Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2012, 17:02   #11
Bloodsoul
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
Jako przedostatni na miejsce przyszedł Marlowe. A właściwie przybiegł. Jak na ironię przysnęło mu się czekając na uśnięcie matki, ponieważ ojciec pracował na nocną zmianę. Sumienie dręczyło Marlowe na tyle, że ten podświadomie odwlekał wyjście z domu. Dokańczał szkicować jeszcze ostatni z malunków z serii nocnych mar, a gdy przypomniał sobie o liście pożegnalnym - naskrobał parę zdań w czasie o wiele za długim niż to wymagało, był rozczulony. Podświadomie pragnął, by reszta grupy wyruszyła bez niego, zapominając i nigdy sobie o nim nie przypominając. Zresztą miał takie przekonanie, że nie obchodzi reszty w jakimś większym stopniu. Był samotnikiem, lecz starał się tego nie pokazywać, otwierał się na ludzi kiedy tylko mógł, miał większe ambicje, chciał zostać kimś, mimo skromnej przeszłości. Czekał na zmiany. Wyprawa była okazją, lecz nie na tyle pewną by zostawić Marlowe bez zmartwień i niepewności. Jedynym, który wiedział o jego wątpliwościach był nieco młodszy od niego ćwierćelf - Taelryn, z którym najbardziej przyjaźnił się siedemnastolatek, i któremu zwierzał się najczęściej.

Przybył, na sobie miał brązowe płócienne, dość znoszone spodnie i wymiętą białą płócienną koszulę. Na plecach sporych gabarytów plecak, a na ramieniu torbę podręczną, z której wystawała głowica bliżej nieokreślonego przedmiotu, którego nikt wcześniej zobaczyć okazji nie miał. Ów głowica miała kształt matowej, ciemnoczerwonej, a być może już bordowej kuli w objęciach jaszczurczej dłoni z wielkimi pazurami jak na niejednym rysunku Marlowe. W oczy mógł rzucić się przypasany do prawego boku sztylet w szmacianej prowizorycznej pochwie.

-Dotarłeś w końcu.- zareagował jako pierwszy Taelryn. -Żeś się zasapał. - dodał złośliwie, lecz z przyjacielskim uśmiechem na twarzy.

Bez chwili namysłu wyciągnął z torby luźny szkic i pokazał reszcie. Powiedział, równocześnie odpowiadając na słowa przyjaciela:

-Dobra, już dobra, spójrz tylko, mój ostatni koszmar.. - uśmiech, który wymalował wnet twarz Marlowe mógł świadczyć tylko o tym, że ten miał trochę nie równo pod sufitem, co zresztą pewnie wszyscy zebrani dobrze wiedzieli. Dziwoląg zostanie dziwolągiem do końca. Grr. Odejdźcie podłe myśli - pomyślał.



Gdy atmosfera się rozluźniła i wszyscy byli gotów wyruszyć, Marlowe przypomniał sobie o ważnej dlań rzeczy. Doskoczył ponownie do ćwierćelfa, rozejrzał się po reszcie czy aby nikt nie zwraca większej uwagi, rozwarł torbę, wyszeptał parę słów w lekko spiczaste uszy koleżki i obu im w jednym momencie wymalował się szczery uśmiech na twarzy.

W torbie było fajkowe ziele, mało dostępny młodzieży, ukradzione kilkadziesiąt minut wcześniej z torby jego matki.
 
Bloodsoul jest offline