Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2012, 22:24   #41
Fenriz
 
Fenriz's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodze
Na zaufanie trzeba sobie zapracować i jest to bardzo trudne zadanie. Przekonała się o tym boleśnie Nutpthys. Co prawda młodzi poszukiwacze przygód przenieśli ją wraz z klatką do świątyni, ale strasznie ociągali się z jej uwolnieniem. Na domiar złego to, co Aaron ujrzał na dole w żadnym razie nie działało na korzyść wróżki. Stos kości, rozległe podziemia i zniknięcie Ringo tylko podsycało niepewność i wahanie członków drużyny.
A jakby tego było mało Begus i Bolesław zauważyli, że do wioski zbliża się siedmiu podejrzanych jeźdźców. Ostrzeżenie Nutpthys i jakieś pierwotne lęki sprawiły, że członkowie drużyny bardzo spanikowali. Jedni w pośpiechu skryli się w świątyni, a inni zaczęli gotować się do walki.
W niepamięć poszła tolerancja do wszelkich żywych istot, jaką została wpojona im w ich rodzinnym Idlleville. Górę wziął lęk i pierwotne instynkty. Niechlujny wygląd zbliżającej się grupy i dziwne wierzchowce, żaden z członków drużyny nigdy nie widział takich zwierząt sprawiły, że przyjaciele przygotowali się do walki, a raczej do podstępnego ataku.


Begus, Bolesław, Beldar, Orik

Tylko czwórka przyjaciół została na zewnątrz. Każdy jednak znajdował się w innym miejscu i to mogło mocno utrudniać ich kontakty i jakieś wspólne działania.
Beldar na środku ścieżki prowadzącej do świątyni wbił kij i powiesił na nim swój płaszcz. Sam tymczasem wyjął łuk i przygotował strzałę i ruszył na poszukiwanie kryjówki, która zapewni mu zarówno dobre miejsce do obserwowania świątyni, jak i celnego ataku.
Begus i Bolesław siedzieli ukryci na dachach i cały czas obserwowali okolicę. Jedynie Orik pozostał w dość widocznym miejscu. Stojąc w groźnej, bojowej postawie niczym bohater eposów wyśpiewywanych przez bardów na progu świątyni i czekał na nadejście wroga.

To jednak młodzi poszukiwacze przygód w podstępny sposób zaatakowali zbliżających się jeźdźców. W gorącej wodzie kąpany Bolesław, siedzący na dachu świątyni wystrzelił jako pierwszy. Grupa była tuż przed wioską, gdy bełt z jego kuszy wyleciał z głośnym świstem.
Mimo zapadających ciemności strzał był celny, a nawet bardzo celny. Grot bełtu wbił się w szyję jednego z jeźdźców i zielona posoka trysnęła z przebitej tętnicy. Mężczyzna zacharczał i z głośnym hukiem zwalił się na ziemię.
Jego towarzysze zatrzymali się gwałtownie.
- Ahrukt nahdal aanatalh! - wrzasnął najwyższy z nich straszliwie ostrym i chrapliwym głosem.
Po tych słowach trzech z jeźdźców zeskoczyło ze swoich wierzchowców i puściło je wolno do wioski. Sami ruszyli biegiem w poszukiwaniu kryjówki.
Dwaj następni ruszyli wolno na swych wierzchowcach, główną uliczką prowadząca na dziedziniec wioski. Najwyższy z nich nadal stał kilkanaście metrów przed wioską i obserwował okolicę. Jedynie Begus dostrzegł, że wokół najwyższego spośród przybyszy pojawiła się delikatna czerwona poświata. Otulała ona całe jego ciało, niczym doskonale dopasowany płaszcz.
O ile jeszcze parę chwil temu można było się zastanawiać, czy będzie można uniknąć konfrontacji, to teraz nie ulegało już żadnej wątpliwości, że walka jest już koniecznością. Pospieszna decyzja Bolesława sprawiła, że młodzi poszukiwacze przygód zostali zmuszeni do walki o życie.
Na mądre i właściwe decyzje nie było wiele czasu, a wiadomo, że pośpiech nie jest dobrym doradcą.

Taelryn, Karl, Marlowe, Ronniel, Kesa
Czwórka przyjaciół zebrała się w świątyni, co kilka chwil popatrując z lękiem to na klatkę w której nadal tkwiła Nutpthys, to na drzwi w których stał Orik pilnujący bezpieczeństwa. Gdy z zewnątrz dobiegł donośny ryk w nieznanym im języku, wszyscy uświadomili sobie, że żarty się skończyły.
Parę dni temu, gdy wyruszali ze swojej nudnej wioski marzyli o wielkich przygodach. Nikt chyba
jednak z nich nie chciał już w trakcie pierwszej z nich walczyć o życie z jakimiś potworami.
A wszystko wskazywało na to, że to właśnie ich czeka.
Gdy Nutpthys usłyszała ryk z zewnątrz powiedziała dość ostrym głosem:
- Wypuście mnie, to wasza jedyna szansa. Jeżeli mnie nie posłuchacie to skażecie na śmierć nie tylko siebie i mnie, ale także cały mój lud który popadł w niewolę. Uwolnijcie mnie i schodźcie do podziemi, tylko tam będziecie bezpieczni.

Aaron
Aaron wychodził właśnie po drabinie z podziemi i gdy tylko jego głowa znalazła się powyżej podłogi zaczął zasypywać wróżkę pytaniami o kamienny krąg, jaki znalazł w podziemiach. Nutpthys nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż dokładnie w tym samym momencie z zewnątrz dobiegł jakiś wrzask w obcym, nieprzyjemnym dla ucha języku. Aaron nie słuchał jednak ani tego wrzasku, ani kolejnych zapewnień wróżki. Jego uwagę zwróciło coś innego. Odgłos kroków dobiegających z dołu. Spojrzał w dół i ujrzał jak Ringo przemierza salę w podskokach i kieruję się w stronę drabiny. Włochaty stwór niósł na rękach niewielki wisior na srebrnym łańcuchu. Kamień jaki był centralną częścią wisiorka pulsował, co kilka chwil wewnętrznym czerwonym światłem. Aaron czuł silne przyciąganie od tego kryształu i prawie słyszał jego głos mówiący:
- Chodź do mnie! Chodź do mnie!
 
Fenriz jest offline