Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 16:17   #8
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Roxie wyskoczyła z czarnego mercedesa, poczekała, aż szofer wyjmie z bagażnika jej nowiusieńki, trekingowy plecak na aluminiowym stelażu i doniesie do autobusu. Bardziej pasowałaby jej skórzana walizka na kółkach, ale cóż.. w końcu miał to być obóz, nie wypoczynek w luksusowym hotelu.

Była podekscytowana. Prawdziwy wyjazd na prawdziwy camping! Była już – oczywiście – na kilku zorganizowanych campach, ale tam jechało się własnym samochodem (szczególnie, jeśli ktoś zabierał własnego konia, narty, albo ulubioną żaglówkę). Założyła plecak i zdziwiła się, że mimo aluminiowego stelażu jest dość ciężki.

- Do widzenia, John – rzuciła i wsiadła do autokaru.
- Dzień dobry – przywitała się uprzejmie z panem Newmanem – zawsze odnosiła się z szacunkiem do dorosłych, rodzice przykładali dużą wagę do dobrego wychowania – a potem z innymi nauczycielami.

Rozejrzała się po autobusie. Znała większość osób.. hm.. przynajmniej z widzenia. Zamachała do Alice, ale nie mogła z nią usiąść, bo tamta – oczywiście – siedziała z Bartem. Alice odmachała dziewczynie. Dość lubiła Roxie, wiedziała bowiem, ze tamta nie zagraża jej pozycji szefowej cheerleaderek. Wyjaśniły to sobie już dawno. Roxie była o wiele sprawniejsza fizycznie niż Alice (od dawna ćwiczyła gimnastyke artystyczna, u najlepszych trenerów) a jej rodzice dużo bogatsi (ufundowanie nowej hali sportowej dla szkoły było dla nich nic nie znaczącą pozycją w budżecie) - wiec bez problemu dostała by pozycję głównej cheerlederki. Ale Roxie nie była zainteresowana Bartem, który wydawał się jej nieco zbyt mało subtelny. A, jak powszechnie wiadomo, szefowa cheelederek musi być dziewczyną kapitana drużyny. Tak więc Roxie nie zagrażała Alice, więc ta darzyła ja czymś w rodzaju sympatii.

Pomachała też Rebece, ta jednak zmierzyła ją niechętnym, raczej pogardliwym spojrzeniem. Roxie uśmiechnęła się w odpowiedzi – Rebeca musiała mieć dziś gorszy dzień, więc była mniej miła niż zwykle.Hmm.. jakby się zastanowić, to przez większość roku miała gorsze dni. Ale Roxie to nie zrażało – na obozie będzie więcej czasu i mniej stresów więc na pewno się zaprzyjaźnią.

Doszła do wolnego siedzenia i zwaliła plecak. Usiadła i wyciągnęła z bocznej kieszeni torbę – jeszcze ciepłych – muffinek. Ich kucharka upiekła je z samego rana. Częstowała wszystkich wokół, cześć prychała, oburzona – pewnie nie lubili muffinek – ale inni chętnie brali.

Autobus ruszył. Trzęsło niemiłosiernie, co po luksusowej jeździe mercedesem wydawało się jej nawet zabawne. Założyła słuchawki i zaczęła bezgłośnie powtarzać francuskie słówka nagrane na taśmie. Mama twierdziła, że kulturalni ludzie powinni szanować osoby, do których przybywają w gości – co w skrócie oznaczało, ze skoro ma spędzić cały sierpień w Paryżu, powinna biegle posługiwać się tamtejszym językiem.

Wypadek wyglądał strasznie. Roxie wiedziała, ze rodzice nie pochwalają ostentacyjnego wpatrywania się w nieszczęście innych, ale siedziała akurat z tej strony autokaru, skąd mogła –musiała – widzieć wszystko bardzo dokładnie.
Wypadek popsuł jej humor. Pomodliła się za ofiary i postanowiła poprosić tatusia, żeby ustanowił jakiś fundusz do rodzin ofiar. Tak, to jedyne co mogli zrobić.

Obóz wyglądał prześlicznie. Warunki były, oczywiście, bardzo skromne – jej pokój w bungalowie był mniejszy niż pokój ich kucharki – ale spodziewała się tego. Zakwaterowała się z Laurą Stern – ich rodzice bardzo się przyjaźnili, i dziewczyny miał razem lecieć do Paryża.

Zaczęły, podekscytowane, omawiać planowany wyjazd.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline