Kesa drgnęła, wyraźnie przestraszona, kiedy dobiegło do niej przeraźliwe wycie, dochodzące z zewnątrz świątyni. Bała się o przyjaciół, którzy zostali tam, narażeni na starcie z niebezpieczeństwem. Bała się też o siebie, i choć ciągle nie ufała dziwnej kobiecie ze skrzydłami, to podjęła decyzje. - Pomogę ci – powiedziała podchodząc do Karla – nie na oślep, tak nic nie zdziałasz, celuj w łączenia, może uda się nam poprzecinać mocowania.
Wyjęła swój sztylet i próbowała poprzecinać rzemienie. Ale ręka trzęsła się jej tak bardzo, że z trudem utrzymywała nóż. Szybko pojęła, że w ten sposób nie poradzi sobie z klatką.
Wyszeptała kilka słów do Koszyka – gryzoń miał bardzo mocne zęby, a instynkt podpowiadał mu, które mocowania mogą być słabsze – i puściła go na podłogę, żeby mógł dokładnie obwąchać klatkę. Może uda się mu znaleźć słabszy punkt?
Sama usiadła na ziemi i zamknęła oczy. Wyobraziła sobie – nie było to łatwe, bo wycie i krzyki rozpraszały dziewczynę - ze jest w jaskini, na północny zachód od wioski. Często tam chodziła, żeby pobyć w samotności i .. poćwiczyć. Spróbowała oczyścić umysł, tak jak kilka razy już się jej udało, odgonić wszystkie myśli. Wyrównała oddech – wiedziała, że to pomaga. Zaintonowała cicha melodie, prawie bez słów, samo powolne, rytmiczne nucenie. Zaczęła pocierać kciuk i wskazujący palec. Jeśli się jej uda, ogień przyjdzie jej z pomowca i będzie mogła przepalić wiązania klatki. Jej ogień tez był trochę magiczny – przychodzili do niej tak po prostu, bez krzemienia – powinien więc sobie poradzić z magia klatki, prawda?
Czasem udawało się jej zachęcić ogień do współpracy. Czuła mrowienie w palcach a opuszki robiły się coraz cieplejsze.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |