Eik - Zarobić… - powtórzył za elfem z powątpiewaniem - nie wiem czy tu zarobisz to czego się spodziewasz. W tej knajpie najszybciej można zarobić sztyletem między żebra. Nie wydaje mi się żebyś był zainteresowany – kontynuował swoim czarnym humorem Eik. - Ja wszedłem tu zupełnie przypadkiem – skrzywił się, co w jego pojęciu było największym uśmiechem do jakiego zmusił się w ciągu miesiąca. – urzekł mnie szyld tego gościnnego przybytku. - Nic nie umknie bystrym oczom elfa… - skomentował przypuszczenia dotyczące jego kasty - Zaiste, służyłem kilka lat w tutejszych oddziałach najemników, ale teraz… - zawahał się, bo sam nie wiedział, co będzie dalej – właściwie nie mam żadnych planów, a potrzebuje się czymś zająć, żeby za wiele nie myśleć o… - w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie powiedzieć za wiele – tym co za mną.
Na wojnę jednak chyba się nie wybieram – dodał po chwili namysłu – Mam już dosyć cudzych wojen… chciałbym choć ten jeden raz zrobić coś w reszcie dla siebie. A w ogóle to jestem Eik… Eik Vangalar. – Poprawił się i ściągnął czarne, skórzane rękawice kładąc je na stole przed sobą. Odpiął też podeschniętą trochę pelerynę i położył ją na ławie obok siebie. Wtedy oczom elfa ukazał się, zwisający przy pasie Eika, po lewej stronie, drugi miecz w identycznej pochwie i drugi sztylet do kompletu. - Oo! My tu gadu gadu, a Twoja przyjaciółka chyba właśnie wychodzi. – kiwnął dyskretnie głową w kierunku wychodzącej kobiety.
Swoje spostrzeżenie dotyczące zielonych oczu, jakie dostrzegł w półmroku sali, zachował na razie dla siebie. Nie chciał wyjść na obłąkanego, gdyby okazało się, że jego towarzysz tego nie zauważył. Na razie obserwował tylko jego reakcję.
W chwilę później ku jego zaskoczeniu, podeszła do nich jasnowłosa niewiasta i powiedziała co jej leżało na sercu.. - Zbyteczna ta długa przemowa, nie możemy przecież pozwolić, by białogłowy mieszały się z tym motłochem. – spojrzał dyskretnie na elfa obserwując wyraz jego twarzy - Usiądź proszę. Ja jestem Eik, miło mi. |