Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2012, 12:02   #7
Sketch
 
Sketch's Avatar
 
Reputacja: 1 Sketch nie jest za bardzo znanySketch nie jest za bardzo znany
Nie mógł narzekać, gdyż w gorszych warunkach było mu niegdyś przebywać. O wiele gorszych. To jest właśnie wdzięczność świątyni. Nie rozumiał tego, czemu ludzie oddający życie w słusznej sprawie są tak obojętnie traktowani. A on był jednym z nich.

Podróż nie należała do najcięższych. Za sprawą niemałego doświadczenia zniósł to całkiem przyzwoicie. Pomimo tak młodego wieku wspiął się wysoko po szczeblach żołnierskiej drabiny i nie jedno przeżył. Większe lub mniejsze bunty, jak chociażby te na Io, małe spory ze strony wiecznie nienasyconych potęgą korporacji i wiele, wiele innych. Walczył za dobrą sprawę. W każdym bądź razie tak uważał, a nawet mało tego: Był świecie przekonany, iż sprawy świątyni są sprawami nadrzędnymi.

Na długo przed lotem dostał szczegółowe rozkazy. Do jego zadań należało podporządkowanie się świeckiemu inkwizytorowi, którego również miał chronić bez względu na cenę. Następnie wszystko uległo zmianie. Dostał awans, a jako sierżant miał wypełniać polecenia kogoś innego, mianowicie maga.

Jeszcze większe zmiany zaszły po dotarciu na miejsce. Mag Biskur został zamordowany. Ku jego zmartwieniu nie pozwolono mu osobiście przekonać się co zaszło. W obecnej sytuacji wiedział jedynie tyle, iż cała załoga zmuszona była wracać na ziemie. Zwłaszcza młody uczeń maga. Zaś żołnierze trzymający wartę w dniu przestępstwa mieli zostać przeniesieni gdzieś na peryferie układu. Rzecz jasna to była bujda. Dobrze wiedział, że tych dwóch będzie szczegółowo przesłuchiwanych, a następnie znikną w nieogarniętej przez zwykłego śmiertelnika strukturze świątyni. Przestaną istnieć dla świata. Dla tego świata.

Ktoś krzątał się na zewnątrz. Aferad dobrze zdawał sobie sprawę, iż powinien sprawdzić kto to, albo raczej wysłać paru żołnierzy by oni to sprawdzili. Zrezygnował z tego zamiaru. Nadal siedział na jednym z piętrowych łóżek zastanawiając się czy rzeczywiście awans jest takim zaszczytem. Gdyby mógł wybierać wolałby biernie uczestniczyć w gromieniu rebelii, oddawać życie w słusznej sprawie zamiast siedzieć tu w uniformie i zdawać się na łaskę losu.

Raz jeszcze zerknął na jedyne zwierciadło w pomieszczeniu. Widział twarz całkiem przeciętną jak na standardy żołnierskie. Brązowooki brunet siedział w bezruchu. Był taki sam, jednakże całkiem inny od reszty zajętych własnymi sprawami żołnierzy. Inność nie polegała na tym, iż jego zbroja była o wiele czystsza niż reszty.
 
Sketch jest offline