Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2012, 16:02   #3
Zgubny
 
Reputacja: 1 Zgubny nie jest za bardzo znanyZgubny nie jest za bardzo znanyZgubny nie jest za bardzo znany
W Miami robiło się zbyt gorąco i bynajmniej nie chodziło o temperaturę. FBI w reakcji na patetyczny artykuł Spidera zdawało się zaostrzać swoje działania, jakby obawiało się sporego odzewu w tym kierunku. Gregory nie miał wyjścia, musiał się czym prędzej ulotnić z Florydy i dostać się na północ do Detroit, zwłaszcza, że po ostatniej rządowej akcji ledwo co uszedł z życiem – jego kariera na słonecznym południu zdawała się skończona i nie miał ochoty ryzykować śmierci by odzyskać tu swoją pozycje i reputacje, nie po tym jak Ci na górze odkryli jego tożsamość.
Szybko wpadł na to jak wydostać się z tego małego piekiełka - samochody czy motocykle odpadały, nigdy nie nauczył się prowadzić tego ustrojstwa i nie miał zamiaru, w końcu non stop czytało się w prasie o śmiertelnych wypadkach spowodowanych przez kierowców. Wolał samolot, te prawie w ogóle się nie rozbijają. Lot jednak odpadał bo gdyby zarezerwował bilet na którąkolwiek linie FBI szybko by go namierzyło. Kolej była odpowiedzią na jego wołania o pomoc – zapakował w plecak ciepłe ubrania, trochę żarcia, a także nieco amfetaminy żeby umilić sobie podróż. Gregoremu pozostało czekać do rana, tak jak sobie zaplanował.
Tego dnia zapowiadała się pochmurna pogoda, mało ludzi od rana przechadzało się ulicami. Gregory bez problemu dostał się w pobliże dworca kolejowego i sprawnie przeskoczył przez siatkę okalającą jego teren, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Zaczaił się między pociągami stojącymi na bocznicach i wytężył wzrok by znaleźć coś dla siebie – wkrótce mu się to udało.



Pociąg towarowy głośnym sygnałem dźwiękowym oznajmił wyruszenie w trasę i zaczął przeć do przodu w powolnym – póki co – tempie. Mężczyzna wypatrzył jeden z otwartych wagonów i ruszył biegiem w jego stronę. Najpierw wrzucił do środka plecak, a potem nabrał w płuca więcej powietrza i skoczył na wagon, przytrzymując się uchwytu przy drzwiach… Już po chwili siedział bezpieczny i spokojny pomiędzy pakunkami, a pociąg miarowo zwiększał swoją prędkość. Tak rozpoczęła się jego podróż przez sześć stanów, aż do Monroe w Michigan…

***

Oczywistym było, że nie mógł dojechać pociągiem do zniszczonego Detroit, jednak szczęśliwie dotarł, aż do Monroe, odległego ledwie o 30 mil od jego prawdziwego celu. Już tam wolał nie rzucać się w oczy dlatego ruszył pieszo na północ, maszerując pod osłoną nocy i unikając kontaktów z ludźmi. Zapewne dobrze zrobił, bo jeśli nawet na jego głębokim południu Rząd wysłał w teren więcej agentów, to co dopiero tutaj – w epicentrum „zarazy”. Ostrożna podróż zajęła mu trzy dni, aż w końcu dotarł do osławionych ruin, które w istocie widział pierwszy raz na oczy.
- O kurwa… - Mruknął cicho pod nosem wspinając się na wzniesienie, z którego mógł obejrzeć panoramę miasta. Nie sądził, że ten widok wywoła na nim takie wrażenie. Znaczy, przecież sam zabijał ludzi, ale obraz zniszczenia na taką skale nie był czymś na co można się przygotować. Gregory otrząsnął się i rozejrzał dookoła w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, gdzie mógłby się skierować – w końcu dotarł do Detroit, ale co dalej, jak znaleźć Spidera Jerusalem? Nie miał zielonego pojęcia.
Jakieś poruszenie przyciągnęło jego wzrok. Skupił się na nim, a jego ciemnobrązowe źrenice zwęziły się nienaturalnie. Obraz, który widział wyostrzył się i przybliżył, zupełnie jakby korzystał z narzędzi optycznych. Nie wytrzymał długo bólu, jaki przyniosło mu użycie nierozwiniętej jeszcze mocy, ale był prawie pewien, że dostrzegł żołnierzy rządowych. Zaklął pod nosem i przykucnął za jedną z podniszczonych ścian jakiegoś starego budynku.
- Cóż, doszedłem już tak daleko… Za późno na wycofanie się. – Wstał i przemykając od osłony do osłony ruszył w stronę centrum, nie odnajdzie wszak tego po co tu przyszedł, kryjąc się na obrzeżach miasta...
 

Ostatnio edytowane przez Zgubny : 10-10-2012 o 16:09.
Zgubny jest offline