Wpatrujac sie w otchlan probuje ochlonac. Nadstawiam uszu. Bije nerwowo koncem ogona na prawo i lewo. Cholera, mysle sobie, jesli ja mam byc taki jak on, to niech no tylko sie polozy i przymknie te kaprawe oczeta...
Diabli nadali. Skoro zagrozenie moze spasc z kazdej strony, jedno ucho na wprost, drugie w kierunku "przyjaciol".
Powtarzajac w myslach mantre "wyjdznopokazsie..." czekam na reakcje otchlani, przeczekam ja, w koncu musi sie cos zmienic, cos sie tam poruszylo, wiec znowu sie pokaze, no chyba, ze jest straszliwie upierdliwe, a skoro wlasnie takie jest, to nie pozwoli na drzemke i da znac halasujac...
__________________ Znowu boli (blog)... |