Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2012, 08:46   #38
Fenriz
 
Fenriz's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodze
Młodzi poszukiwacze przygód wykazali się wielką ostrożnością, czy wręcz nieufnością. Tajemnicza kobieta zamknięta w klatce budziła wiele podejrzeń i lęków wśród członków drużyny.
Mimo to jednak przyjaciele postanowili zaryzykować i przenieść klatkę do świątyni.
Nie było to może zadanie trudne, ale wymagało troszkę sprytu i wysiłku.
Zejście po schodach było najtrudniejszym etapem. Łatwiej się schodzi z nawet ciężkim pakunkiem, gdy nie trzeba uważać aby nic mu się nie stało. Tutaj ostrożność była konieczna, gdyż wewnątrz klatki przebywała żywa osoba.
Gdy klatka znalazła się już na parterze, dalsza droga okazała się już o wiele łatwiejsza. Siła Orika i jego uwagi sprawiły, że wszystko poszło szybko i sprawnie.
Grupa ruszyła do świątyni, która była tuż obok. Wtedy właśnie okazało się, że nie wszyscy mają ochotę przekraczać jej progu słowa Nutpthys o tym, że wewnątrz świątyni odzyska część mocy kazała zachować daleko posuniętą ostrożność. Drużyna podzieliła się, więc na tych którzy weszli ze skrzydlatą kobietą do świątyni i na tych którzy pozostali na zewnątrz.

ŚWIĄTYNIA
Orik, Aaron, Taelryn, Karl, Marlowe

Świątynia okazała się o wiele skromniej urządzona niż dom włodarza wioski. Pod zachodnią ścianą stał niewielki kamienny ołtarz na którym płonęła oliwna lampka. Wzdłuż prostopadłych do niego ścian stały dwie długie, drewniane ławy. Pod powałą wisiało kilka wiązek suszonych ziół, których woń unosiła się w całym budynku.
Gdy tylko Nutpthys znalazła się wewnątrz budynku pochyliła głowę i zaczęła coś szeptać pod nosem.

DZIEDZINIEC
Ronniel, Bolesław, Kesa, Begus, Beldar

W tym czasie reszta drużyny stała na dziedzińcu i obserwowała zarówno to co się dzieje w świątyni, jak i wioskę oraz jej okolicę. Nutpthys wszak ostrzegła, że do wioski zbliżają się ludzie Abadiela.
W wiosce nadal panowała kompletna cisza i nawet nie było słychać szumu wiatru. Wszystko było bardzo niepokojące i dziwne. Wszyscy czuli, że z wioską jest coś nie w porządku.
Wyjaśnienia jakie przedstawiła Nutpthys wcale nie musiały być prawdą i ci, którzy zostali na dziedzińcu doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
Czas płynął...
Klatka wraz ze skrzydlatą kobietą znalazła się w świątyni, ale nadal nic się nie wydarzyło. Nie było też już widać co się działo wewnątrz, gdyż panował tam półmrok, który rozświetlała tylko niewielka oliwna lampka.
Wszyscy czekali w napięciu na dalszy rozwój wydarzeń.

To Begus pierwszy dostrzegł zagrożenie. Wejście na dach jednego z domów okazało się owocne. Z pobliskiego lasu wyjechała grupa kilku jeźdźców. Begus nigdy nie widział ani takich wierzchowców, które przypominały zdeformowane i przerośnięte wilki, jak i samych jeźdźców. Ringo wspominał coś o zielonych maszkarach, które najechały wioskę. Dopiero teraz Begus przekonał się, że ich włochaty towarzysz mówił prawdę. Istot tych nie można było nazwać inaczej niż maszkarami. Tylko z sylwetki przypominali humanoidalne istoty. Mieli zieloną skórę i zdeformowane sylwetki. Ich kończyny były nieproporcjonalnie długie lub za krótkie. Ich twarze, o ile tak je można było nazwać, przypominały potwory z bajkowych rycin. Powykrzywiane w dziwnych grymasach, z wielkimi wyrostkami które tylko szpeciły ich głowy. Wszyscy mieli długie wystające kły, a co niektórzy niewielkie rogi wyrastające z czubka głowy.
Grupa siedmiu jeźdźców zbliżała się do wioski.


Reszta drużyny stojąca na dziedzińcu nie widziała zbliżającego się zagrożenia. Wiatr jednak w pewnym momencie przyniósł ohydną woń, która kojrzyła się z brudnym, niemytym wiele dni ciałem i zgnilizną.
 
Fenriz jest offline