Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 21:30   #7
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Gdy goblin odwrócił się i odszedł na bezpieczną odległość, Szczur parsknął cicho. Mimo młodego wieku widział już w Porcie Skaug sporo podobnych mu osób. Ze swojego doświadczenia wiedział, że czym hałaśliwsi i bardziej nonszalanccy byli, tym szybciej kończyli w bocznej alejce ze sztyletem w plecach. A tylko głupiec demonstrował przedwcześnie swoje możliwości - chyba że, oczywiście, chciał przeciwnika zmylić.

- Zawrzyć mordy panienki! A ty kurduplu nie podnoś ostrza na gówniarza - kobiecy głos dobiegł zza skały. Oparta o kamień stała Katty, jedna z ich dawnych, a może nawet i teraźniejszych kompanów. - To czy się ostatecznie powyrzynacie obchodzi mnie tyle co wasze jajca, ale dopóki jesteśmy w tak kurewsko niepewnej sytuacji, to prędzej cię wykastruję i nakarmię tą ikrą skurwiałe jaszczurki niźli pozwolę ci zepsuć zdatnego majtka.
Kobieta miarowo uderzała swymi palcami o głowicę szabli wiszącej jej u boku zaś pod rozdrartą koszulą widniała błękitna kolczuga. Widocznie jakimś trafem piratka nie straciła większości swego dobytku

Na dźwięk awantury dobiegającej zza skał do grupy rozbitków dołączył kolejny załogant Ponurej Klary. Mnich wyglądał tak jak zwykle - jak obdartus. To jednak o niczym nie świadczyło, ponieważ przedramiona nadal chroniły mu karwasze, a z szyi zwisał jego ulubiony medalion. Obrzucił wzrokiem całą scenę, po czym przeczesał włosy rękoma, rzucając znalezionym w nich obiektem - kawałkiem kości z jakąś galaretą - w stronę zielonoskórego.

- Nie wiem czy lubujesz w ludzkich mózgach, ale tam skąd przyszedłem jest tego więcej, nie ma więc potrzeby “psuć” się nawzajem. Poza tym widziałem też resztki okrętu, pewnie naszego lub tych skurwieli z Calimshanu. Może znajdziemy tam coś przydatnego lub przyjemniejszego w smaku. - minął Katty oraz pozostałych obojętnie, kierując się w stronę tajemniczej skrzynki.

Goblin był już zbyt daleko albo po prostu zignorował kolejne uwagi towarzyszy niedoli, bo w żaden sposób nie zareagował na to co mówili.

Odgłosy “awantury” w jednej chwili zagłuszyły piski stada małych stworów. Gołym okiem widac było, że zapachy otwartych ran i gnijących w wodzie ciał sciągają w to miejsce kolejne grupki.
Zyld w końcu powstał na nogi, sapąc przy tym ciężko.
- Już nie róbcie tutaj sceny jak nieopłacone dziewki... Trzeba chyba nam zmienic nieco otoczenie, bo zdaje mi się że... E, tego zasiedlimy w czyimś talerzu. - zerknął na goblina.- Nich no kto pomoże maleństwu. Skrzynia prawie większa od niego. Zabieramy to pudłbo i spierdalamy. - rozejrzał się dookoła. - I lepiej wyjaśnijta no, co żeśta mieli na myśli z tym … Że niby przez tą skrzynie cały ten rozpiździel?
Tuż po jego słowach wszystkim dookoła wstrząsnął przeraźliwy ryk. Stado bestyjek w jednej chwili rozpłynęło się gdzieś w gęstym runie dżungli.
- To nie może oznaczac niczego dobrego...- mruknął Zyld, desperacko szukając w pustej pochwie swego miecza.
- Jasper dobrze gada, może lepiej ruszmy zadki za ten cypel?- spytał głosniej.
- A ścieżka? - spytał Ungaar wskazujac na dżunglę. - To aby dobry pomysł? Tutaj żeśmy wystawieni jak wypięta “dama”. Działaj, żesz z tą ręką coś...- ponaglił kapłana.

-Podmuchać, czy pocałować? - Kapłan, zbliżył się do poturbowanej ręki zielonoskórego - Zatamuję krwotok i nałożę opatrunek. Na resztę bedziesz musiał poczekać... - Mężczyzna urwał kawał szaty Mistrza z Kościanej wieży, a następnie z pomocą Szczura, błyskawicznie podwiązał ranę, tuż ponad rozcięciem. Kolejny skrawek materiału użył w formie zaimprowizowanego, niechlujnie nałożonego opatrunku.

-Na kilka godzin powinno starczyć. - Jar obrócił sie w stronę reszty ocalałej załogi. - Zatem jeśli wam życie miłe, proponuję pospieszyć się i jak już zauważono, ruszyć w stronę tamtych wraków. Wszak w dżungli sprzyda się jaka broń...

- Jesteś w stanie sam kulasami przebierać? - kobieta podeszła do kanoniera i spojrzała na niego krytycznie.
-A co, chętna do noszenia jesteś?- mruknął szczerząc kły. - Niech cię cycki o to nie bolą... Poradzę sobie.
- Nie, zastanawiam się tylko kogo zostawić na obiad zasranym jaszczurkom. - żachnęła się po czym ruszyła już bez słowa w stronę widocznych masztów.
 
Glyswen jest offline