Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2012, 04:13   #9
maeliev
 
maeliev's Avatar
 
Reputacja: 1 maeliev nie jest za bardzo znany
Planarna Łajba od środka wyglądała jak sala jakiejś karczmy; Laurel w pierwszej chwili się zdziwił- nie znał wielu Tonących, ale ci, których znał byli raczej dość mroczni i jednocześnie agresywni. Otaczające go zaś tutaj istoty emanowały raczej radosną lekkomyślnością. Zastanowiwszy się nad tym dwa razy doszedł do wniosku, że w sumie nie ma się czemu dziwić- dekadencja i entropia od zawsze szły ramię w ramię. Nie spodziewał się jednak, do jakiego stopnia.
Większość otaczających go Tonących i ich gości była raczej elegancko ubrana, Laurel jednak nie czuł się zażenowany swoim prostym strojem. Kiedy poczuł ciepło, zdjął jeno swój ciemny płaszcz i zwinąwszy go starannie schował go w sarongu, pozostając w samym keikogi i kilcie; miał nadzieję, jako że były zbliżone odcieniami szarości, komplet może uchodzić za tunikę. Nie dbał szczególnie o swój wygląd (czego najlepszym dowodem była na wpół zdredziała, kudłata grzywa, jaką się obnosił), ale nie chciał uchodzić za ignoranta i chama. Po chwili zastanowienia związał też włosy- cóż, większość z nich- płócienną wstążką.
Zakrążył po sali, a złapawszy jakiś kufel poprosił jednego z alubiesów obsługujących antałki o coś lekkiego i orzeźwiającego. Skłonił się elegancko kilku mijanym istotom, w tym przebiegającemu mu drogę zającowi- grzeczność nic nie kosztowała, a w Sigil często rzeczy nie były tym, na co wyglądały (choć jego mistrz mawiał, że wbrew pozorom jest wręcz przeciwnie, wszystko było *dokładnie* tym czym być powinno, a trepy po prostu uwielbiają nadinterpretacje). Zając w każdym razie obdarzył go sympatycznym spojrzeniem i również skłonił łebek, nim ruszył swoją drogą.
Laurel spojrzeniem starał się trzymać Longbarristera, na wypadek gdyby mefit zdradzał przejawy chęci podzielenia się jakąś szerszą wiedzą na temat potencjalnej pracy, szybko jednak o nim zapomniał, kiedy stanął przed drzwiami, których górna część framugi głosiła w prostych runach ‘Różnorodna Kolekcja Najróżniejszych Różności’.
Pomieszczenie przypominało trochę muzeum, a trochę galerię. Wokół Laurela stoły, półki, stojaki i piedestały uginały się wręcz pod naręczami najróżniejszych przedmiotów pochodzących ze wszystkich stron Wieloświata. Wiedziony swą obieżysferską ciekawością z radością zagłębił się w to bogactwo, myszkując to tu, to tam pod czujnym okiem kilku Tonących. Jeszcze kilka osób bobrowało w tym niezwykłym miejscu, nie zwracał jednak na nie większej uwagi, kompletnie pochłonięty niezwykłą kolekcją. Nagle coś przykuło jego uwagę. Księga, na pierwszy rzut oka dość niepozorna, spoczywała sobie na jednym ze stołów nie wzbudzając niczyjego zainteresowania- wyczulone zmysły Laurela jednak poczuły, jak tomiszcze niemal nagina jego wolę, by tylko zwrócić na siebie jego uwagę. Zaintrygowany podszedł bliżej i złapał za leżącą obok notatkę z opisem eksponatu. ‘Księga o nieznanej nazwie, znaleziona niegdyś przez, niech cień Pani go omija tudzież świętej pamięci Fudżina Al-Qaďďimura. Legenda głosi, iż przynosi ona szczęście i rady każdemu, kto przypieczętuje z nią przedwieczny pakt, którego warunki znane są tylko księdze i użytkownikowi’, wyczytał. Przejechał palcami po wysłużonej okładce i poczuł pod opuszkami delikatne mrowienie; w końcu ciekawość wzięła górę i mężczyzna otworzył tomiszcze.
W pierwszej chwili nie stało się nic- stronice w środku były w dużo lepszym stanie, niż zapowiadała to oprawa księgi, ich zawartość jednak na pierwszy rzut oka wzbudzała zawód, a wzbudzała go z tej prostej przyczyny, że żadnej zawartości nie było. Stronice były puste. Laurel jednak nie dał się nabrać i cierpliwie czekał; po chwili doczekał się nagrody: stronice zaczęły się skręcać i falować, szemrząc cicho, a szmer ów przypominał mu płynącą wodę. Skojarzenie było nad wyraz celne, gdyż kilka uderzeń serca później falujące strony zamieniły się w prawdziwe fale, leżąca przed nim otwarta księga zaczęła przypominać portal do żywiołu wody, która szemrząc jęła przelewać się przez jego *krawędzie*, na stół i podłogę. Laurel rzucił okiem na stojącego w pobliżu *kustosza* Tonących, ten jednak zdawał się nic nie dostrzegać. Kiedy wrócił do księgi, iluzja zniknęła, a na jej miejsce pojawiła się czysta pierwsza stronica, na której po chwili rozkwitły litery, jak gdyby pisane niewidzialna ręką. Ułożyły się one w słowa ‘Weź mnie’.
Nie bardzo wiedząc jak to rozumieć, Laurel wziął tom w dłonie. Stojący nieopodal strażnik widział to doskonale, więc Laurel nie obawiał się, że będzie wzięty za złodzieja- w zasadzie chciał podejść i poprosić o możliwość porozmawiania o księdze z jakim ważniejszym Strażnikiem Zagłady, może Longbarristerem... Longbarrister! A niech to Baator pochłonie! Zupełnie zapomniał, po co tu przyszedł! Ile czasu spędził w tej galerii..? W tym momencie jego rozmyślania zostały przerwane, a umysł przeszedł znajomy dreszcz.
Laurel, który nieomylnie wyczuwał w swoim otoczeniu aurę portali, natychmiast zlokalizował źródło dziwnego uczucia- jeden z innych zwiedzających, blondwłosy gnom we wdzianku barwy wina stał kawałek dalej konwersując z czymś trzymanym w dłoni; spomiędzy jego palców popłynęła przez moment woda. To coś było źródłem aury portalu, choć portal się nie ujawnił. Laurel postanowił chwilę poobserwować gnoma kątem oka.
Po chwili pojawiła się kobieta githzerai, którą wcześniej pozdrowił i oboje wdali się w konwersację, z której chciwe uszy Laurela wyłapały fragmenty takie jak ‘główka mnie wybrała’ czy ‘kazali szukać zadania’. Szlag by trafił, czyli przeoczył jakieś wydarzenie na wiecu. Kiedy kobieta i gnom skończyli rozmowę, Laurel- nie wypuszczając księgi z rąk- skierował swoje kroki w stronę tego ostatniego.
 
__________________
I'm a broken pony on the carouselle of life
maeliev jest offline