Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2012, 16:45   #6
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- Czy ja wyglądam na jakąś wieśniaczkę z miękkim sercem, że mam jakiegoś bachora niańczyć? - zapytał denerwowany jeleniogłowego. Zwierzoludź nic nie mówił, patrzył się jedynie na wojownika. Eckhardt przypomniał sobie jednak symbol drzewa. Może nie rozumiał na ten moment o co tutaj chodzi, ale Pan Czaszek na pewno ma jakiś boski plan, którego jego słaby ludzki umysł jeszcze nie pojmuje. Gdy szaman wręczył mu dziecko Eckhardt zatrząsł się, czuł się cholernie nieswojo. Zerkał to na zwierzoludzia, to ma malca, który właśnie spoczywał na jego płytowej rękawicy. Nie wiedząc co teraz ma zrobić, udał się we wskazane przez jeleniogłowego miejsce.

Idąc tak drogą, którą chwilę temu stąpał wojownik chaosu Eckhardt myślał o co może chodzić z tym dzieckiem. Czy Khorne chce aby ten bachor został wychowany tak jak powinno się wychowywać prawdziwych wojowników? Ale co Eckhardt może zrobić z takim dzieciakiem? Dać mu nożyk i kazać gonić wiewiórki po lasach?! Nonsens. Koniec tych bezsensownych rozmyślań. Odpowiedź sama prędzej czy później się znajdzie.

Polana, na którą dotarł Eckhardt spodobała mu się. Była niczym arena. Surowa ziemia, a na niej stos kości i czaszek. Doskonale ukazało to wielkość Khorne’a. Eckhardt uklęknął przed stosem kości, wyciągnął miecz i uniósł go wysoko.
- Chwała Władcy Czaszek, Wielkiemu Rzeźnikowi! - krzyknął.
Następnie wstał i popatrzył po pozostałych zgromadzonych tu wojownikach.
- Witajcie bracia, nasz władca widoczenie zaplanował nasze spotkanie tutaj. Jestem Eckhardt, służę temu, który obecnie pod stopami na czaszki pokonanych przeze mnie. Zapewne podobnie jak wy. - powiedział ściągając hełm i odsłaniając swoją twarz.

Pozostali wojownicy spoglądali na siebie wzajemnie, z niepewnością, kiedy Eckhardt przemawiał. Pewnie jak on nie bardzo wiedzieli, w jakim celu zostali tu sprowadzeni. Choć wielki kopiec z kości wiele tłumaczył to jednak nadal nie dawał odpowiedzi co z dzieckiem, które de facto każdy trzymał.
-Jam jest Wulfgar!- krzyknął starszy Norsmen.
-Jestem Gargo!- odrzekł osobnik rodem z pustkowi chaosu.
-A ja...- odezwał się w końcu rycerz mroku w pordzewiałej zbroi -Jam jest waszą śmiercią!- warknął, w momencie upuścił trzymanego berbecia i cisnął swoim toporzyskiem w stojącego najbliżej imperialnego wojownika. Zaskoczony nawet nie zdążył umknąć. Stalowa głowica topora wgniotła jego zbroję, choć jej nie przebiła to z pewnością wojak poczuł ból. I on upuścił swe dziecko, które podobnie jak to pierwsze zaczęło głośno płakać.
-Za Khorna!- wtrącił Norsmen i każdy zaczął atakować najbliższego wojownika...
Eckhardt także zostawił dziecko w miejscu, w którym stał wyjął miecz, który przed chwilą wbił w ziemię i rzucił się w wir walki z pozostałymi. Zaatakował najbliższego wojownika z okrzykiem na ustach:
- KREW DLA BOGA KRWI!
Później już tyko grała muzyka złożona z orkiestry szczęku broni, brzdęknięc ostrzy o zbroję i jęknięć rannych.
 
Aeshadiv jest offline