Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2012, 18:36   #56
Fenriz
 
Fenriz's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodze
Aaron
Aaron nie ufał Nutpthys. Kryształ, który trzymał w dłoniach miał wielką moc i nawet on to czuł. Jasne było, że dla wróżki znaczy on bardzo wiele.
Cofając się alchemik powiedział do niewidocznej wróżki:
- Pomóż im. Przepędź to, co jest w wiosce i zagraża moim przyjaciołom. Wtedy dostaniesz medalion.
- Tylko z jego pomocą mogę to zrobić - odpowiedziała.
Aaron wiedział, że teraz ważą się losy nie tylko jego, ale także całej ich grupy. Wróżka może ich nie oszukała, ale na pewno nie powiedziała całej prawdy. A to przecież oznaczało, że ma coś do ukrycia. Stos kości w podziemiach, cała afera z uprowadzeniem mieszkańców, coś w tym wszystkim nie grało.
Gdy Aaron zastanawiał się co zrobić, od strony drzwi do świątyni pojawił się jasny blask, niczym łuna jakiegoś wielkiego pożaru.

Beldar
Strach i niepewność trawiły serce Beldara. Stał twarzą w twarz z najpotężniejszymi drapieżnikami z jakimi spotkał się kiedykolwiek. Fakt, że służyły one zielonoskórym tylko jeszcze bardziej podsycał obawy chłopaka.
Mimo to spróbował przemówić do wilków, tak jak to robił zawsze.
„Nie jesteśmy waszymi wrogami.” -powiedział w myślach - „Wasi panowie was oszukali. Kazali wam zaatakować wasze stado. Zdradzili was.”
Czerwone ślepia bestii przeszywały go na wylot. Beldar czuł ich nienawistną moc. Ledwo jednak wypowiedział słowo "zdrada" wilki przechyliły łby i nastawiły uszu.
Beldar już wiedział, że teraz go słuchają. Chłopak starał się nakierować wilki na właściwych wrogów. Mówił o wykorzystywaniu, o poddaństwie i złym traktowaniu. Częściowo musiał zmyślać, ale zakładał, że maszkary właśnie w taki sposób traktują zwierzęta. Nie wyglądali przecież na istoty czułe i wrażliwe.
Wilki słuchały go uważnie. A gdy skończył zawyły doniośle. Ich wycie złączyło się z innym wyciem, pełnym bólu i cierpienia. Wilki ruszyły w kierunku głównego placu wioski, skąd dobiegało wycie ich braci. Beldar zauważył jednak, że w pewnym momencie skręcają za jeden z domów, gdyż zauważył skradających się zielonoskórych.
Koniec zielonych maszkar był straszny. Ukierunkowana nienawiść znalazł ujście i szybko dopełniła się krwawa zemsta. Wilki w kilka chwil rozszarpały swych niedawnych panów.

Orik, Kesa, Karl, Taelryn, Ronniel,
Orik i Ronniel stali na progu świątyni gotowi stanąć do walki z dwoma bestiami, które wpadły przed chwilą na główny plac wioski. Starali się nie pokazywać po sobie strachu. Wiedzieli, że zwierzęta wyczuwają go i gdy tylko poczują, że mają przewagę zaatakują.
Wilki zbliżały się powoli. Krok za krokiem w kierunku chłopców. Ich wściekło czerwone ślepia przeszywały wojowników na wskroś.
I wtedy wydarzyło się coś niebywałego. Mała Kesa przepchała się pomiędzy dwoma rosłymi wojownikami i stanęła krok od drzwi.
Wilki w momencie zaczęły warczeć i groźnie obnażać kły. Kesa jednak nie ulękła się i dalej dzielnie stała na przed nimi. Orik, Ronniel zauważyli, że dłonie ich przyjaciółki płoną żywym ogniem.
Kesa uniosła prawą dłoń w górę i w momencie na jej ręku zaczęła formować się kula ognia.
Dziewczyna szybko wyrzuciła ją w kierunku stojących opodal wilków.
Ognista kula ze świstem uderzyła w potężne bestie. Ich jęk był przejmujący. Futra zwierząt w momencie zajęły się całe. Płonącą zwierzęta zaczęły biegać chaotycznie wokół placu, wyjąc przy tym wniebogłosy.
W tym samym czasie, gdzieś wśród zabudowań dało się słyszeć, czyjeś krzyki.
Inne wilki właśnie kogoś rozszarpywały.
Przyjaciele popatrzyli po sobie, kogo wśród nich brakuje.

Bolesław, Begus
Bolesław i Begus nadal byli skryci na dachach i obserwowali całą bitwę z wysokości.
Widzieli zarówno, jak Kesa podpala wilki na placu, jaki inną parę bestii, która zagryzała właśnie swoich niedawnych panów.
Przywódca zielonoskórych, który również obserwował starcie z daleka, widząc co się dzieje krzyknął doniośle. Jego głos był chrapliwy i suchy. Gdy tylko wydał on komendę, zawrócił wilka na którym siedział i ruszył w stronę lasu.

Wszyscy
Przyjaciele sami bez pomocy duchowej opiekunki wioski poradzili sobie z najeźdźcami. Zielonoskóre stwory i ich bestie zostały pokonane. A nawet więcej, dwie z nich nie odstępowały Beldara na krok. Widać było, że pomiędzy nim, a dzikimi wilkami, które jeszcze kilka chwil temu chciały ich zagryźć, zawiązała się mocna wieź.
Wszyscy zebrali się na powrót w świątyni i jak się na szczęście okazało nikogo z grupy nie brakowała.
Gdy tylko bitewny kurz opadł, Nutpthys ponownie stała się widzialna.
- Dziękuję wam, moi drodzy - rzekła, nie spuszczając wzroku z Aarona - Wykazaliście się wielkim męstwem i walecznością. Tylko dzięki wam nadal żyję. Wielka szkoda, że nie zaufaliście mi. Wtedy nie musielibyście tak ryzykować w otwartej walce. Może jednak dobrze się stało, gdyż jak mówiłam wykazaliście się niezwykłymi talentami, odwagą i męstwem. I teraz wiem, że tylko wy możecie mi pomóc uwolnić mój lud. Dlatego proszę was o pomoc. Ja sama nie jestem w stanie wiele zrobić. Jednak wspólnymi siłami na pewno nam się uda. Proszę was.
 
Fenriz jest offline