Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2012, 00:50   #1
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[Pathfinder] Skull & Shackles

Część Pierwsza: Na pokładzie Goryczy





Dzień Pierwszy

Obudzili się wszyscy z okropnym bólem głowy. Otaczająca ich ciemność pozwoliła im ujrzeć jedynie zarysy licznych stłoczonych
pod drewnianymi ścianami skrzyń. Z poprzedniej nocy pamiętali niewiele, karczemne śmiechy, brudny smak grogu i zapachy tanich perfum. Rzeczywistość wokół nich huśtała się niczym statek na falach, powodując, iż na języki wracał im kwaśnawy posmak przetrawionych trunków i mocno doprawionego jedzenia. Po chwili usłyszeli tez miarowy dźwięk skrzypiącego drewna. Niewątpliwie byli w ładowni jakiegoś statku. Nim zdążyli na dobre się podnieść usłyszeli miarowe kroki wielu par ciężkich butów. Chwilę później jasne światło latarni uderzyło w ich wrażliwe oczy. Podszedł do nich wysoki, chudy mężczyzna z pejczem.


Za jego plecami ujrzeli sześć następnych, wrednych gęb. Zdawali się uzbrojeni w pałki, które trzymali uniesione na widoku, gotowe do uderzeń. Przewodzący im mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, ukazując dwa rzędy dorobionych krzywo, złotych zębów. Trzymany w jego dłoni bicz trzasnął parę razy przy samych ich twarzach. Huk natychmiast spotęgował ogłuszający ból głowy powodując, iż o mało co nie omdleli na nowo.
- No już! Zbierać się, wy pieprzone lądowe nieroby! Słonce od dawna stoi już nad masztem! Ruszać żałosne rzycie na pokład, nim Kapitan Harrigan przemieli wasze mięso na parówki i każe podać je załodze!

Dopiero teraz, po tym otrzeźwiającym przemówieniu zdali sobie sprawę, iż przy sobie nie mają nic poza ubraniem. Nim zdążyli jednak zastanowić się nad tym faktem, znów przy ich głowach trzasnął bicz. Reszta drabów otoczyła ich popychając niedelikatnie w stronę wyższego pokładu. Złotozęby dokładnie przyjrzał się ich twarzom, szczerząc brzydko. Poczuli mdlący odór wydobywający się z jego ust.
- No już, dajcie mi tylko powód... - zasyczał przenosząc drugą dłoń na rękojeść pokaźnego topora trzymanego za pasem. Pałki uniosły się wokół nich. Nawet gdyby jednak chcieli robić na tym etapie kłopoty jasnym było, iż ledwo trzymali się na nogach, zrobiliby więc tylko z siebie durniów i dali oprawcom satysfakcje.
- Jestem Bosman Scourge, i na tym pokładzie wasze żałosne dupy nalezą do mnie! - wrzasnął im na odchodnym, gdy poprowadzono ich na wyższy pokład i potem jeszcze wyżej na światło dzienne.

Wyprowadzono ich na główny pokład, gdzie czekał już tłum gapiów z z załogi. Parunastu uzbrojonych piratów ustawiło się pod burtami i zwisało z takielunku. Wśród nich ujrzeli zaledwie parę gęb, które wyglądały, jakby nie życzyły im źle. Większość jednak, nawet jeśli kiedyś może zaczynała w ich sytuacji, obecnie cieszyła się z maltretowania "nowych" na pokładzie. Było tam też kilka kobiet i nie-ludzi, w większości wcale nie wyglądali jednak sympatyczniej. Nagle coś nad nimi zaskrzeczało.

- Arr! Lądowe szczury! Maszt wam w rzyć, maszt wam w rzyć! - chorobliwie wyglądająca, pozbawiona połowy piór papuga przeleciała nad nimi zrzucając zaskakująco obfity ładunek guana.

Raegan: reflex save; d20+6 vs 10 = 12

Smukłemu pół-elfowi ledwo udało się uniknąć podstępnego zrzutu. Odchody z głośnym plaskiem ufajdały za to kurtę idącego za nim pirata, wywołując u jego kompanów salwy złośliwego śmiechu.

Minęli główny maszt dostrzegając pokrywające go rozpryski krwi. Wiele z nich wydawało się niemal świeżych, były tam też liczne żłobienia od potężnych uderzeń bicza. Odwrócono ich w stronę rufowego kasztelu. Na nim, przy samym zdobionym misternie kole sterowym stały dwie potężne postacie. Wysoko nad nimi z masztu zwisała klatka z wysuszonymi zwłokami jakiegoś człowieka. Brzydka, oskubana papuga usiadła na niej zagadując coś po papużemu do martwego lokatora klatki.

Potężniejsza z postaci, ogromny ciemnoskóry człowiek wyglądający na kapitana, ruszyła do przodu. Była w tym kolosie jakaś uśpiona siła i zatrważający potencjał gniewu, który trafiał do pierwotnych lęków w większości członków załogi.


Gdy tylko podszedł bliżej do tłumu, ten natychmiast zamilkł, z ledwością opanowując się przed cofnięciem o parę kroków. Kapitan niewątpliwie budził grozę wśród załogi. I wszystko wskazywało na to, że były to uczucia słusznie.

- Rad jestem iż zechcieliście się do nas przyłączyć - orzekł basowym głosem olbrzyma do nowych członków załogi. - Witamy na Goryczy! Jestem Barnabas Harrigan. Dla was, żałosnych majtków, kapitan Barnabas Harrigan. Nie żebyście jednak kiedykolwiek mieli czelność mnie zagadywać. Mam tylko jedną zasadę - nie zwracajcie się do mnie. Lubię strzępić język, nienawidzę jednak, gdy tacy jak wy przy mnie gadają. Trzymajcie się tego, a nie będę musiał przeciągać waszych żałosnych rzyci pod kilem!
Kapitan zarechotał brudnym, ciężkim głosem, a załoga się przyłączyła.
- A! I jeszcze coś! - dodał olbrzym, wskazując ich wielkim palcem. - Nawet mimo waszego zamustrowania ciągle brakuje nam ludzi. Gdy tylko przyłapię więc kogoś na zabiciu innego członka załogi zapozna się z chropowatym kadłubem Goryczy od dołu! Panie Plugg!
Zwróci się do stojącego koło niego oficera. Niemal łysy, choć zadziwiająco zadbany jak na te warunki mężczyzna, wystąpił do przodu. W jego dłoni spoczywał egzotyczny bicz o dziewięciu końcach, zwany przez marynarzy "kotem". Na sobie miał modną drogocenną kamizelkę wysadzaną perłowymi guzikami.


Kapitan kontynuował:
- Będzie pan na tyle łaskawy, by zrobić z tych śmieci przyzwoitych piratów. Oszczędzi mi to konieczności wrzucenia ich do potnego pudła na parę miesięcy!
To mówiąc, odszedł zostawiając ich z nowym przełożonym. Ten zszedł na niższy pokład i zmierzył ich z kwaśną miną, pokazując wyraźnie jak bardzo męczy go użeranie się z tak żałosnymi stworzeniami.
- Na tym pokładzie jestem pierwszym matem i moim zadaniem jest zadbanie o to, by wszystko działało tu równie sprawnie, jak w cheliańskim burdelu! Potrzebuje nowego takielarza!
Spojrzał na nich z niesmakiem, wskazując im biczem główny masz jednostki.
- Nie marnujcie mojego czasu! - wrzasnął - Kto pierwszy wespnie się po takielunku do bocianiego gniazda będzie pracował bezpośrednio dla mnie przy ożaglowaniu! Ruszcie swoje żałosne, zaspane rzycie, nim zrobię z nich kotem mięsny gulasz! - co bardziej spostrzegawczy zauważyli, że pierwszy mat wyraźnie krzywił się, gdy musiał używać wulgarnego słownictwa, najwyraźniej jednak chciał trzymać się konwencji.

Uzbrojeni piraci przysunęli się bliżej, niemal wciskając im szpice szabli w plecy. Spojrzeli w górę. Statek bujał się na falach, a gniazdo było naprawdę wysoko...

Za sobą spostrzegli, jak część piratów chwyta w dłonie różne poręczne przedmioty. Wyglądali, jakby mieli nimi zaraz zamiar rzucać. Mr Plugg skrzywił się z niesmakiem. Szykował się już, by zabronić im tego rodzaju wygłupów, w końcu najwyraźniej stwierdził jednak, że to dobry pomysł, bo tylko skinął głową.
 
Tadeus jest offline