Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2012, 12:49   #2
Bachal
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Wyszedł z domu z plecakiem i torbą. Chciał być maksymalnie mobilny, a nie spodziewał się, żeby miał okazję zażywać częstych kąpieli i innych wygód, toteż wziął tylko kilka kompletów bielizny i trochę ubrań. Torbę i tak zamierzał potem gdzieś zostawić, a poruszać się jedynie z plecakiem. Stał tak przed domem za bardzo nie wiedząc co zrobić. Dobra, należało dokładnie przeanalizować sytuację. Czego potrzebował, aby dotrzeć do Detroit? Całe pierdolone Stany do przejechania. Własnie, przejechania? Pociągi, autobusy odpadają, to nie jest bezpieczny środek transportu. Więc zostawało auto. I tu jego genialny plan się walił, gdyż nie posiadał żadnego środka transportu. On, jeden z lepszych złodziei samochodów w Carson sam nie miał żadnego pojazdu… O ironio, i co teraz? Zapalił papierosa. Znowu trzeba będzie kraść… Wrócił do domu, gdzie szybko dobrał się do komputera. Chwila, chwila, jest! Wiedział, że te zapiski mu się kiedyś przydadzą. Jeff, diler z Westwood Str. zawsze trzymał papiery w samochodzie. Fakt, jeździł Camaro z 2013, było to jednak bardzo dobrze utrzymane Camaro. Dobra nasza, trzeba się do niego wybrać. Kolejny punkt? Pieniądze. Odłożone ma jakieś 600 dolców, musi wystarczyć, pieniędzy nie kradł. Broń? Mimo jego nadnaturalnych zdolności musiał coś zdobyć. Zawsze dobrze jest mieć przy sobie pistolet. Plan jest, trzeba go tylko wykonać. A potem przejechać pierdolone dwa tysiące mil. Ech, parszywe to życie…


Stali w czterech gdzieś w ciemnym zaułku. Zawsze tu stały, zakapiory czekające na frajerów chcących kupić dragi. Tych nie ruszali, w końcu to byli klienci. Ale wszystkich innych kroili jak leci. O jak on ich nienawidził, wykolejeńców chcących utrudnić i tak przejebane życie mieszkańców tego miasta. Spokojnym krokiem, z kapturem zarzuconym na głowę podszedł do grupki. Ci widząc co jest grane, momentalnie zastawili mu drogę. Tak jakby chciał ich minąć…
- Cześć Jeff, pamiętasz mnie?
- Jasne Cross, nie zapominam kumpli . – Głos dilera był jednak sztywny, a sam właściciel tegoż stał równie sztywno, kij połknął czy jak? – Nie chcemy problemów, potrzebujesz może czegoś?
- Jakbyś zgadł, mały Jeffy. Twojego samochodu i broni. Na teraz, masz dwie minuty.
Słysząc te słowa pozostała trójka spięła się i zaczęli go otaczać. Oj nie było to zbyt uczciwe, ale nie chciał ich krzywdzić. Naprawdę. – Cross ocipiałeś? Nie oddam Ci swojego auta! – Spodziewał się takiej odpowiedzi. Półtorej metra dzielące ich od siebie pokonał jednym, zdecydowanie zbyt szybkim jak dla człowieka krokiem. Jego dłoń znalazła się przy samym brzuchu wyrostka. Chcieli na niego skoczyć, jednak blady Jeff powstrzymał ich ruchem ręki. David z uśmiechem na ustach wyszeptał – Wiesz co potrafię, prawda mały Jeffy? Widziałeś już lepszych od ciebie, jak łamałem ich jak zapałki prawda? A wiesz, że oprócz dziury w brzuchu spotkałyby cię dużo większe nieprzyjemności? Ale to nic przy tym, czego doświadczyłaby Twoja siostra…


Rześkie powietrze dostawało się do środka przez otwarte okno. Klimatyzacja w tym aucie nie działała chyba od nowości, jednak car audio jak i wykończenie wnętrza stało na wysokim poziomie. Silnik chodził bez zarzutu. Pod siedzeniem miał dobrze schowaną Berettę 92, w portfelu dalej 600 dolarów, jednak uśmiechał się. Leciał międzystanówką ile fabryka dała i nie przejmował się policją. Zawsze jakoś ucieknie, to było dla niego oczywiste. Całe szczęście, że Jeff nie słuchał gówna. Z głośników sączył się ciekawy rockowy kawałek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DAOSy8WyqPk[/MEDIA]

I feel it deep within
It´s just beneath the skin
I must confess that i feel like a monster

I hate what I´ve become
The nightmare´s just begun
I must confess that I feel like a monster

My secret side I keep
Hid under lock and key
I keep it caged but I can´t control it
Cause if I let him out
He´ll tear me up break me down
Why won´t somebody come and save me from this
Make it end


Jakbyście kurwa zgadli, przeszło mu przez myśl. Czy zabiłby Jeffa, tudzież jego siostrę? Jego zapewne w ostateczności tak, jej by nie tknął . Ważne, że otrzymał bez ofiary to czego chciał. Chociaż wewnętrzny głos domagał się krwi. Pognał dalej, a przed nim pozostawały co najmniej trzy dni jazdy.

Dojeżdżał. Wypoczęty na tyle, na ile wypoczęty może być człowiek śpiący w samochodzie gdzies w lesie zbliżał się do Detroit. Przezornie około 50 mil wcześniej zjechał z międzystanówki pomknął pomniejszymi drogami w stronę ruin miasta. Na kilka mil przed jego granicami ukrył Camaro dobrze gdzieś w leśnej dróżce. Bał się pułapki, a 6.2 litrowy silnik robił huk na kilka mil. Wędrując i popalając papierosy widział coraz więcej śladów. Zdecydowanie kurwa zbyt dużo… Pułapka? To bardzo możliwe, ale prawdopodobniejszy jest komitet powitalny wysłany do Spidera Jerusalem z pozdrowieniami od rządu. Jeżeli Cross widział manifestację, to oni tym bardziej! Resztę drogi postanowił przebyć w maksymalnym ukryciu, skierował się w stronę najbliższego większego wzniesienia, aby to z niego ocenić sytuację w mieście. Przecież to ruiny, tyle śladów powinno zostawić dość dużo pojazdów, powinien coś zobaczyć…
 
Bachal jest offline