Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 21:59   #8
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Goblin nie miał zbyt dużo szczęścia. Trupy były pozbawione niemal wszystkiego co cenne. Parę jedynie miało złote zęby, które Ventix wydłubał sztyletem. Westchnął i spojrzał za siebie w stronę starej załogi. O czymś gadali, ale nie miał pojęcia o czym. Zauważył jednak, że skrzynia nadal jest tam gdzie jest.
Mógł teraz zrobić dwie rzeczy - zignorować skrzynię lub ją popchać do brzegu. Jedno i drugie miało swoje wady, ale gobliny nie słyną z dumy czy honoru, więc goblin machnął ręką, w przenośni, i popchał skrzynię do brzegu.

- Hej zasrańcu, co ci mówiłem o skrzyni? Czasu nie mam, żeby pierdzielić się z kozojebnymi sierotami. Bierz tą skrzynię. No a może wolicie ją otworzyć? To co w środku może być lżejsze niż sama skrzynia.


-A chuj ci w dupe zielony wypierdzie. - Oburzony Kapłan zaczynał nabierać rumianych barw. Przez chwilę sapał coś pod nosem, po czym z jeszcze większą furią naparł na Ventrixa. - Pierdziel się sam z tym gównem. Majtek zostaje ze mną. Wszelkie skargi i zażalenia możesz kurwa słać do świętej pamięci - tfu - kapitana.

Goblin tylko złośliwie się uśmiechnął i zostawił kufer na plaży.

- Dzięki, ale chuje w dupie to raczej twoja specjalność. A nie chciałbym podważać twojego autorytetu w jedynej dziedzinie, w której jakiś masz. A co do kapitana - to ty nim pierdeleńcu nie jesteś, więc przestań się kurwa zachowywać jakbyś nim był.

- Ty niedoruchany pierdzie! Pies jebał twoja matkę! Zajmij sie lepiej swoją dupa, w przeciwnym razie...

Goblin
przerwał mu śmiechem.

- Tylko na tyle cię stać? Co jest? Sucza królowa nie nauczyła cię więcej? Pewnie nawet się jej nie chciało ruszać takiego dupojada, bo tak śmierdzi.

- Przestańcie wreszcie, kurwa! - wtrącił się chłopak, mając już dość zachowujących się jak przekupki “towarzyszy” - Wezmę tę pieprzoną skrzynie, bo zaraz nas coś zeżre jak tak dalej pójdzie! I dajcie jakiego noża to chocia pomóc będę mógł jak coś na nas wyskoczy.
To powiedziawszy, Szczur odwrócił się w stronę skrzyni z zamiarem jej wyłowienia... tylko po to, by zauważyć wyławiającego ją już Jaspera. Fakt ten sprawił, że chłopak przez chwilę gapił się w zdziwieniu na mnicha, rozdziawiając usta i nie wyglądając, delikatnie mówiąc, zbyt inteligentnie. Zaraz jednak otrząsnął się i podbiegł do tego ostatniego, klękając i pomagając mu unieść skrzynię.
[i] - Chociaż jeden rozsądny w tym całym burdelu[i] - sapnął.


Jareczek
z natury był spokojnym, cierpliwym człekiem. Jednak sam widok tego zgrzybiałego, plugawego, zielonego wieprza przyprawiał go o napad szału i wściekłości. Tym razem miarka się przebrała.
-Obraza kapłana to jedno, ale jawne drwienie z Umberlee to, to... świętokradztwo! Radzę ci dobrze chujku zasrany, wypierdalaj mi stąd jak najdalej! Już! Zejść mi z oczu, bo zara upierdolę ci tego przykrótkiego kutasa, i wyjebię Ci nim dziurę w twoim świńskim ryju!

- Drwienie z Umberlee nazywając CIEBIE śmierdzielem, którego nawet Sucza Królowa nie chce tknąć? Chyba coś ci kurwa na łeb spadło jak tam dryfowałeś. I to ja radzę ci zejść mi z drogi. Nie jestem twoim chłopcem na posyłki i do dupczenia, więc nie wydawaj mi rozkazów, co najwyżej możesz ładnie poprosić. - skwitował goblin.

-Poprosić? Ciebie?- Kapłan zaczynał dyszeć z wściekłości. - Ty chuju niemyty! - Mężczyzna ignorował wszelkie postronne uwagi. Cały świat przestawał sie liczyć.
Gdy w grę wchodzi dobre imię Królowej Głębin, Jar gotów był zapłacić każdą cenę. Bez chwili wahania sięgnął więc po sztylet.
- Na gniew Umberlee, niechaj przeklęte bedzie twe plugawe imię! Ty, który śmiesz drwić z potęgi Morskiej Pani, poznaj furię morza!
Postąpił kilka nieznacznych kroków, kierując sztylet w niewiernego. W myślach począł kontempletowac odpowiednie modlitwy, adekwatne dla podkreślenia potęgi i majestatu bogini.

- Powtarzam ci, że drwię z ciebie śmierdzidupo, nie z Umberlee... ale jeśli nie chcesz po dobroci... - cienie znowu ogarnęły ciało goblina. Tym razem jednak wstęgi ciemności zbliły się w jakby kokon, który po chwili eksplodował. Po goblinie nie było śladu.

Nagle coś poruszyło się przy, być może, lekko zdezorientowanym kapłanie i chwyciło go za koszulę. Goblin przyciągnął kapłana do siebie i obniżył środek ciężkości. Trwało to tylko parę sekund, ale kapłan został przerzucony w tył i wylądował na brzuchu czując piasek w ustach.

- Umberlee szanuję, ciebie jednak nie. Więc nie wykorzystuj w naszych utarczkach jej majestatu bo cię następnym razem poczęstuję moim kurewskim sztyletem zamiast tylko przewrócić. A teraz... chyba mieliśmy stąd się kurwa wynosić zanim te bestie przyjdą? - rzucił do reszty. Cienie teraz dużo wężej oplatały jego ciało.

Poturbowany starzec splunął soczyście flegmą. Piasek w ustach w połączeniu z wszechobecna suchotą sprawił, że jeszcze jakiś czas próbował złapać oddech.
Po chwili cały purpurowy, podźwignął się na nogi. W jego ciemnych oczach tliła się nieprzebrana nienawiść.
-Szanujesz Umberlee i drwisz z jej kapłana? Ty... - Przerwał na moment próbując złapać kolejny haust powietrza. Tu, w tym miejscu reprezentował majestat bogini. Nie mógł pozwolić, by od tak kwestionowano jego, a co za tym idzie i Umberlee, autorytet.
Trzymając rękę zacisniętą na ostrym żelastwie, wskazał palcem pysznego goblina....

Zielonę języki ogarnęły sylwetkę Ventrixa, jednak ku zdiwieniu O’sleawa nic sie nie stało...

Goblin nieco zadrżał jakby coś z siebie strzepywał.
- Widać Umberlee nie obdarza łaską tych, którzy zbyt pochopnie pozbywają się czarów. Męczy mnie to już, a czary będą nam potrzebne w dżungli. Nie marnuj ich. - obrócił się i rzuszył w stronę reszty kompanów.

Co prawda cały spór ani nie godził w dumę Katty, ani ją szczególnie nie interesował, jednakże zerkała co chwila z niepokojem w oczach w stronę z której dobiegł ryk nieznanej im besti. Nie w smak jej było narażać tyłek dwa razy jednego dnia. Tymora nie szczerzy ząbków cały czas.
- Lepiej byś jaką wodę wyczarował, a nie miziasz pokurcza - piratka rzuciła ostro w stronę kapłana, po czym gniewnym wzrokiem spojrzała na goblina. Jeśli dalej będą się tak kłucić o wiele łątwiej będzie pozbyć się jednego z nich z towarzystwa. Co prawda wolała by żyć w kompani człowieka, jednak jeśli gobos okaże się sprawniejszy zarówno w oboju jak i przydatniejszy w grupie, nie widzi przeciwskazań przed wpałaszowaniem kleryka przez zielone stworzenie. Podeszła do nowych właścicieli kapitańskiego skarbu i rzekła już spokojnym tonem - Daj to, łatwiej mnie będzie nieść. - zwróciła się do Szczura. Wzrostem była od niego większa, przez co wygodniej mnichowi winno być, a i sprawniej operacja przebiegnie - Idz ty lepiej do klechy, bo krew go zalewa jak nie ma cię na odległość chuja od niego. A dość już mam prywaty w miejscach intrygujących kostuchę.

Majtek wzruszył tylko ramionami i pozwolił dziewczynie wziąć od niego skrzynię. Ochoty na dalszą kłotnię nie miał, a dodatkowo jej wcześniejsze wspomnienie o wodzie przypomniało mu, jak bardzo sam wyschnięte ma gardło. Nie odezwał się więc już słowem, tylko ruszył za kapłanem, od czasu do czasu rzucając spojrzenia na zatknięty za pasem tego ostatniego sztylet i nieświadomie poruszając palcami.

Jar zerknął zmieszany w stronę dżungli, jakby teraz dotarło do niego co się święci.
-Woda... Ta... Mam sucho w gębie jak w piździe portowej kurwy... Znajdźmy jakies w miare bezpieczne miejsce, a zrobię co trza...


Cienie przestały oblepiać ciało goblina. Na chwilę się wyciszył i wziął parę głębokich oddechów regenerując swoje skupienie. Po chwili otworzył oczy i zaczął... węszyć....

***

Rozbitkowie z “Ponurej Klary” błyskawicznie uporali się z resztkami swego dobytku, po czym wyłowiwszy tajemniczą skrzynię, ruszyli w stronę masztów, wyrastających zza skalnego cyplu.

Gdzieś z tyłu w ponurym milczeniu dreptał upokorzony i zrównany z błotem kapłan

Cały drżał z targajacej nim wściekłości.
Takiego obrotu spraw nigdy by się spodziewał...
Przez moment naszła go myśł, że Sucza Królowa faktycznie go opuściła. Szybko jednak odegnał smętne widma gnębiacego jego umysł. Nie mógł sobie pozwolić na kolejne chwile słabosci. Bynajmniej nie po tym co właśnei zaszło.
Nazywał sie Jar O’sleaw i nie zwykł puszczać w niepamięć podobnych zniewag.

Gdzieś w oddali rozległ się kolejny, donośny ryk...

Zemsta najlepiej smakuje na zimno...




----------------------------------------------

Użyte zaklęcia i zdolności:
-Jar O’sleaw:
leczenie średnich ran
unieruchomienie osoby

-Ventrix:
Child of Shadows stance - aktywacja i deaktywacja
Hunter sense - aktywacja
Cloak of Deception - większa niewidzialność
Mighty Throw -Przewracanie i rzut przeciwnikiem o 3 metry, atak dotykowy i test sporny Siły lub Zręczności, bez możliwości przewrócenia goblina jako kontrę.
A tak na chopski rozum to po prostu pierdolnięcie moim kochanym Jareczkiem

Wyniki utarczki:
Atak dotykowy na kapłana - 21

przewracanie kapłana - test sporny - 14

przewracanie kapłana - test sporny - 7

rzut obronny na czar kapłana - unieruchomienie osoby - 25
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 22-08-2012 o 23:36.
Glyswen jest offline