Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2007, 13:35   #1
Kedrick
 
Reputacja: 1 Kedrick ma wyłączoną reputację
[Sesja] Pałace, trucizny i intrygi

Lethias Tristian d'Pina Oregon

Zmęczony długą wędrówką, znalazłeś się na pograniczu królestwa Santoyo ze świętym królestwem Astarios, w mieście Cebreros. Siedząc w zadbanej karczmie dla podróżników na rogatkach miasta i popijając wspaniałe, wytrawne białe wino (będące wizerunkiem tego miasteczka w Starym Świecie) ze stoków góry Santa Miliena, zauważyłeś podejrzanego osobnika, kierującego się w Twym kierunku. Coś już o nim słyszałeś, to on miał załatwić dla Ciebie pracę w stolicy królestwa Astarios, Magrittcie. Znany był jako Gomez Berenguel d'Gualcazar. Tutejszy karczmarza, Jose Maria d'Cebreros Astarios, zapytany o pracę dla (będąc i tak skromnym) silnego czarodzieja, polecił właśnie jego, Gomeza. Krążą plotki, iż pracuje dla króla Santoyo, ale to jedynie niesprawdzone pogłoski, którym większość rozsądnych ludzi nie dowierza, tak samo jak temu, że miejscowa zielarka strzyże koty i robi sobie z nich futro, czy też piecze ciasta ze zmielonych kości małych dzieci. Ubrany był w zielony, długi płaszcz, bogato zdobiony kaftan wart zapewne niewielką wioskę i przygraniczne tereny oraz, niepasujące do całego ubioru, skórzane spodnie. Twarz jego nie wyrażała żadnych uczuć; była niczym skórzana maska. Zamówiłeś właśnie u Jose pieczone jądra byka (tutejszy przysmak; podobno afrodyzjak) i byłeś już solidnie poirytowany, gdyż najwyraźniej karczmarz mocno się ociągał z ich przyrządzeniem.

Jamisia Capra

Miałaś już serdecznie tego dość. Już od wielu tygodni nie dostałaś zlecenia, a tutejsi wręcz przymuszają Cię do tańczenia w tej obskurnej tawernie w Montenas! Hrabstwo Montenas jest największe ze wszystkich tutejszych państewek, a mimo to wręcz przymiera głodem, a chłopi nie są w stanie nawet Ci zapłacić! Od samego karczmarza dostajesz po pensie za dzień, ale (to chyba jedyna dobra strona tego wszystkiego) funduje Ci obiady, wszelakie trunki i nocleg. Gdyby nie to, iż jesteś poszukiwana w królestwie Astarios, chyba byś tam uciekła. Ale niestety, to jedynie miejsce gdzie jesteś bezpieczna, choć... Też nie. Wielu ma na Ciebie oko, i próbowało Cię zgwałcić, ale większość z nich leży teraz na dnie studni ze skręconymi karkami. Ten wieczór jest szczególnie paskudny. Żar leje się z nieba, słońce dopiero zaczęło zachodzić, a większa część karczmy jest już zapełniona! Może dzisiaj nieco więcej zapłaci Ci ten półelf, karczmarz Geronimo Afnael d'Montenas...

Charlotte Angelique de la Mote Valois de Tilea

Przez pół dnia lał deszcz, a Ty sobie beztrosko siedziałaś w zadaszonej altance, gdzie nikt nawet Ciebie nie szukał (skaveni coś zaczęli ostatnio się niepokoić, Twój ojciec ma wiele zajęć). Wreszcie się rozpogodziło, a nad pięknymi krzewami młodych róż pojawiła się wspaniała tęcza. Doprawdy, życie w Tobaro było cudowne. Żadnych obowiązków, do tego byłaś ukochaną córeczką swego ojca. Niestety, nad słodkim życiem pięknej szlachcicianki zawisły dwie olbrzymie burzowe chmury: jedna, choroba Twego ojca (medycy mawiają Ci na osobności, że nie pożyje dłużej niż trzy tygodnie, choć w trzecim i tak będzie wyglądał całkiem nieźle), a druga, jeszcze gorsza: skaveni. Istnieją plotki, iż na północ od Waszego niewielkiego księstwa zaczęła zbierać się w opuszczonej twierdzy zwanej Skavenblight, armia skavenów. Zaczęła się gromadzić niewielka, acz doborowa armia najemników do obrony Twej stolicy, miałaś jednak wrażenie, że Dies Irae wkrótce nadejdzie... Cała altanka była niewielka, składała się zaledwie z dwóch białych, wygodnych krzeseł, bujanego, wiklinowego fotela, w którym uwielbiała przesiadywać Twa matka, i małego posrebrzanego (Tobaro słynęło z kopalni srebra) stolika.

Jonas Kristof van Koyt

Zmierzałeś na swym ulubionym, jabłkowitym rumaku, zwanym przez uwielbiające jego (oczywiście, tylko dlatego, aby się Tobie przypodobać) dworzanki "Ukochanym Taala", ku Tobaro, aby udać się do Estalii. Niestety, Twa żądza przygód nie przewidziała jednego - bagna, zwanego przez miejscowym Ślepym, gdyż panowała tam tak wielka mgła, że można było poczuć się niczym ślepiec. Na szczęście, uzupełniłeś zapasy w pobliskiej karczmie, i teraz niespiesznie podążasz w owym kierunku stępa, nie chcąc przemęczyć Twego przyjaciela, otrzymanego dawno temu od Weroniki. Znajdujesz się obecnie na niewielkim wzgórzu, skąd rozciąga się wyborny widok na okolicę. Kilka kilometrów stąd, znajduje się piękny sad z dojrzewającymi właśnie jabłkami, i niewielkim gospodarstwem, na podwórzu, którego pewna kobiecina w podeszłym wieku pierze coś w balii. Wokół sadu znajdują się również odgrodzone od siebie pola uprawne, z kolejnymi dwoma obejściami. Za nimi, na oko kilkanaście mil stamtąd, znajduje się mroczne bagno z kilkoma bezlistnymi drzewami... Na brak pieniędzy nie narzekasz, ludzi też nie można nazwać nieuprzejmymi i grubiańskimi. Każdy zaprasza Cię do swego domostwa, aby tylko spadła na nich kapka złota, albo i Twa wdzięczność. Słońce zaczyna opadać na zachód, dobrze byłoby zatrzymać się gdzieś na noc...

Jak widzicie, jedną z mapek przerobiłem. Może być mniej czytelna, ale przynajmniej wiecie co, gdzie i jak.
 
__________________
Popierajmy Arcyksiężną Milly!
Kedrick jest offline