Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2012, 18:37   #5
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Eckhardt ruszył energicznym krokiem w przód. W jego duszy buzował gniew i irytacja. Ktoś najwyraźniej chciał go zrobić, w to, co koń nosi pod brzuchem. Nie lubił gdy ktoś z niego drwił. Zwykle kończyło się to dla takiej osoby niechybną śmiercią w rozmaity sposób. Nagle jednak coś go zatrzymało. Stanął jak wryty, gdy zza pleców dobiegło go gaworzenie dziecka. Wojownik zmarszczył czoło i powoli odwrócił się by spojrzeć, czy to aby nie kolejne sztuczki. Jeleniogłowy mutant stał przy drzewie, które wcześniej wskazywał chwytną dłonią, porośniętą szarawym futrem. Choć zwierz nie odzywał się ani słowem wciąż spoglądał mądrze na mężczyznę. Gaworzenie nie cichło. Dopiero teraz Eckhardt skojarzył fakty. Zwierzoczłek stał przy sporej dziupli w drzewie, zerkając na nią co chwila. Nie pewny woj podszedł bliżej, mierząc wzrokiem stwora z ogromnym porożem. W końcu zerknął do dziupli.


Widok ludzkiego dziecięcia sprawił, że nie wiedział co ma myśleć. Rzadko miewał podobny stan. Kilku tygodniowe dziecię leżało niemal nieruchomo, okryte błękitnym kocykiem, który prawdopodobnie został skradziony wraz z niemowlęciem. Eckhardt nie bardzo wiedział, co miał z niemowlakiem uczynić. Czyżby sam Khorne z niego zakpił? Pewności siebie dodał mu mutant, który oparł swój drewniany kostur o drzewo, po czym wsadził dłonie do dziupli i wyciągnął zawinięte w koc dziecko, wręczając je Eckhardtowi. Stwór w dalszym ciągu nie odzywał się słowem. Po chwili spoglądania na zmianę to na dziecko, to na rycerza mroku w końcu wskazał dłonią kierunek, w którym maszerował kilka chwil temu rycerz chaosu w rdzawo-czerwonym pancerzu.

Eckhardt nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. W końcu jednak ruszył. Domyślał się, że odpowiedź będzie czekała na niego właśnie gdzieś tam, za wzgórzem, a może za jakimś drzewem. Gdzieś tam. Szedł pewnym krokiem spoglądając na śpiące spokojnie dziecko. Nie znał się na niemowlakach, ale dziwił go fakt, że odebrany matce, pewnie głodny nie płacze niczym trąba krasnoludzkiego trębacza wojennego. Maszerował w milczeniu rozglądając się co jakiś czas na boki. Nigdzie nie było śladów innych wojowników, ani nawet zwierzoludzi, choć Eckhardt szczerze wątpił by jakieś dostrzegł nawet gdyby tu były. W końcu jednak po godzinnym marszu odpowiedź miała w końcu zostać mu udzielona. Mężczyzna dostrzegł skraj lasu, zamieniający się w polanę z wypaloną do gołej ziemi trawą.

Już z daleka w okolicy cuchnęło spalenizną i zgnilizną. Polana przypominała kształtem koło o średnicy dwudziestu metrów. Dookoła była otoczona lasem, zupełnie jakby ktoś wyrąbał tu dawno temu drzewa specjalnie. Przez chwilę Eckhardt spoglądał z zainteresowaniem na dziwny kształt, który majaczył na środku polany, jednak dopiero gdy znalazł się na samym skraju lasu zrozumiał, że jest to spory kopiec usypany z ludzkich (i chyba nie tylko) kości, u podnóża którego znajdowała się masa czaszek. Był to widok makabryczny, który cieszył jego oczy.
~Pan mordu...~ pomyślał od razu widząc to miejsce z bliska. Niektóre czaszki pękały pod ciężarem opancerzonego ciężko wojownika. Eckhard zatrzymał się tuż pod wielkim kopcem z kości.


Mężczyzna rozejrzał się z ciekawością dookoła i prędko dostrzegł kilka sylwetek między drzewami, zbliżającymi się w jego stronę. Znów nie był pewien, czy dobrze widzi, ale z każdą chwilą oraz pokonywanym przez nieznajomych metrem nabierał pewności. Wojownicy, tacy jak on. I podobnie jak on dzierżący w rękach zawinięte w szmaty, ręczniki czy koce niemowlęcia. Był rycerz w rdzawej zbroi. Był nord o siwych włosach, licznych tatuażach i co najważniejsze z wielkim, obusiecznym toporem. Był barbarzyńca rodem z odległych Pustkowi chaosu, który uzbrojony był w dwa miecze. Był człek ubiorem i rysami twarzy przypominający zwykłego mieszkańca Imperium. Mężczyźni wyszli z lasu, niepewnie zbliżając się do kopca. Każdy z nich już kilka chwil wcześniej dostrzegł Eckhardta, oraz pozostałych wojaków. Stanęli niedaleko siebie, tworząc okrą wokół kopca. Wyglądali, jakby nie wiedzieli, co mają poczynić. Pewnie i oni zostali obdarowani dziećmi przez zwierzoludzi, lecz żaden z nich nie dowiedział, się co powinien z owym niemowlakiem poczynić. Zwierzoludzie zaś jakby śledzili wojowników. Krążyli między drzewami dobre dwieście metrów od kopca, jakby czekając na to, co się wydarzy...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline