Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2012, 13:32   #286
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Cadarn zatrzymał się na chwilę kiedy Aldric do nich krzyknął, Dernhelm stał tuż za nim, a przed nimi otworzyła się kolejna droga donikąd. Był ciekaw, czy to faktycznie on sprawił, że żelazny wojownik ożył...Odwrócił się aby po raz ostatni spojrzeć na leżącego oficera, jego obecność tutaj była mu nie na rękę, ale choć trudno było mu to przed sobą przyznać, nawet polubił gondorczyka. Cieszył się, że to nie on musi go zabić...Kiedy miecz żelaznego olbrzyma zatopił się w jego ciele, Cadarn odwrócił się w stronę nieznanego wcześniej korytarza.

- Za mną. - Krzyknął do Logana i pobiegł przed siebie.

Już po chwili gorączkowo próbowali poszerzyć wyrwę w murze prowadzącą zdala od żelaznego giganta, ten jednak zbliżał się nieubłaganie. Cadarn oczami wyobraźni już widział siebie nabitego na jego miecz, kiedy niemal w ostatniej chwili udało im się przecisnąć przez wyłom i uciec, przynajmniej na chwilę, poza zasięg mechanicznego wojownika. Głuche i potężne uderzenie, które wstrząsneło ścianą działową gdy tylko przeszli na jej drugą stronę, dawało wyobrażenie jak olbrzymią siłą musiał dysponować golem.

Zbiegli schodami, które znajdowały po drugiej stronie skalnego wyłomu, byle dalej od żelaznego koszmaru, A kiedy się skończyły zatrzymali się na chwilę nasłuchując i łapiąc oddechy. Na szczęście oprócz gryzącego dymu, który sączył się z pomieszczenia, z którego właśnie uciekli, nic więcej nie próbowało się wydostać. Wyglądało na to, że golem nie będzie ich ścigał. Pomieszczenie na dole, otwierały potężne kolumny, znajdujące się u wejścia na schody, a w całym pomieszczeniu unosił się smród jak z dołu kloacznego.
Zwiedzili pobierznie pomieszczenie, ale oprócz źródła smrodu nie znaleźli nic sensownego. Cała południowa część kompleku pokryta była gównem, które sięgało powyżej kostek, Cadarn wysłał Dernhelma, aby sprawdził, czy nie ma tam przejścia dalej, a sam zajął się eksploracją północej części. Wydawało się, że jedyną drogą naprzód, była kolejna wyrwa w ścianie naprzeciwko schodów, gdyż tamtędy właśnie wydostawał się dym.

Korytarz rozszerzał się po chwili w naturalną grotę z której, z oddali dobiegał szum wodospadu. Cadarn zatrzymał się gwałtownie, Dernhelm krzyczał coś koło jego ucha, on jednak skoncetrował wszystkie zmysły na nowym zagrożeniu, które właśnie oblizało się oblbrzymim językiem i rzuciło się na nich wymachując, na ile pozwalał korytarz, potężną, zrobioną z pnia drzewa maczugą.

Cadarn rzucił się do ucieczki, nie patrząc nawet na towarzysza, wbiegł na schody licząc na to, że Troll pobiegnie za nimi, potem tylko przedostanie się obok golema i przy odrobinie szczęścia zaczną walczyć między sobą. Potężny hum dobiegający z za jego pleców spowodował, że Cadarn odwrócił się na chwilę. Ujrzał potężne, nabite mięśniami ciało trolla, próbującego przedostać się pomiędzy kolumnami, te jednak zdawały się nie zwarzać na jego usiłowania.

Dernhelm niewiele myśląc wbiegł na szczyt schodów, aby zwabić golema, Cadarn usłyszał kilka stuknięć, by po chwili usłyszeć, że olbrzym z żelaza przestał się ruszać. Faktycznie, kiedy Cadarn dotrał na szczyt schodów zauważył czarną kałużę u stóp mechanicznego wojownika. Miał tylko nadzieję, że nie ożyje po raz kolejny.

- Ani mi się waż kopać w to cholerstwo! - Rzucił gdy z należytą ostrożnością przeciskali się koło niego, aby wrócić do pomieszczenia z dźwigniami. - Gotowe ożyć jak ostatnio.
- Koło trolla nie przejdziemy, spróbujmy zatem zrobić użytek z tych dźwigni, może odkryją inną drogę. - Dodał po chwili.

Całe pomieszczenie wyglądało jak pobojowisko. Minęli zabitego Aldrica i dwóch gondorskich żołnierzy, cały czas zwracając uwagę czy golemy znowu nie zechcą na nich zapolować. Na szczęście nic takiego się nie stało. Pierwszy golem, swym mieczem rozkruszył runiczną tablicę, nad którą Cadarn główkował jeszcze kilkadziesiąt minut temu, odsłaniając zawartosć niszy, która była tam ukryta. W powietrzu unosił się tam w jasnoniebieskiej poświacie dwuręczny miecz lekko obracając się w pionie.

Cadarn stał jak zaklęty patrząc na miecz, przypomniał sobie swoją ostatnią wizję.

- A więc miałeś rację ojcze...Miecz Światła. Broń, która może zmienić oblicze wojny. - Powiedział bardziej do siebie niż do kogoś innego. Odrzucił swoją starą wysłużoną włócznie, która ratowała mu życie tyle razy. I podszedł do wnęki, w której znajdował się miecz, kiedy z zamyślenia wyrwał go głos Dernhelma.

-Znając krasnoludy nie tylko runy pilnują, by broni nikt nie skradł... Pewnie gdzieś tu jest jeszcze dziesiątka innych pułapek strzegących miecza przed intruzami...- burknął.

- Cadarn warknął. - Możesz mieć rację Rohańczyku. - Splunął pod nogi, wciąż walcząc z pokusą, żeby chwycić miecz. - Ale jeśli tu są i tak nie potrafimy ich odnaleźć. - stwierdził przyglądając się wnęce, szukając czegoś co mogłoby przypominać mechanizm obronny. - Szkoda czasu. - splunął raz jeszcze, tym razem w dłonie i sięgnął po miecz.

Cadarn nie miał zbyt wiele doświadczenia z takim orężem, wydawał się nieporęczny, lecz gdy tylko chwycił rękojeść, poczuł, że miecz jest świetnie wyważony i lżejszy niż wynikało to z jego budowy. Mimo, że był to dwuręczny miecz, można nim było wywijać młynki jedną ręką jak dziecienną zabawką, a ostry był jak brzytwa.

Góral uśmiechął się szeroko. - Przeszukaj Aldrica, może ma przy sobie jakieś rozkazy. - Rzucił mimochodem, cały czas patrząc na miecz, który lśnił w jego dłoniach. - I sprawdźmy co ta broń potrafi. - Powiedział patrząc w kierunku z którego wciąż dobiegały odgłosy wściekłego trolla.
 
Fenris jest offline