Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2012, 20:23   #7
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Sztuczka Raegana może nie była zbyt wyrafinowana, ale dobrze rozegrana. Dała mu moment przewagi [+2], który pozwolił mu dopaść do masztu jako pierwszemu. Reszta jednak nie pozostawała daleko w tyle. Momentalnie wskoczyli na olinowanie wdrapując się na górę. Chwile później w ich stronę poleciał prawdziwy grad różnych śmieci.

Ragnarowi było to na rękę. Miał doświadczenie w tego typu robocie, wiedział więc jak to zrobić, by wyglądało, iż naprawdę się stara, a jednocześnie nie być na górze pierwszym. A przynajmniej wydawało mu się, że wiedział jak to zrobić. Instynktownie wyczuł na swoich plecach spojrzenie. Gdy spojrzał na dół zobaczył Plugga wpatrującego się w niego ze zmrużonymi, czujnymi oczami.

Bluff check vs sense motive Plugga = 16 + 0 vs d20+2 = 16 vs 10.

Mael parł do góry niczym w transie, jakby zupełnie nie zauważał uderzających wszędzie wokół niego śmieci. Był zadziwiająco systematyczny i obojętny, do tego stopnia, iż sfrustrowani jego obojętną postawą piraci zaczęli na dole buczeć i rzucać pod jego adresem siarczystymi bluzgami. Okazało się to jednak błogosławieństwem. W pewnym momencie, gdzy wszedł już częściowo między żagle obok niego w maszt uderzył rzucony przez jakiegoś frustrata kozik. Nożyk odbił się rękojęscią i miał już spaść. Undine odruchowo złapał go i schował za pas.

Climb check Maela = 20!+0 vs 13 = 20


Shackleton przypadł do lin z iście niepokojącą stanowczością, korzystając ze swoich potężnych, umięśnionych ramion, by szybko podciągać się na górę, w stronę bocianiego gniazda.

Climb Shackletona = 18+9 vs 13 = 27


Raegan mający na początku przewagę, szybko musiał zauważyć, iż nie przyszło mu się ścigać z byle kim. Większość konkurencji we wspinaniu była naprawdę niezła i jego prowadzenie już po paru chwilach wydawało się wyraźnie zagrożone.

Climb Raegana = 18+4 vs 13 = 22 [+2]


Kallen, wysmukły elf również nie miał zamiaru dać za wygraną, co udowodnił rozpoczynając zawody od efektownego magicznego atatku i przywołania wsparcia swojego latającego towarzysza. Fruwające wśród żagli światła o jasności porównywalnej z pochodnią faktycznie robiły wrażenie, w jasny słoneczny dzień wśród cały chmar śmieci i tak już szybujących w stronę wspinaczy nie miały jednak zbytnio wpływu na zawody. Co innego z sokołem, ten w przeszkadzania innym był jak najbardziej skuteczny [+3], choć nim przystąpił do ataku wspinający byli już w większości w połowie drogi na szczyt.

Climb Kallena = 16+0 vs 13 = 16 [+3]

Druga runda wspinania

Mael = 4+0 vs 13 = 4
Shackleton = 1! +9 vs 13 = 10
Raegan = 9 +4 vs 13 = 15
Kallen = 2+0 vs 13 = 2


Druga połowa okazała się nieść ze sobą znacznie więcej emocji. Wszyscy z wyjątkiem poruszającego się wolno do góry Ragnara wspięli się już całkiem wysoko. Nim sokół zdażył na poważnie zaatakować, z pokładu poleciał w jego stronę grad bełtów, zmuszając zwierzę do zaprzestania ataku. Jednocześnie jednak pociski te odwróciły uwagę wspinajcych się i jakby tego było mało, statkiem wstrząsnęła niespodziewanie mocna fala. Zapanował totalny chaos. Pierwszy od lin odpadł Mael, a zaraz za nim Kallen. Shackleton miał mniej szcześcią, wspiąl się wyraźnie wyżej i wyglądał jakby miał się jeszcze utrzymać, ale jakiś zagubiony bełt wycelowany w oddalającego się sokoła o niemal nie trafiłby jego, tak że musiał nagle odskoczyć. Cała trojka runęła w dół, pozostawiając na górze jedynie Reagana i nieporadnego Ragnara, któremu daleko było do gniazda.

30 feet Acrobatics Mael d20+3 vs 15 = 9 = full dmg
30 feet Acrobatics Kallen d20+ 3 vs 15 = 13 = full dmg
40 feet Shackleton d20 + 1 vs 15 = 16 = -1d6 dmg

Nieszczęśnicy próbwali jeszcze łapać się przylegającego olinowania, by wyhamować, i przez moment wyglądało to nawet tak jakby Shackletonowi udało się zupełnie się zatrzymać jednak w końcu wszyscy runęli z olinowania na pokład.

Mael 3x1d6 = 1+5+3 = 9
Kallen 3x1d6 = 1+6+4 = 11
Shackleton 4x1d6 - 1d6 = 6+4+5 = 15


Wojownik jęknął boleśnie, wyglądał jednak, jakby był w najlepszym stanie z całej trójki. Piraci patrzyli z podziwem na potężnego człowika, który przetrwał tak poważny upadek. Ktoś tam w tłumie nawet parę razy klasnął. Pozostali, nim zemdleli zdążyli jeszcze usłyszeć wściekłe bluzgi pierwszego mata.
- Banda żałosnych, nieprzydatnych śmieci!!! Scourge!!!
- Aye, panie Plugg?
- Gdy tylko felczer doprowadzi tych idiotów do porządku, zadba pan o to, by ten czarokleta zrozumiał, iż na tym pokładzie nikt nie używa czarów bez mojej zgody!!! I każcie wyglądać wachcie tego przeklętego ptaka. Jak jeszcze raz się tu pojawi, ma to być w sosie na moim talerzu!

- Aye, z przyjemnością. - w głosie Scourge'a wyraznie słychać było sadystyczną nutę.

Dwójka nieprzytomnych wyniesiona została pod pokład, zaś nadal przytomny, choć skrajnie poobijany Shackleton poprowadzony pod szablami za nimi. Po tym pan Plugg kazał przywołać pozostałą dwójkę do siebie.

Raeganowi dostała się obiecana i tak ciężko wywalczona praca przy żaglach, zaś Ragnar również dopiął swego:
- A ty brodaczu?! Lepiej będzie jeśli nigdy więcej nie zbliżysz się do żadnego żagla! Na szczęście mamy jedno wolne miejsce dla kuchcika. Może stary Amrose Rybieflaki, znajdzie dla ciebie jakieś zastosowanie!

Raegana od razu zagoniono do roboty, wpuszczając go na żagle rozbujanej na falach jednostki. Na szczęście bez latających wszędzie pocisków, wściekłych sokołów, bełtów i przesadnego pośpiechu pracowało się trochę bezpieczniej.

Reagan Climb d20+4 vs 10 = 13
Reagan Dexterity/sailor d20+ 4 vs 10 = 12


W czasie pracy co jakiś czas spotykał się z innymi członkami załogi pracującymi na żaglach, jednak większość schodziła mu z drogi, jakby mogli zarazić się jego "nowością" na pokładzie. Tylko pewna niziołcza dama o brązowych włosach i hardym spojrzeniu zdawała się nim trochę zainteresowana, ciągle pracowała jednak pod nadzorem Plugga więc nie było okazji, by zagadać.


Ragnara zaprowadzono zaś do kambuzy i o mało co nie przypłaciłby już pierwszych momentów tam życiem. Pomieszczenie może i pierwotnie było przestronne, ale obecnie dosłownie wszędzie chybotały się na falach ogromne góry najróżniejszych przedmiotów, z czego utensylia kuchenne wydawały się jedynie ich nieznaczną częścią. Gdy tylko otworzył drzwi taka góra śmieci zwaliła się z głośnym łoskotem i wojownik tylko z trudem uniknął uderzenia leżącego na niej... nocnika? Poza dużymi stołami do przyrządzania posiłków do ktorych ledwo dało się dopchnąć, były tam jeszcze kury. Pełno biegających wolno po podłodze i skaczących po stołach kur. A na samym końcu pomieszczenia, na zydlu siedział sam Ambrose.


W dłoni ściskał pustą już niemal butle rumu. Rozbiegane oczy świadczyły o tym, iż opróżnił ją cała dość niedawno. Zamamrotał coś pod nosem wskazując swojego nowego pomocnika. Ragnar nic nie zrozumiał. Podszedł bliżej wychwytując ze słów w końcu coś jak:
- Fjdzisz fffapatshh rb...
Na szczeście udało mu się też unieść rękę, którą wskazał sieci łowiecie... niemal zupełnie przysypane hałdą śmieci. W końcu zdołał je je oswobodzić i zabrał się do roboty.

Ragnar fisherman/survival d20+5 vs 10 = 19


Tymczasem poranionych bezceremonialnie wrzucono w hamaki na dolnym pokładzie pod ładownią. Posłań i hamaków było tyle, iż zapewne nocowała tam większość załogi. Shackleton zdążył też zauważyć rzędy zabezpieczonych słabymi zamkami skrzyń, które rozstawione były przy ścianach, mniej więcej w pobliżu hamaków. Chwile później zjawił się przy nich mężczyzna wyglądający na pokładowego felczera, wióry drewna, którymi było pokryte jego odzienie znaczyły zapewne, że był też pokładowym stolarzem. Otworzył torbę, ukazując zestaw narzędzi, które równie dobrze mogły służyć do obróbki drewna po czym zabrał się do roboty wpierw podając pacjentom mocny środek. Chrupało, łupało, charczało. Ale na szczęscie dla nich tego już nie usłyszeli. Obudzili się dopiero wieczore, jak okazało się na Krwawą Godzinę. Shackleton czuł się niemal jak nowo narodzony, jakby bliskie spotkanie ze śmiercią nie zrobiło na nim prawie żadnego wrażenia. Kallen za to ledwo chodził.

Spędzono ich wszystkich na pokład, gdzie zebrała się też reszta załogi, w iście świątecznym nastroju. Był tam też kapitan, Pan Plugg i inni oficerowie, których wcześniej nie widzieli. Łącznie niemal 30 osób.

Spod pokładu sprowadzono jakiegoś pobitego biedaka skutego kajdanami. Mr Plugg przemówił:
- Oto i Krwawa Godzina! Wszyscy znamy zasady. Kto kradnie ze składu kwatermistrza kradnie od samego kapitana!
Tłum zawrzał.
- Kto zaś kradnie od kapitana umrze przeciągnięty pod kilem!!!
Rozległy się wiwaty. Więźnia podprowadzono do oficerów, a ten nagle, nie wiadomo w jaki sposób wyrwał się, wyciągąjąc zza pazuchy sztylet i rzucając się na kapitana. Jeden z oficerów, starszy mężczyzna w spiczastym kapeluszu momentalnie wyszeptał krótkie zaklęcie, powodując, że zamachowiec zastygł w miejscu, niczym sparaliżowany. Kapitan zarechotał.
- Pepp, zostaw, daj mu spróbować
Zaklęcie zostało zdjęte, a nieszczęśnik momentalnie wyskoczył do przodu celując w serce tyrana. Niewielu widziało co naprawdę się stało. Jedno mrugnięcie oka później przed kapitanem leżał kulący się człowiek pozbawiony ręki. Oderwaną kończynę, nadal z dłonią zaciśniętą na nożu trzymał kapitan rechocząc z okrucieństwem. Chwilę później pod kadłubem przewleczono linę i przywiązano do niej wijącego się już ledwo kalekę. Dużo długich chwil później wyłonił się po drugiej stronie z wody. Gdy wciągnięto jego ciało na pokład zostało z niego już naprawdę niewiele. Ostre muszle skorupiaków porastające dolną część morskiego kadłuba zostawiły jedynie ciężką do rozpoznania papkę. Ciało wrzucono z odrazą z powrotem do wody.

Potem przyszedł czas na kary chłosty za różne drobniejsze przewinienia na statku, jak na przykład nie przykładanie się do pracy. Nieszczęśników przykuwano do masztu, gdzie bez litości i z wielką lubością chłostani byli przez Scourge'a batem. Wyglądało na to, że był to stały punkt programu. Tego dnia dostało się też dość oryginalnej postaci. Pod masztem postawiono bowiem gnoma o szlachetnej fizjonomii, noszącego na sobie resztki drogiego odzienia, które obecnie rwane były w strzępy razami bicza. Zdecydowanie nie wyglądał jakby zamustrował się na Gorycz dobrowolnie.


Nieszczęśnik zemdlał jeszcze przed ostatnim ciosem, co spowodowało, że na twarzy spoconego od wysiłku Scourge'a wykwitł szeroki uśmiech chorej satysfakcji. W końcu Krwawa Godzina dobiegła końca.

- A teraz pijcie i bawcie się! To był ciężko dzień! - orzekł kapitan wycofując się z oficerami do swoich kajut.
Na odchodnym do utykającego Kallena podszedł jeszcze Scourge.
- Z obiecaną chłostą pan Plugg pozwolił poczekać, nim będziesz w lepszym stanie, w ten sposób będzie więcej zabawy... Nie myśl jednak, że cokolwiek cię ominie!
Przystawił mu do twarzy bicz, szczerząc wrednie krzywe złote zęby. Wyglądały, jakby wyrwał je jakiemuś trupowi i taką samą wonią zapachniało.

Wszędzie wokół rozsiadły się grupki piratów, snując opowieści, pijąc, uprawiając hazard i plotkując. Podano też przyrządzone przez kucharza i jego nowego pomocnika ryby, które okazały się o dziwo całkiem jadalne i smaczne. Najwyraźniej przestano ich już też specjalnie pilnować. Każdy dostał też swoją porcję mocnego grogu. Czuli już przejmujące zmęczenie koszmarnego pierwszego dnia, ale może opłacało się jeszcze nie iść spać?

+100xp dla Ragnara i Raegana za wykonanie przydzielonych zadań pierwszego dnia.
 
Tadeus jest offline