Mruk: twoja krótka drzemka zostaje szybko i boleśnie przerwana kiedy nagle czujesz że ktoś z impetem na ciebie wpada, a raczej cię taranuje i biegnie dalej. Poturbowany podnosisz się pomiędzy fioletowymi kłębami mgły.
Bartolini: bieganie po niewidzialnym i z pozoru nieistniejącym gruncie jest dla ciebie nowością. Czujesz się przedziwnie, nogi uginają się pod tobą, jakby miały się połamać, ale mimo wszystko biegniesz – sam nie wiesz jakim cudem. Może panika dodaje ci sił. Po bliższym „przywitaniu się” z kocim członkiem drużyny biegniesz dalej i nagle zdajesz sobie sprawę, że za każdym razem gdy twoja stopa dotyka gruntu rozlega się podejrzany odgłos, łomot, jakby ktoś żelaznym młotem bił o ziemię. Jesteś w szoku i dopiero po chwili zdajesz sobie sprawę, że wspomniane wyżej echo jest czymś nienormalnym. Zatrzymujesz się, a gdy tylko wypowiadasz słowa:
- ... wiecie może gdzie my jesteśmy?.....
coś w otoczeniu się zmienia...
wszyscy
Szmery które słyszeliście dotąd były tylko ciszą przed burzą. W odpowiedzi na niewytłumaczalny hałas wywołany bieganiem Bartoliniego, pustka zadrżała i odezwały się z niej setki agresywnych, skrzeczących i piszczących głosów. Wszyscy nieruchomiejecie, przytłoczeni tym zjawiskiem, a wówczas echa ryków, wrzasków i syków powoli cichną.
To dotyczy Ciebie. Tak,
ciebie! Kątem oka zauważasz nagle jakiś gwałtowny ruch we mgle. Czy to jest...?! TAM!.... Spoglądasz w to miejsce, ale fioletowawe kłęby mgły wiją się, toczą, powoli i spokojnie, nieprzejęte twoim zdumieniem. Niech to... Wydawało mi się, że... że!!!.... – znów odwracasz głowę o ułamek sekundy za późno, fioletowe kłęby opadają i widzisz tylko czarną otchłań. – Nic... nic tam nie ma... NIC nie ma...! Ale coś się ruszało, na pewno, coś się...! Chyba...