś pokrzyżowali plany sami czy w układach z władzami. Jak sami to damy znać Erichowi i Dietrichowi i tych leszczy połkniemy bez popity... i damy im taki wycisk, że im się odechce ziółek, maści i wywarów. Albo zastanawiamy się nad zaangażowaniem stróżów prawa... i wtedy zobaczymy kto siedzi w tym kantorku, damy znać komu trzeba i złapiemy kogo trzeba na gorącym uczynku. Oczywiście jeżeli zrobią to dziś... bo jutro nasza łajba już wyrusza. To jak mlekowąsie... to twoja decyzja?

- Ze stróżami prawa problem jest jeden
- powiedział Konrad. - Jak już ci w końcu uwierzą, to często chcą, byś za świadka robił. W związku z tym chyba bym ostrzegł tego, co tam zamieszkał i zaproponować mu pomoc.Może uwierzy i przyjmie ofertę. I zysk by mógł być, i przyjemność. Jeśli go napadną w chwili, gdy gości mieć będzie, to damy im wycisk taki, że wprost przeciwnie - i zioła, i wywary, a może i medyk będzie im potrzebny. Może braciszek zmądrzeje. Świnia zawsze była z niego. - Konrad zamilkł na moment i głową pokręcił. - Nie, nie będę świń obrażać porównaniami - stwierdził. - Chodźmy zobaczyć, kogo napaść zamierzają i wtedy się zobaczy, co dalej - zaproponował.

- Jak tam nie chcesz podsłuchiwać braciszka w stodole to tak możemy zrobić. - Płomienny wzruszył tylko ramionami... w końcu był tutaj tylko pomocnikiem. - Wycisk możemy im dać, brzynajmniej się dziadek Dietrich trochę rozrusza bo coś ostatnio chodzi napięty jak wilk kiedy go suka odstawi...

- Chodźmy do przyszłej ofiary napadu.
- Konrad najwyraźniej chciał się trzymać z daleka od braciszka, przynajmniej na razie. - Może nowy mieszkaniec chaty poczęstuje nas jakąś nalewką.

Gomrund skinął głową. Ostatni argument był całkiem niezły.
 
Kerm jest offline