Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2006, 09:37   #11
Kedrick
 
Reputacja: 1 Kedrick ma wyłączoną reputację
-A więc się stało. Jesteś gotów, Vincez? Przygotuj się, Iolaosie. Niedługo się zabawimy... - Rzuciła tajemnicza kobieta odziana w czarną, skórzaną zbroję z wijącymi się na niej ozdobnymi, złotymi nićmi. Nosiła delikatne, jedwabne rękawiczki barwy onyksu.

Przerażająco mroczna postać (zwana przez niektórych Mistrzynią Cieni) była jednolicie czarna. Każdy element jej ubioru zdawał się być przenośną nicością. Ochraniająca ją dwójka magów to Vincez Vanderil i Iolaos Dermokaites. Każdy dobrze wiedział kim są, gdyż pojawiali się w gospodzie co dwie godziny i uciszali ewentualne burdy. Pierwszy, zwany Szklarzem, był prawdziwym rzeźnikiem. Podobno zabił całkiem niedawno grupkę Łowców Czarownic. To była krwawa chwila. Jeszcze dzisiaj unosi się w gospodzie zapach krwi. To było zaledwie trzydzieści sekund, a on był ledwie zadraśnięty... Iolaos Dermokaites. Pyrokinetyk. Gdziekolwiek spojrzał i wytężył
umysł - płonęło. Ogień był tak potężny, że nic nie było w stanie jego ugasić...

-Ja ci mówię, że ona się na nas gapi! - Rzekł do swych towarzyszy stary już weteran walk z piratami. Mówią, że jak na kogoś popatrzy... Ten w parę chwil zamienia się w wąpierza, skavena czy inny pomiot Chaosu! - Syknął o wiele ciszej.
-Bzdury wygadujesz, mój panie! W cechu mówią, że ona ma taki wielki, zielony kryształ, zwany... No, jak on się nazywał?... Ach tak, spaczeń! I plotki głoszą, że cały ten Tileańczyk...
-Zamilknij! - Warknął jego przedmówca. Widzisz co on mi zrobił? Uciął mi palec. Ledwie mnie musnął tym swoim szkłem... I ciach! Musiałem pójść do medyka, dobrze, że przez całe życie uzbierałem trochę grosza...

Karczmarz był osobnikiem tajemniczym. Po wzroście można była mieć wrażenie, że to elf, choć jak na przedstawiciela tej rasy byłby stanowczo zbyt otyły. Zakryty kapturem, świadomie zasłaniał swą twarz. Na ścianie nad nim był zawieszony wielki miecz o olbrzymim ostrzu. Tak monstrualny, że walczyć nim mógłby jedynie ogr. Posiadał też... Drobne ząbki, tak, jakby był przeznaczony nie do walki, lecz do piłowania. Obok niego wisiało też parę wypłowiałych gobelinów pamiętających o wiele lepsze czasy.

Sirhill i Eik
Ku Twemu rozczarowaniu, Eik, tajemnicza półelfka opuściła lokal wyraźnie sobie ceniąc spokój, wilgoć i odrobinę chłodu.
Podczas gdy tak sobie gawędzicie, w półmroku na chwilę zabłysły jasnym, zielonym blaskiem tajemnicze, nieludzkie oczy. Niestety zaraz pózniej zniknęły...

Margeritte
Poczułaś nagle mocny chwyt czyjejś silnej, pewnej siebie ręki na swej twarzy, tak, że nie mogłaś ni krzyknąć, ni nic zobaczyć.
-Nie bój się, panienko.... Mamy parę spraw do omówienia, pózniej Cię wypuszczę. I nie myśl, że ktokolwiek nas zobaczy. Stworzyłem iluzję pokazującą, że już opuściłaś ten wspaniały przybytek, a nikt nas nie widzi, więc się nie łudź...
Minęła chwila, po której usłyszałaś odgłos rozstępującej się ściany. Szybkim krokiem twój oprawca zszedł (zdaje się) kamiennymi schodami, i zniósł Cię do czegoś kołyszącego się niepewnie (zdaje się, że w kanałach, gdyż smród był nieziemski).
Nagle pogrążyłaś się w nieprzyjemnej nieświadomości, jakby ktoś uderzył Cię pałką w głowę.
-Co my tu mamy... Ciekawe, cóż to za amulecik... - Wymruczał cicho powoli otwierając twój medalion.

Ingrid

Ku twej uldze nic szczególnego się nie działo, wręcz przeciwnie, ludzie Cię omijali jakbyś była nosicielką jakiejś zarazy. Cały ten elf obserwował Cię, jakby się w tobie zadurzył, lecz, na szczęście, zaabsorbował go ten olbrzym. Jednym słowem - spokój.
 
Kedrick jest offline