Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2012, 19:03   #4
RoboKol
 
Reputacja: 1 RoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodze


Piosenka, prosty tekst, uspokajający przekaz, skierowany do dziecka, z jakiegoś powodu zamieszkał w głowie Jo-Ann na kilka minut czasem spotkania z klientem. Zwykle w takich chwilach podporucznik... najemnik, jakim była, myślała o pustce kosmosu, o nieskończonych, nieodwiedzonych i niezbadanych jeszcze światach. Lecz teraz myślała o domu. Ha, czy było coś, co mogła nazwać domem? Czy któraś z tych unoszących się w kosmosie skał, czy też nieustannie wędrujących krypt mogła być dla niej domem? Na Marsie tylko się urodziła, niewiele więcej łączy ją z tą planetą. Jej pierwszym dom, statek komandora Hargreaves'a dryfował teraz w próżni, zniszczony, rozbity, pełen wspomnień z ciepłej, przyjaznej przeszłości, jak i przedstawiający to, jak ta przeszłość się skończyła. Więc co dla byłej podporucznik Jo-Ann Hargreaves, obecnie wyrzutka i najemnika było domem?
Kobieta wielokrotnie zadawała sobie to pytanie. Odpowiedzią była służba, reprezentująca stateczność, zarobek, pracę, jak i życie ciekawe i czasami niebezpieczne. Była, ponieważ po bezczelnym wyrzuceniu ze służby, Jo-Ann już nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Czy dom w ogóle istnieje? Cóż, wszechświat ma miliony milionów światów. Musi być co najmniej jeden, w którym ją przyjmą, w którym będzie żyć w spokoju i z dala od bitewnych dział. Przynajmniej taką odpowiedzią Hargreaves się pocieszała.
Piosenka trwała w głowie Jo-Ann przez cały czas. Tylko... Dlaczego nie brzmiała ona tak pocieszająco jak w dzieciństwie? Dlaczego ciepło zastąpił mrok? Być może orzeczenie o ZSP było prawdziwe? I być może, że WFK nie popełniło błędu, zwalniając ją ze służby...
Nie! Jo-Ann była żołnierzem. Zawsze gotowa do kolejnych działań. Bez wyjątków. Wyjątki spoczywały w próżni, na statku komandora Hargreaves'a, na Plasma Theta wraz z pokonanymi wrogami, wszędzie gdzie byli ludzie stworzeni do walki.
Implant lewego oka dobrze współpracował z tym oryginalnym, ludzkim narządem wzroku, spoglądając na resztę załogi. Raven Screwdriver, mechanik czy też technik, dość młody, ale i doświadczony przez życie. Żołnierz nie do końca rozumiała jak można znaleźć pasję w maszynach, spędzając na ich konserwacji i modyfikacji całe życie. Chociaż z drugiej strony, sama lubiła grzebać przy swoim karabinie Sevar z modułem EKO, zastępując stare części nowymi, oraz zwiększając osiągi broni.
Troy Sanchez - grzebiący w swojej ręce, czy raczej protezie pokładowy felczer. Jo-Ann nie wątpiła w jego umiejętności, choć raczej nie chciała ich sprawdzać. Jego proteza przypomniała jej, że sama posiada wszczep w ręce pilnujący, by osłabiona złamaniem kość nie była krucha. Inny był chyba Jamie Thompson, pilot. Jo-Ann chyba już słyszała jego nazwisko podczas wieloletniej służby w wojsku, ale nie pamiętała o co dokładnie z nim chodziło. A być może to wcale nie chodziło o Thompson'a? Nie wiedziała. Nie zajmowała umysłu takimi rzeczami.
Niespokojny nieco Nakamura, kolejny młody i możliwe, że gniewny, którego życie albo wyciszy, albo zabije. Tak przynajmniej uważała starsza od niego Jo-Ann. Jednak nie była najstarsza na tym statku. Kapitan Axel Malachius, człowiek sprawiający wrażenie kogoś twardego, nieugiętego miał właśnie najwięcej lat na swojej skroni. Uporczywie nazywał ją Jo, dlaczego - nie wiedziała. W końcu była to tylko połowa jej imienia, reprezentująca wkład ojca w jej powstanie i wychowanie. Druga połowa była równie ważna. Póki co, to tylko lekko drażniło Jo-Ann, dlatego nie planowała robić z tego powodu kapitanowi jakiejś większej afery. Tak jak w wojsku - należy siedzieć cicho i nie wychylać się, a inicjatywa obowiązuje jedynie na rozkaz!
Właśnie, rozkaz...
- Przygotować się. Jo, idziesz ze mną. Doktorku, chcesz się rozerwać? Jeśli tak to też możesz się przejść. Shin pilnujesz, aby nikt nie spróbował się dostać na "Bumerang". Raven, Jamie trzymajcie naszą zabawkę w pogotowiu, gdyby trzeba było się ewakuować. Standardowa procedura. Troy weź jakiś detektor żelastwa, gdyby przypadkiem gościu był zadrutowany.
Hargreaves przemilczała ciężko kapitańskie "Jo". Był starszy rangą i mógł w każdej chwili wykopać ją z załogi...
- Tak jest, kapitanie. - Skierowała słowa do systemu łącznościowego.
Jej ręka automatycznie powędrowała do prawego boku. Odnalazła pistolet, który zawsze tam spoczywał. Dobrze, LittleHammer był gotowy. Brać karabin? Pewnie, że tak. Jak już robić za goryla, to na całego. Granaty EMP się raczej nie przydadzą, ale postanowiła zabrać jedną sztukę. To już chyba wszystko. Należało tylko założyć na głowę hełm i czekać, aż kapitan, da sygnał do wyjścia.

 
__________________
Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna?
RoboKol jest offline