Kallen potrząsnął głową i pomasował czoło. Sytuacja w której się znalazł nie należała do zbyt przyjemnych. W głowie mu się nieco jeszcze kręciło po narkotyku, który mu zafundowała para w barze... Elf przyglądał się statkowi i marynarzom idąc w kierunku, jak mniemał, kapitana. Kallen miał białe włosy z niebieskimi przebłyskami i fiołkowe oczy. Sylwetkę miał szczupłą, jak to zwykle mają elfy, ale umięśnioną. Ubranie miał proste,takie jakie normalnie noszą marynarze - szara koszula, spodnie ze skóry i skórzane buty. Był on dziwną mieszanką elegancji i prostactwa. Na szyi wisiał mu naszyjnik z muszelek i kości ptaków, ozdoba, która jeszcze pogłębiała jego inność.
W porównaniu więc do kapitana, Kallen wyglądał mizernie i nie miał zamiaru się z nim spierać.
Po przedstawieniu "nowym członkom załogi" sytuacji, w której się znaleźli, Kallen nieco się skrzywił. W sumie nic nowego dla wiedźmiarza, ale właśnie dlatego średnio mu się to podobało.
Tak jak się spodziewał każdy z nowych zaczął niemal natychmiast wspinać się po maszcie. Kallen również miał taki plan. Najpierw jednak wyciągnął dłoń przed siebie. - Tańczące wśród cieni, zagubione wśród fal, szukacie promieni, które tylko ja mogę wam dać. - przed elfem pojawiły się trzy kule światła.
Elf zaczął się wspinać. - Bierzcie ich moi mili. - wyszeptał. Dobrze znał pirackie życie i wiedział, że nie tylko siła ale i spryt się liczyły.
Podczas gdy światła ruszyły do wspinających się współczłonków niedoli, w górze rozległ się pisk jakiego ptaka. Alfred nie odlatywał nigdy zbyt daleko od swojego pana, choć obydwoje dawali sobie sporą dozę swobody. Kallen wspinał się, a światła i jego chowaniec zaczęli przeszkadzać innym. Światła krążyły i stawały tuż przed oczami, ptak starał się drapać i szarpać wspinających, wiedząc, że ci z kolei musieli koncentrować się na wspinaniu bo mogą spaść. |