Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2012, 23:40   #17
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy Sylwia ruszyła do wyjścia, Spieler podniósł się ze zbyt niskiego, niziołkowego krzesełka tak samo co najmniej jak ona żwawo, czym pewnie wprawiłby kompanów w niejakie zdumienie, gdyby na wyścigi nie dziwowali się już drugim Malthusiusowym problemem.
Idę z tobą – mruknął niegłośno, ale rad wyraźnie z takiej możliwości. W jedną garść chwycił kurtkę, drugą zaś po krótkim wahaniu uniósł do ust w trzeciej części dopiero opróżniony kufel. Wychylił bez poszanowania zupełnie dla zacności trunku, po wszystkim sapnął za to z głębokim uznaniem. Wtedy zmieszał się nieco pod spojrzeniami towarzyszy i chociaż nikt go o nic nie pytał, na odchodnym dorzucił pośpiesznie:
– Żeby się tym gnojom nie zechciało równać rachunków przypadkiem... Głupsi mogą być, niż wyglądają.

*

Tak jak wyszedł z chatki zielarki za Sylwią, tak i z początku za nią maszerował. Po ochroniarsku. Dwa, trzy kroki z tyłu, jeden w bok, żeby wszystko widzieć. Bez oporów pozwolił siwowłosej dziewczynie prowadzić, w końcu to ona wiedziała czego i gdzie szuka. Do tej pory chyba nieźle działało, miało nawet swój urok. Mądrzy ludzie mówią, że każdy powinien na tym się skupić, na czym wyznaje najlepiej. Na przykład taki Dietrich Spieler dosyć o niewieścich tyłkach wiedział, żeby uznać, że przed nim kręci się właśnie piekielnie urokliwy.
Ale dawno nauczył się godzić męskie i ochroniarskie powinności. Przesiąkł tą robotą na wylot przez te wszystkie lata. Pewnie niewiele rzadziej by zerkał na boki, gdyby wcale nie ścieli się w Czarnym Złocie z bandą starszego Sparrena. Swoją drogą kto by pomyślał, że w takich okolicznościach zapoznają braciszka Konrada. Rodzinka... Szlag by ją.
Niegrzecznie byłoby czekać na kolejną zachętę, zdusił więc w zarodku głębokie westchnięcie i przyspieszył kroku.

– Sylwia... – zaczął ostrożnie, jakby wkraczał na nieznany i niebezpieczny teren. – Nie myślisz chyba, że to na ciebie się gniewam? Jeśli na kogoś mogę, to tylko na siebie... – Pokiwał smętnie głową, ale zaraz zdobył się nawet na krzywy uśmieszek. – Niby stary chłop, a ostatnio nieznośny, jak zakochany tragicznie prawiczek...

*

Po powrocie nie pchał się do jaja, bo już zdążył je sobie obejrzeć. Niespecjalnie udzielał się też w rozmowie. Przysiadł z powrotem na skrzypiącym ostrzegawczo krzesełku i zaopiekował się troskliwie nowym kuflem piwa. Ale gdyby ktoś go z niewiadomych przyczyn uznał za bardziej interesującego od niezwykłego nabiału Sylwii i trochę bardziej przyziemnych problemów Malthusiusa, dostrzegłby pewnie w jego nastroju nie taką znów subtelną zmianę. Jakby spacerek po Weissbrucku utrwalił, a może i pogłębił, dobroczynne efekty przepychanki w Czarnym Złocie.
 
Betterman jest offline