- Adeus Emperor. - mruknęła Cassiopeia, wyskakując na tyły budynku, po czym odpaliła silniki, wznosząc się ku niebu. Pobłogosław mój umysł, bym się oparła pokusom.
By me myśli pozostały czyste i by uderzały w Chaos z siłą świętego młota.
Pobłogosław me serce aby powściągnęło gniew i pozwoliło mi zabijać w ciszy.
I chyba doczekała się tego błogosławieństwa, bo milczeniem przyjęła pociski i wiązki laserowe szybujące wokół niej. Cassiopeia jest jak serafia. W locie celem niemożliwym do trafienia, a mimo to ściągającym uwagę obrońców. Jest wabiem doskonałym. Duch maszyny "Anielskich Skrzydeł", jak nauczono ją nazywać plecak odrzutowy, wyłączył silniki, by uniknąć uszkodzeń. Poszybowała jeszcze wiele dziesiątek metrów, ostatecznie, ciężko, lądując za zachodnim czołgiem. Osłonięta jego własnym pancerzem od znacznej części ognia heretyków.
Meltabomba wylądowała pod predatorem, a Cassiopeia rzuciła się do zabudowań z tyłu pozycji heretyków. Stamtąd albo zwróci na siebie większą część uwagi zdrajców, albo będzie w stanie ich szybko przetrzebić. Obie opcje są doskonałe. Oczywiście o ile uda jej się dobiec. |