Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 17:36   #2
black_cape
 
Reputacja: 1 black_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znany
Th’amar z ogromnym wysiłkiem pokonała falę, przed którą statek, mimo swego niewątpliwie zatrważającego wyglądu, nie chronił – wszechogarniającą falę niechęci. Nie udało jej się jednak uciszyć złych przeczuć, zresztą nawet nie miała takiego zamiaru. Całe to przedsięwzięcie wydawało się jej – i nie tylko jej, co potwierdzało zachowanie licznych zebranych – skrajnie podejrzane.

~ Czyżby Straży Zagłady było aż tak spieszno do ostatecznego rozkładu Wieloświata? Aż tak, że zamierzają skorzystać ze wsparcia zardzewiałych toporów Harmonium?

Brnęła przez zatłoczoną salę, rozglądając się za większą grupą Szyfrów, w którą mogłaby się wtopić. Oczywistym było, że imienni po uroczystym powitaniu faktoli zamkną się w swoich kręgach. Na znacznej części pokładu wirowały tańczące pary; pech chciał, że to właśnie tę rozrywkę wybrał sobie Transcendentalny Porządek, wespół z ekstrawagancko wystrojonymi Czuciowcami. Pod nogami Th’amar przebiegł chochlik z tacą, na której podskakiwały dziesiątki pojemników z przyprawami. Zaraz też statek wypełnił się dudnieniem kopyt i śmiechem dwójki bariaurów. Ponurak wtulony w czarny płaszcz w skupieniu sączył wino, jak gdyby chciał wyssać z niego całą czerwień. Tonący istotnie tonęli. W bełcie. Brakowało tu jeszcze tylko…

Githyanki.

Pomimo upływu czasu – i przyzwyczajenia się do jego sigilijskiego rytmu – zawsze wzbudzali w niej to samo uczucie. Wściekłość, pulsującą tępo niczym uporczywy ból głowy. Ostrze karach, na czas przyjęcia przetopione w ozdobną szpilę do włosów, zaczęło niebezpiecznie podrygiwać. Th’amar wiedziała, że chichoczący różnobarwnymi szkiełkami wysoki osobnik naprzeciwko niej błyskawicznie to wychwycił swymi małymi, rozbieganymi oczami. Bezczelnie powiódł po niej wzrokiem po jej figurze, przypominając o rzucającym się w oczy stroju, zupełnie niedostosowanym do okoliczności: prostym kombinezonie w kolorze zgaszonego, ciemnego fioletu, spływającym na prawe ramię postrzępionym płaszczu i wysokich butach z licznymi klamrami.

- Proszę, proszę… – odezwał się, odwracając wzrok. – A cóż to robi nasza *Anarchistka* na pijatyce największych szaleńców, jakich kiedykolwiek oglądały Moce?

- Tonąca Ach’ali – zaatakowała go stalowym spojrzeniem, natychmiast wykrzywiając swoją dotychczas nieruchomą maskę na wspomnienie z Limbo. Te słowa były niegdyś skierowane do niej samej. – Mogłabym zadać ci to samo pytanie.

W odpowiedzi niedbale obrócił ramię, pozornie dla poprawienia zapięcia wyszywanego karwasza, w istocie odsłaniając tatuaż z symbolem swojej frakcji. Jej frakcji. Th’amar zmrużyła oczy. Takie zakończenie rozmowy wystarczająco by ją usatysfakcjonowało, ale było już za poźno. Cisza zgęstniała między nimi jak mgła, zasłaniając drogę ucieczki.

- Nie *domyślasz* się? Oczywiście, tego przecież od lat uczy nas Rhys… Ach, Th’amar, *szukałem* cię. Chciałem ci zaofiarować swoją pomoc w nadchodzącej wyprawie do sigilijskiej Kostnicy.

Th’amar miała wrażenie, że statek zaczyna się kołysać.
 

Ostatnio edytowane przez black_cape : 21-11-2012 o 19:06.
black_cape jest offline