Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2012, 00:03   #8
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Yngvar nie zważając na piekło wokół niego ruszył szybkim, pewnym krokiem w kierunku w kierunku głównego wejścia do gospody. W swoim życiu przeżył już 2 pożary w gospodach z tą różnicą, że obydwa zaprószył on sam. Wiedział dobrze, że strach może go poparzyć znacznie bardziej niż ogień. Podstawową rzeczą w takich przypadkach jest racjonalne działania i nie uleganie emocjom. Drzwi wejściowe były najbliżej, a więc to był najlepszy wybór. Istniało duże prawdopodobieństwo, że za drzwiami czekają przygotowani na niego śmiertelnie groźni wrogowie, ale nie przejmował się tym. W końcu nie dla zabawy nosił ze sobą wielki dwuręczny topór, który nie raz i nie dwa ratował mu życie. W połowie droga usłyszał dźwięk. Dźwięk pękającej pod wpływem żaru belki. Belki, która podtrzymywała część dachu. Dachu, który właśnie walił się najemnikowi prosto na głowę. Przeciętny człowiek nie wykonał by najmniejszego ruchu i zginąłby na miejscu. Doświadczony żołnierz zorientowałby się w sytuacji i zrobił szybki unik, ale i tak dach byłby zbyt wolny aby uniknąć swojego końca. Mistrz fechtunku także nie dałby rady. Jednak Yngvar nie należał do żadnych z nich. Był jednym z tych ludzi w których instynkt brał górę nad rozsądkiem. Było w nim coś pierwotnego co niewielu pośród żyjących nosi w sobie. W czasie krótszym niż wypowiadał przekleństwo, zdjął swoją broń z pleców i całą siłę jaka miał w mięśniach rąk i ramion włożył w potężne zachmachnięcie się. Drewniany dach rozszczepił się na dwie połowy, które opadły na ramiona Yngvara. Gwałtownym ruchem strząsnął je z siebie. Nie czuł bólu, ale miejsca na które spadł rozżarzony dach będą odczuwały tego skutki jeszcze przez długi czas. Teraz doga do drzwi była zablokowana i buchał w niej taki ogień, że sam diabeł nie wyszedł by bez szwanku, gdyby tam wszedł. Rozejrzał się po sali i spostrzegł drzwi prowadzące do kuchni. Okrążył epicentrum pożaru, gdzie spadły fiolki z substancją i po kilku chwilach był przy drzwiach. Nie zatrzymując się przebił się przez cienkie drzwi i wbiegł do pomieszczenie kuchennego. Naprzeciwko niego były kolejne drzwi. Biegnąc przez kuchnię kątem oka dostrzegł wciąż żyjącego młodego pomocnika kuchennego przygniecionego przez regał z ciężkimi metalowymi naczyniami. Nawet w jego nikczemnym sercu znalazła się odrobina litości dla chłopca, którego czekała śmierć w płomieniach. W pełnym biegu zrobił zamach swoim toporem i głowa chłopca potoczył się po podłodze zostawiając za sobą czerwoną smugę. Drzwi przed nim były wykonane z znacznie grubsze niż poprzednie i dodatkowo okute żelaznymi wzmocnieniami, więc zdecydował się nie wyważać ich. Podejrzewając, że za drzwiami zapewne już ktoś na niego czeka i raczej nie chce mu dać całuska, nacisnął klamkę.
 
Boreiro jest offline