Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2012, 11:11   #22
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Mezzo uważnie wysłuchał nowinek od żołnierzy po czym zagwizdał z wrażenia.

- A więc ten wasz zatwardziały dowódca nie jest aż tak twardy jak się przechwalał? - skomentował najpierw, kiwając głową na boki.

- Otworzyłem mu drogę do leża nekromanty, tak jak prosił. Jako, że jednak nie przepadał za moją osobą oraz zdawał się być odpowiednio wyposażony do odwiedzenia nekromanty - ja udałem się zobaczyć co z moim znajomymi - wskazał na grupę.

- Miałem wrócić po godzinie, ale jak się okazało moim towarzysze sami dali sobie radę. Postanowiłem więc że moja przysługa tym razem będzie dla dowódcy gratis, skoro jego część umowy została sama z siebie wykonana. - podrapał się po bródce.

- Szkoda mi jednak trochę gnoma... był bardzo sympatyczny... - westchnął, ale bez jakichkolwiek deklaracji.

Żołnierz patrzył przez chwilę z otwartymi ustami na Mezzo, aż jeden z jego towarzyszy szturchnął go w plecy.
- Aha! Zatem przyznajesz się, że wprowadziłeś ich do jaskini nekromanty! Zatem jako rycerze sprawiedliwości obarczamy ciebie... i tych, co są z tobą odpowiedzialnością za sprowadzenie go z powrotem do naszego obozu! - powiedział w końcu z tryumfalnym uśmieszkiem na twarzy.

Mezzo uniósł brew i zachichotał.

- Wolałbym szukać tego smoka co pożera rycerzy w okolicy, ale w sumie jeśli ich uratujemy to zdobędziemy też niezłą przynętę... może sam przyleci? - odpowiedział jakby w zadumie, nieco lekceważąco.

Wtedy do rozmowy wtrąciła się Mirith głośnym chrząknięciem.
- Nie żebym miała kwestionować wasze genialne pomysły. - powiedziała. - Ale po jakie licho chcecie ściągać tu te grasujące po okolicy smoki? Przypominam, że mamy nieco inny cel naszej wyprawy.

Prawdomówność była cechą wysoko cenioną w wielu kręgach, lecz niekiedy głoszenie prawdy mogło się okazać bolesne dla głoszącego. Dlatego też w odczuciach Rhoudana uznanie mieszało się z brakiem zadowolenia. To ostatnie nieco się powiększyło, gdy przedstawiciel nowo przybyłych zaczął coś bąkać o odpowiedzialności.

- Byłem pewien - powiedział na głos - że rycerze sprawiedliwości wyrośli już z czegoś takiego, jak pojęcie odpowiedzialności zbiorowej. A tu taka niespodzianka. Powiedz lepiej, mój drogi, ile zapłacicie za to, że wyręczymy was w poszukiwaniach i odwalimy za was tę robotę? - spytał.

Półork, wyraźnie zbity z tropu, patrzył się przez chwilę tępo na Rhoudana, zaś Mirith warknęła z niezadowolenia że jej uwaga została zignorowana.
Ten sam żołnierz jednak momentalnie na powrót przybrał groźną minę i chciał coś powiedzieć, jednak uprzedziła go jego elfia towarzyszka, szturchając go w ramię i mówiąc:
- Będziecie mogli w nagrodę zrabować wszystkie kosztowności w kryjówce nekromanty. - oznajmiła. - Jestem pewna, że ktoś taki jak on posiada dużo użytecznych dla was magicznych przedmiotów... i czegokolwiek innego, co uznajecie za cenne w swojej branży.

Siegfried naprawdę szukał wielu powodów dla których nie powinien po prostu porozciągać wnętrzności kwiatu rycerstwa po polanie, a resztki wrzucić do portalu.
~ Pomysł nie głupi, nie będzie żadnych dowodów ~ pomyślał, uśmiechając się krzywo pod nosem. Dołączył do pozostałych, będąc jeszcze lekko niewyspanym i krótko mówiąc - wkurwionym z tego powodu.
- Wybaczcie braki w mojej dyplomacji, ale przychodzicie tutaj z samego rana budząc mnie i celując kuszą we mnie, mojego pupila i moich... Towarzyszy, a zaraz potem wysyłacie na poszukiwania cholera wie czego w zamian *pozwalając* zabrać coś, co i tak możemy sobie wziąć. Podajcie mi chociaż jeden powód, dla którego nie powinienem wzbogacić wami diety Kriega? - Powiedział, pozwalając smokowi wstać z ziemi i wyprostować się, dając do zrozumienia że twarda skóra gadziny może być pewnym problemem dla bełtów.

~Ale ja nie chcę... - odpowiedział rycerzowi w myślach smok, przeciągając się leniwie. Efekt został jednak osiągnięty, przynajmniej połowicznie. Wnet okazało się też, że żołnierze znają nazwisko Jaggerwock, o którym zaczęli szemrać między sobą.
Nieugięta wydawała się tylko elfka, która odezwała się już wcześniej.
- Groźbami niczego nie zdziałacie, mości rycerzu. - powiedziała opuszczając broń. - Możesz nimi wesłać jedynie zgubę na siebie, oraz na swoich towarzyszy. Nie muszę wam chyba tłumaczyć, jakie kroki podejmie Srebrna Ręka, jeśli nie wrócimy do obozu?

- Mości panienko, możemy spędzić cały ranek porównując siły Scareglare, gdzie jak zapewne wam wiadomo walczy się od urodzenia aż po kres dni, z tymi będącymi na usługach Srebrnej Ręki. Możemy również usiąść spokojnie i wymienić się ofertami i informacjami. Poza tym... - Rzekł uśmiechając się ironicznie i robiąc kilka kroków naprzód - to chyba wasi ziomkowie zaczęli używać tej najczystszej z form dyplomacji jako pierwsi, chyba że w Srebrnej Ręce celowanie do kogoś z kuszy mieści się w wąskich granicach zasad dobrego wychowania?
- Nie pierdol i wyglądaj groźnie - odezwał się jeszcze półgębkiem po smoczemu do swojego smoka.

~Psh, jak chcesz - odparł na odlew Krieg rycerzowi w myślach. Smok zrobił dwa kroki do przodu, wziął głęboki oddech i ryknął przerażająco, prosto w żołnierzy, aż się ptaki z całej okolicy zerwały do lotu i prawdopodobnie wszelka inna zwierzyna uciekła.
Zaś zbrojni przez dłużej niż chwilę wyglądali, jakby mieli popuścić w gacie. Zresztą kto wie, może faktycznie tak się stało?
Jedynie elfka wciąż pozostawała niewzruszona.
- Dosyć! Nie będę ulegała dziecinnym groźbom podrzędnego szlachciaka! - warknęła. Zdjęła rękawicę i gwizdnęła głośno palcami. Przez chwilę nic się nie działo, jednak rychło wszyscy usłyszęli trzepot skrzydeł i wkrótce ujrzeli dwa wielkie, pierzaste węże szybujące ku wzywającej je wojowniczce.


- Twój ruch, rycerzyku. - syknęła, kiedy stwory wylądowały po obu jej bokach.

- Ładne... a co potrafią? Chętnie dodam je do swojego repertuaru... - spytał Mezzo.

- A co do leża nekromanty, to chętnie oczywiście pomogę... choć przedmioty w leżu nekromanty mogą okazać się dla mnie bezużyteczne - dlatego wolałbym jeszcze coś jako wynagrodzenie. Szczególnie, że moja pierwotna umowa obejmowała pomoc przy pewnej kobiecie gigantce, a ta już sobie poszła... nie chodzi mi o złoto... raczej o...- przyjrzał się elfce dokładnie - usługę. - puścił do niej oko i zachichotał.

[i]- Ale już tak na poważnie, myślę że zgodzi się ze mną również nasz przegroźny rycerz jeśli powiem, że możemy pomóc w zamian za informacje i pomoc. Jakie i jaką pomoc uzgodnimy przy stole po naszej małej misji. Możesz i mieć dwa Quetzalcoatle, jak mnieman, ale ta walka może cię sporo kosztować - nasz wszystkich - i wolałbym tego uniknąć.

- Haha, cokolwiek to jest, genialnie pasuje do elfów... Takie niewieście i kolorowe! - Krzyknął Sieg z zainteresowaniem patrząc na dwa cosie. Widząc jednak, że pozostali jakoś średnio lgną się do walki, także i rycerz olał temat.
- Cóż, ja za to prawdopodobnie coś dla siebie u nekromanty znajdę. Jako jednak, że nie jestem organizacją charytatywną, przyłączam się do prośby naszego niziołka. Właśnie, będąc już przy gigantce - wygrzebał z torby wręczoną mu przez kobietę różdżkę [i]- w skrócie to był powód jej rośnięcia i zmniejszania się, podobno zostało koło trzech ładunków i pewnie zrobisz z tego więcej użytku, niż ja [i]- powiedział Sieg, wciskając przedmiot Mezzowi do ręki.
- Wracając jednak do głównego, trapiącego nas tematu - nie przedstawiłaś się - rzucił już bez żadnych tytułów do elfki - a skoro mamy razem pracować, muszę wiedzieć z kim mam niewątpliwą przyjemność - w trakcie konstruowania zdania odpiął paski trzymające rękawice i wyciągnął nagą dłoń do kobiety.
- Siegfried Jaggerwock, i żaden ze mnie podrzędny szlachciak panienko, zapraszam do Scareglare jeżeli w to wątpisz, bo odwagi widać ci nie brakuje. Ah, ten z tyłu to Krieg i mimo moich namolnych próśb, nie jest głodny i żadnego z was nie zje.

Wojowniczka zmierzyła obu mężczyzn spojrzeniem, zaś "żołnierze" za nią stojący jakby odzyskali wiarę w siebie po usłyszeniu, że Krieg nie zamierza nikogo zjeść. Elfka westchnęła z uglą.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - powiedziała, po czym uścisnęła wyciągniętą dłoń Siegfrieda. - Nie lubię zbędnego rozlewu krwii. Nazywam się Simenera. Co do dodatkowej zapłaty, to będziecie musieli rozmawiać z naszym skrybą w obozie. On się zajmuje stanem finansów i wyposażenia u nas, więc będzie wiedział co i jak.
Wężowe bestie również zrozumiały, że żadnej walki raczej nie będzie, bo przestały się stroszyć i położyły się wygodnie na ziemi.

- Taaa... a mi nikt nie poda ręki? - odparł urażonym tonem niziołek. - Jak już wspominałem, z mojej strony oczekuję czegoś innego niż wyposażenie czy złoto w zamian. - powtórzył.
Simenera spojrzała na Mezzo z nutką politowania, ale i jemu podała dłoń.
- Zatem pomożecie nam? - spytała.

- Ja jestem za. - odparł niziołek.
Elfka rozejrzała się po pozostałych członkach drużyny, jednak u nikogo nie dostrzegła żadnego sprzeciwu, więc powiedziała:
- Dobrze zatem, zwińcie obóz i chodźcie z nami.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline