Łotry. To jedno z najdelikatniejszych określeń jakie przychodziły Ragnarowi do głowy. Teraz przynajmniej już wiedział co się stało w dokach. Niemożliwością było przecież żeby sam stracił przytomność. To jeden z piratów musiał mu przypieprzyć w łeb. No i znalazł się znowu na łajbie. Tyle, że tym razem w roli majtka. Poprzednio był jednym z wojowników w niefortunnym rajdzie. Może tym razem będzie lepiej, pomyślał. Chyba nie, odpowiedział sobie niemal natychmiast, gdy wraz z grupą jemu podobnych „ochotników” został przedstawiony wierchuszce Goryczy, gdyż taką nazwę nosił statek.
Ragnar był wysokim, dwumetrowym mężczyzną o długich blond włosach i szarych oczach. Był muskularnie zbudowany a jego skóra była ogorzała od wiatru i słońca. Nie miałby problemu z wspięciem się do bocianiego gniazda, gdyby tylko od tego zależało jego życie. Nie miał jednak ochoty zostawać takielarzem. Skoro będzie musiał tyrać i być pomiotłem, to wolał mniej ryzykowne zajęcia, na przykład mycie pokładu albo pracę w kuchni. Podbiegł do lin i zaczął się wspinać, jednak tak żeby przypadkiem nie wygrać. |