Warknąłem i przyłożyłem dłonie do swoich uszu zakrywając je. Piski dzieciaków. Jak ja ich nie cierpię. Cholerne małe gówniarze zawsze mi wchodziły w szkodę. Bydło przepędzały, wyżerały z sadu owoce... Grrrr...
Widły od gnoju... a nie... kosa... zabrali mnie z pola... aghhhh...
Pochwyciłem z ziemi rolnicze narzędzie i za zwabiony piskami i krzykami bachorów ruszyłem w stronę basenu. Dziwnie się czuję. Normalnie bym tylko je postraszył... poszczuł Ciapkiem czy coś... ale to nigdy nie skutkuje... one wracają... grrrrr...
Powarkując biegnę wyrównać rachunki za dawne krzywdy. |