Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2012, 22:37   #1
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Wordis: Początek (DnD 3.0/3.5, świat autorski [możliwe +18])

Wordis: Początek


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=D4nYbCWNT7Q&list=FL_aozUtfXzEkAHnZtMG_6FA& index=26&feature=plpp_video[/MEDIA]


Tsuki

W noc niosło się pijackie zawodzenie, piosenki, jęki tanich kurtyzan oraz krzyki tych, którzy głośno lamentowali nad tym, że z powodu hałasów spać nie mogą. Ulice Lantis zawsze takie były. No, może dawnie bardziej śmierdziały, jeszcze przed założeniem rozległej sieci kanalizacji, wydrążonej pod miastem przez klan dobrze opłaconych krasnoludów.

Lantis, miasto kontrastów gdzie żelazne prawa Rady Kupieckiej oraz Kościoła Św. Cuthberta mieszały się ze wszędobylskimi szmuglerami, kanciarzami oraz wszelakimi ludźmi pałającymi się nie do końca legalnymi zawodami. Ale cóż, prawda była taka że to ten świat półmroku przyciągał do Skuld ludzi, którzy oprócz nielegalnych interesów, nabijali też kabzy obrotnym i legalnie działającym kupcom.

I właśnie przez to miasto szła mała kolumna piechurów, ubranych w białe płaszcze ozdobione czarno-czerwonym krzyżem. Każdy miał na sobie przepisową kolczugę, przy boku miecz i pałkę a na plecach tarcze. Tylko dwie osoby idące na czele formacji wyróżniały się na tle towarzyszy. Ponury, ogorzały mężczyzna powoli zbliżający się do pięćdziesiątki oraz jego towarzyszka.


Pełna zbroja płytowa i szkarłatny płaszcz mężczyzny mogły zachwycać kunsztem wykonania oraz bogactwem. Dziewczyna natomiast ubrana była bardzo egzotycznie.

-Straż Miejska wysłała cię do nas z dość pochlebną opinią. Wedle sierżanta, który przydzielał ci patrole, wykazujesz niezwykłe umiejętności walki, do tego duże zdyscyplinowanie. No i szybkość reakcji. Niestety, w parze z nimi idą środki nieco przekraczające kompetencje osoby pracującej dla straży.- mężczyzna, który przedstawił się, jako Inkwizytor Galev Zahard spojrzał na idącą obok dziewczynę.

Cóż, nikt nie zaprzeczył, że seryjny morderca prostytutek, którego przyłapała z nożem w ręku i krwią na ubraniu był sukinsynem, ale dwa cięcia które zostały wyprowadzone przez (wtedy jeszcze szeregową) Tsuki bardziej zakrawały na samosąd niż obronę własną. Nie zmieniało to faktu, że dziewczyna najpierw płynnie pozbawiła zbrodniarza obu rąk, a potem przyrodzenia.

Inkwizytor zaś ciągnął dalej.

-Cóż, sprawdzimy cię. Dostaliśmy doniesienie z zaufanego źródła, że w jednym z domów w dzielnicy Szlacheckiej mają miejsce rytuały na cześć jakiegoś pomniejszego demona. Zwykle są to po prostu orgie a biorący w nich udział ludzie to spragnieni podniety paniczowie

Ludzie schodzili kolumnie z drogi, kiedy oddział zakonnych rycerzy Świętego Cuthberta wspinał się po szerokich, marmurowych schodach na najwyższy z poziomów miasta. Do dzielnicy Szlacheckiej.


Terrak

Stojący w oknie niewielkiej księgarni mężczyzna mógł z pewnej odległości obserwować ten dziwny pochód, jednocześnie nie zwracając na siebie większej uwagi kogokolwiek. Na stole w jego pokoju paliło się kilka świec a z parteru nie dobiegały żadne, niepokojace dźwięki. Chociaż początkowo trudno było określić, czy ktoś się włamuje czy po prostu w domu obok urządzana jest pijacka libacja połączona z bijatyką i pohędużką na boku.

Mężczyzna najmujący budynek pod swój sklep odprowadził wzrokiem pochód i spokojnie wrócił do stołu. Odsunął krzesło i usiadł, przejeżdżając palcem po kolumnach liczb. Cóż, w tym tygodniu raczej nie będzie miał problemu ze spłatą czynszu. W sumie, największym wydatkiem okazał się Glejt Handlowy, chroniący go przed ewentualnym wrzuceniem do miejskiego aresztu za nielegalny obrót towarem, jakim były książki.

I o dziwo, nawet się sprzedawały. Co prawda największa bitwa miała miejsca o książce zaytuowanej „Radość Seksu Tantrycznego” i zakończyła się ona burzliwą licytacją, ale liczył się fakt że do kieszeni właściciela wpadło pięć złotych monet, mimo że książka sama w sobie warta była warta początkowo dziewięć srebrników.

Nikt nie zdawał sobie sprawy kim naprawdę był sprzedawca literatury oraz różnorakich poradników na tematy wszelakie. Dopiero podchodząc do sprzedawcy, klienci zdawali sobie sprawę że jednak woleliby już stamtąd wyjść.

Dlatego też Terrak, bezduszny księgaż, uniósł głowę znad księgi obrachunkowej kiedy na dole rozległo się donośne walenie pięścią w drzwi frontowe. Cóż, godzina była już późna, ale każdy kupiec w Lantis zdawał sobie sprawę że potrzeba klienta jest wyżej w priorytetach niż potrzeba snu sprzedawcy.

Łomot rozległ się po raz drugi. Potem trzeci. Echo niosło się po prawie pustym budynku.


Marlin Torre

Port Drevis. Wspaniała przystań, ostoja piratów, szmuglerów oraz uczciwych żeglarzy którzy mieli dość szczęścia lub armat, a może i jednego i drugiego, by przeprawić się przez Wody Centralne i na portowych targowiskach oraz domach aukcyjnych sprzedawać wiezione ze sobą towary. Towarem zaś było wszystko. Złoto, klejnoty, egzotyczne dzieła sztuki, przyprawy… Nikt nie wiedział i nie pytał jakim sposobem towar z Amirathu trafiały do Skuld, ale kto przejmowałby się czymś takim jak logistyka kiedy miał w zasięgu ręki jabłecznik doprawiany cynamonem lub też wspaniałe nalewki z pływającymi w środku ziarnkami pieprzu. Jedni szeptali o magii, o teleportacji oraz innych cudach. Drudzy zaś otwarcie mówili o gnomich balonach, przelatujących nad Esomią pod osłoną nocy.

Nikt nie mówił jednak o beczkach.

I nikt nawet nie zauważył kiedy zawartość jednej z nich przypłynęła do portu, wyszła na molo, otrzepała się z morskiej wody i chwiejnym krokiem ruszyła do portu. W końcu wielu było takich, którzy przybywali do Drevis kierując się nie umysłem, lecz piwem chlupoczącym w brzuchu.

I tak, po kilku dniach spędzonych po za beczką, jej tymczasowy lokator zdążył się upić, zirytować kilka dziewek, dostać w mordę, przynieść szkody materialne właścicielowi przybytku w którym pił a finalnie kopnąć w rozkrok wikidajłe. Teraz jednak, owa zawartość beczki była na kopach wyrzucana z posterunku Straży Miejskiej, w którym to spędziła ostatni dzień.

-I żebym cię tu więcej nie wiedział!- sierżant o talii niczym równik poprawił na głowie hełm z nosalem i podciągnął pas, opinający jego wielkie brzuszysko. Stojący obok niego szeregowiec trzymał w ręku zwiniątko, będące całym dobytkiem mężczyzny właśnie opuszczającego areszt.

-Em, sir

-Czego, żółtodziobie?!

-To jego

Grubas spojrzał to na chłopaka, to na skórzany tobołek i w końcu na zbierającego się z ziemi oberwańca. Po chwili chwycił paczkę, podszedł do powodu swej wściekłości i szorstko wcisnął mu ją w ręce.

Marlin Torre zachwił się pod siłą „zwrotu” swojego dobytku. Sierżant uśmiechnął się z trudem.

-Mam… nadzieję… że… pobyt… w

-Naszym areszcie…- podpowiedział stojący obok chłopak.

-Nie podpowiadaj mi tu, szeregowy! Znam procedurę! Cholerne gryzipiórki… Tak czy inaczej nikt ci do kaszy nie pluł, w materacu nie było pcheł a woda nie śmierdziała. A teraz spadaj stąd, zanim stracę cierpliwość!

I odszedł, zostawiając Marlina Torre, który dzień wcześniej trafił do aresztu (za: pijactwo niekontrolowane, włóczęgostwo złośliwe i beknięcia obrażające przedstawiciela prawa) na ulicy Portu Drevis, w centralnej części Dzielnicy Portowej.


A noc była jeszcze młoda.


Jean Battiste Le Courbeu

A’loues… Wspaniałe, cudowne, nie mające sobie równych A’loues. Samozwańcza stolica kultury i sztuki, pławiąca się w blasku dzieł swoich wspaniałych artystów. Do połowy pokryta bagnami, gdzie żyli ponurzy traperzy, ale cóż to były za bagna?! Były to bagna, jakimi mogło poszczycić się tylko A’loues.

Była też muzyka, wspaniałe jedzenie, wino, ponad sto gatunków sera i wytworne towarzystwo. Ludzie z klasą i na poziomie. A największy przepych i wspaniałości można było znaleźć w pałacach i zamkach Periguex. Tam też piękni i bogaci jedli, pili, romansowali i tańczyli. Były też spiski. Spiski pałacowe, spiski rodzinne, spiski małe i duże.

Jednak mistrz wszystkich spisków oraz ich cichy nadzorca nie siedział w pałacach. Siedział spokojnie przy ladzie tawerny „Trzy Zielone Żaby”, spokojnie wyjadając ze skorupek ślimaki smażone w oliwie z czosnkiem. Bo nie była to tawerna byle jaka. Była to tawerna w A’loues, gdzie piwa się nie rozcieńczało, a klient bogaty był klientem docenianym.

Dlatego też karczmarz krążył pomiędzy innymi gośćmi a tym jegomościem, wysokim i szczupłym, zajadającym ślimaki i popijającym je winem. W końcu jego posiłek został przerwany, kiedy to obok jego łokcia rozległ się uprzejmy głos z delikatnym, nosowym akcentem.

-Nie sądziłem, że na spotkanie wybierzesz takie miejsce

Mężczyzna przy ladzie obrócił się na wysokim stołku i rozejrzał, marszcząc brwi. Jego gość dobrze wiedział, że to zwykłe zgrywanie się, więc kiedy półelf spojrzał w końcu w dół, przybysz wykonał dworski ukłon, zdejmując z głowy kapelusz ozdobiony tęczowymi piórami.

-Miło znów cię spotkać.

-I ciebie, Jean. Siadaj.

Półelf, zwany Leonardem z uśmiechem popatrzył jak jego gość, będący gnomem, wdrapuje się na wysoki stołek i siada na nim z cichym prychnięciem. Bycie Mistrzem Cienia nie wymagało przecież całkowitego braku poczucia humoru. Dlatego też mieszaniec uśmiechnął się, jak zwykł to czynić wiele razy. A dla jego uśmiechu, panie nie raz zadzierały w górę kiecki, a panowie czuli przymus przefasonowania mu buźki.



Leonard zaś uniósł dłoń na karczmarza, który w sekundę pojawił się obok niego.

-Tak, proszę szanownego pana?

-Wino i ślimaki dla mojego towarzysza. I dołóż chleba do kosza. Na mój koszt.

Łysiejący już grubasek usłużnie pokłonił się i szybko zniknął w drzwiach od kuchni, by pogonić kucharza. Leonard zaś uśmiechnął się.

-Mają tu świetne ślimaki.

Najpewniej jednak dla Jeana Battiste Le Caurbeu jego zwierzchnik nie zaprosił go do karczmy tylko z powodów winniczków w czosnkowej oliwie.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 21-09-2012 o 23:04.
Makotto jest offline