Ronniel zerknął na rysunek. Uśmiechnął się pod nosem i podniósł lekko brwi. Wyszczerzył zębiska w paskudnym uśmiechu.
- Wygląda jak stary Otto, ten dziad z chaty - pomachał chwilę rękoma tak jakby nie mógł za bardzo określić tego co chce powiedzieć. W końcu dodał, mówiąc do ich złotej rączki - twój sąsiad Orik.
Elf słynął z tego, że czasem potrafił palnąć jakieś głupstwo, które było albo niesmaczne, albo kogoś obrażało. On się z tego śmiał. Miał taki... wisielczy humor... Może dlatego większość sędziwych mieszkańców miała go za jakiegoś najgorszego rozrabiakę. Mimo tego, że to Taelryn podkradał więcej zapasów.
Oddał Marlowe jego dzieło i stanął na uboczu. Popatrzył na księżyc. Wziął tajemniczy amulet, który dostał od ojca... nie wiedział co oznaczał... do dziś... może ktoś w drodze powie mu co znaczy napis na ostrzu jego sztyletu i ten dziwny wisiorek. Miał taką nadzieję. |