Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2012, 22:16   #7
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Po sytym posiłku Orin oblizał się i przetarł usta wierzchem dłoni. Cały jego dobytek, który stanowił pękaty worek przyczepiony do solidnego kija, spoczywał tuż obok. Niziołek wyjrzał na zewnątrz z przerażeniem stwierdzając, że kolejny raz wyrusza w drogę zdecydowanie za późno. Jednak zanim wszedł w las, musiał się jeszcze o coś popytać. Podbiegł w podskokach do karczmarza, takie osoby często okazywały się źródłem ciekawych informacji.

- Panie, wiecie może co o wielkiej bitwie, która kiedyś miała miejsce w tych lasach?

Właściciel gospody podniósł wzrok znad lady i nie przestając wycierać naczyń ścierką wzruszył ramionami
- Legendy? Co to za legendy mogą być o puszczy? Las jak las. Drzewa i zwierzęta. Nic tam nie ma panie. Wybaczcie na chwilę... - Podszedł do karczmareczki, która coś za długo zamarudziła przy stoliku trzech głośnych kompanów i szepnął jej coś do ucha. Dziewczyna zniknęła w kuchni.
- A o czym ja to?

- O legendach dobry panie... legendach, które niedługo pozna cały świat! - niziołek rozpromienił się w jednym momencie by po chwili zmartwionym tonem zapytać - No nie mówcie mi, że nic a nic ciekawego w okolicy się nie działo!

- A co tutaj dziać się może? Ot ludzi się trochę przewinie bo jeżdżą w tę i we wtą, toż w karczmie różni bywają. Niektórzy może i w puszczę się zapuszczą ale żeby kto z niej wychodził... nie pamiętam. Z resztą co mi do tego...

- O! Oooo... to jest niezłe - stwierdził nizołek próbując zapamiętać zdanie o tym, że nikt nie wraca z puszczy - A jak tam jest? Tylko mi nie odpowiadajcie, że puszcza jak puszcza. Coś tam przecie być musi, jaka osada opuszczona, zapomniane cmentarzysko, no choćby drwale! No, gadajcież śmiało. - zachęcał bard.

Karczmarz westchnął wyraźnie zniecierpliwiony. Odstawił wytarty kufel na blat i spojrzał niziołkowi prosto w twarz.
- Osada? Cmentarz? Drwale? Gdzie? Nie... nie wiem... Może gdzie indziej... nie tutaj... Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo... ale... - zamyślił się przez chwilę. - Ja tam panie na prawdę nie wiem ale teraz tak mi się wspomniało...

- No, no?

- Ale to pewnie nie warte waszego zachodu - machnął ręką jakby odganiając natrętną muchę i wrócił do wycierania naczyń.

- J-jj, jak to panie mój dobrodzieju!? Akurat o tej puszczy, to chcę wiedzieć wszystko!

- A bo widzicie... jeśli co o tej puszczy wiedzieć kto tutaj może to jest tu taka jedna... no... wariatka jakaś, wiedźmą ją zwą... Chodzi po lasach... tylko, że ona jest - tutaj zakręcił znacząco wskazującym palcem wokół skroni.

- Bardzo ciekawe... intrygujące wręcz... - stwierdził nizołek niezbyt zachwycony odpowiedzią, miał nadzieję usłyszeć coś o legendzie, którą właśnie badał, jednak się zawiódł - Tak hmm... A nie wiecie, kto mógłby mnie przez ten las przeprowadzić? Tylko nie jakaś wariatka hehe... Chodzi o przejście przez środek, rozumiecie, na drugą stronę puszczy. Bezpiecznie i, no, tanio hehe... Znacie kogo kto orientuje się tu w terenie?
Karczmarz wzruszył ramionami.

- A bo ja wiem? Nie znam nikogo... Może tych trzech - skinął głową w kierunku jednego ze stolików.
- Co? Puszcza? - osiłek z tępą twarzą odezwał się zgodnie z wyglądem.
- Czy znamy puszczę? - wszedł mu w słowo najmniejszy z nich trzech odsłaniając w uśmiechu spruchniałe zęby. - Ba... jak własną kieszeń, tylko widzisz... jesteśmy baaaardzo zajęci.
Mówiąc to wsadził mały palec do ucha i wygrzebał coś, czemu przyglądał się przez chwilę, po czym wytarł to w kubrak. W tym czasie osiłek przyglądał mu się z rozdziawionymi ustami a trzeci z nich milcząc sączył piwo.
- No... chyba, żeby nas ktoś bardzo przekonał, żeby tam pojechać. Ale... - tutaj spojrzał na niziołka podnosząc brwi - nie wyglądasz na kogoś kto by miał wystarczające... hmmm... argumenty.

Cóż. Orin nie dysponował zbędnymi monetami ani nie był też piękną niewiastą. Prawdobodobnie nie miał nic czegoby tamci mogli chcieć dlatego też z góry zrezygnował z dyskusji. Orinowi została jeszcze jedna szansa. Piękna, milcząca kobieta, która siedziała w jednym z rogów sali a przed chwilą uregulowała rachunki z córką karczmarza. Ktoś taki z pewnością podróżuje z obstawą albo przynajmniej wie co robi. Czasem takie osoby były bardzo niebezpieczne i o to właśnie niziołkowi chodziło. Miał tylko nadzieję, że nieznajoma ma zamiar udać się do puszczy. Nie było już czasu dłużej się zastanawiać bo kobieta najwyraźniej zbierała się do wyjścia.

- Piękna pani! - zaczął gdy już podszedł do stolika, przy którym siedziała - Pozwoli pani, że się przedstawię. Orin Sorley, wędrowny bard i poeta - nieznajoma popatrzyła na niego w milczeniu jakby oczekując dalszej części - Pomyślałem... ekm... Pani może udaje się w kierunku puszczy?

- Tak - odpowiedziała krótko.

- Ha! To się świetnie składa bo ja też! Z własnego doświadczenia wiem, że samotna wędrówka strasznie się przykrzy, więc pomyślałem, że może piękna pani życzyłaby sobie jakiegoś towarzystwa. Tym bardziej takiego, które potrafi czas podróży jakoś umilić i wypełnić w sposób twórczy, pożyteczny... Rozumiecie piękna pani?

- Jestem Nena - odpowiedziała a spomiędzy fałd jej płaszcza, niemal niezauważalnie, wyjrzała łasiczka i obwąchała stojącego blisko niziołka.

- O! Haha, a ja Orin, Orin Sorley znaczy. Też lubię zwierzęta. Znaczy lubiłem. Znaczy lubię nadal ale tych co mięso jedzą to nie bardzo, wie pani o czym mówię prawda? - Orinowi najwyraźniej gęba się nie chciała zamknąć - Więc jak to będzie? Znaczy z tą puszczą?

Nena skinęła tylko głową po czym skierowała swe kroki do wyjścia. Ucieszony Orin na odchodnym odwrócił się tylko do trzech gości których wcześniej prosił o pomoc i widząc ich zgłupiałe twarze zastanawiał się czy właśnie nie zdobył “wystarczającego argumentu”, dzięki któremu pomogliby mu w wędrówce. Teraz jednak ich pomoc nie miała najmniejszego znaczenia. Zarzucił kij z zawiniątkiem na barki i ruszył za kobietą.

- Więc gdzie pani wóz? - zapytał wesoło Orin spoglądając nieco w górę bo ledwo co sięgał Nenie po piersi.

- Wóz?

- To może wierzchowiec? No chyba nie podróżuje pani pieszo? - zapytał zdziwiony niziołek
- No nie wierzę, przez puszczę pieszo? Moment, Neno, chcesz mi powiedzieć, że podróżujesz sama? Bez ochrony? Po puszczy? Po co? Gdzie? Dlaczego? - pytania posypały się same a przerwała je dopiero Nena.

- Jestem druidką.

Orin ze zdziwienia otworzył szeroko oczy.
- D-d-druidką?! Znaczy takim magiem? Tym od zwierząt i roślin? - zaczął autentycznie zachwycony - Umiesz z nimi tego, no... gadać? Bo wiesz, słyszałem wiele opowieści o druidach, o tym, że potrafią zmieniać się w wilki i niedźwiedzie, i że czarują dzikie zwierzęta i...

Druidka i bard wędrowali dalej i dalej. W przeciwieństwie do Neny, która potrafiła poruszać się po lesie szybko i z gracją, Orin co chwilę się ślizgał i potykał zahaczając o każdy możliwy korzeń a mimo to młodemu niemal w ogóle nie zamykała się gęba...
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.

Ostatnio edytowane przez aveArivald : 14-10-2012 o 22:19.
aveArivald jest offline