Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2012, 22:49   #10
black_cape
 
Reputacja: 1 black_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znanyblack_cape nie jest za bardzo znany
Oczy Th'amar rozbłysły - oto sytuacja nareszcie zaczynała się klarować, a (pozornie?) przypadkowe spotkanie z Sa'alnem mogło zbliżyć ją do tętniącego tajemnicą serca wydarzenia. Bez wahania ruszyła w stronę wskazanych drzwi, pchnęła je mocno. Skrzypienie, z jakim ustąpiły, zawierało w sobie ni to drwinę, ni to ostrzeżenie... Nagle cofnęła się jak oparzona. Znajdujący się w sali gnom jak gdyby nigdy nic chował jeden z eksponatów do kieszeni, najwyraźniej usiłując sobie przywłaszczyć sekret, który właśnie miał się przed nią ujawnić.
- Co się tu dzieje? - zapytała, jedynie by pokrzyżować nie do końca jasne plany gnoma.
Gnom spojrzał przez ramię na kobietę i taksując jej wygląd, wzruszył ramionami.
- Trupia główka mnie wybrała. Chyba nie chce się jej tkwić na wystawie.

Githzerai spojrzała głęboko w oczy gnoma, szukając weń kłamstwa.
- Fakt, iż jest ona *trupią* główką nie wskazuje na możliwość wyboru, jaką zdajesz się ją obdarzać.
- Fakt, że to ona pyszczyła do mnie, przeczy twej teorii. - stwierdził gnom wyraźnie zblazowanym tonem. - A ty co? Kustoszka tego muzeum? Kazali szukać zadania, no to znalazłem... trupią główkę. A właściwie to ona znalazła mnie. A ty co znalazłaś?
~ Tak, jak się spodziewałam - kłopoty ~ pomyślała.
- Czyżbyś *znał* dokładne polecenia Esekiela Longbarristera? - nawiązała do zadania, o którym gnom musiał również zostać powiadomiony.
- Nie zwołano nas na pokład tej krypy, by znaaaaać polecenia. Tylko by je odkryć. - Szpicer westchnął pod nosem. Niektórzy bywali twardogłowymi w ogólnym znaczeniu tego słowa. A i... trochę go irytowało to, że ta kobieta przyczepiła się do niego jak... rzep do psiego ogona.
Th’amar raz jeszcze zmierzyła gnoma pełnym wzburzenia spojrzeniem. Nie miała najmniejszego zamiaru wzywać straży; nie uśmiechało jej się też dłuższe marnowanie czasu. Bądź co bądź, Tonący sami prosili się o katastrofę.

Podniosła wzrok na skarby wszystkich Sfer. Czy Straż Zagłady mogła zdobyć któreś z nich... w Limbo?

- Hej! - Nagle główka, jakkolwiek cicha do tej pory i udająca głupią, ku zdziwieniu githzerai przemówiła. - Nie widzisz, że to zwykły złodziej?! No przecież kradnie mnie z wystawy jak jakiś trep, nawet pozwolenia nie dostał! - wrzeszczała, chociaż jakimś cudem nikt nie mógł go usłyszeć.
- Szpicuj się, trupołepku. - gnom ścisnął mocniej główkę. - Gdybym już miał kraść, to wybrałbym coś ładniejszego niż zasuszony łepek goblińskiej staruchy. Jak dalej będziesz pyszczył to wrzucę cię do wazy z ponczem i podam jakiemuś ogrowi w ramach popitki. Ciekawe czy ci się w jego żołądku spodoba.
Po czym uśmiechnął się wrednie, spoglądając na trzymaną w dłoni główkę. - Już wiem, ty chcesz żeby ona cię polizała, ty nieumarły fetyszysto.
- Jestem fetyszem, nie fetyszystą, ty szpicowany trepie - w tonie jej głosu zdawało się usłyszeć nutkę zirytowania. - Skończ z tym lizaniem; no to jak będzie, macie tutaj chyba jakiś konflikt, czyż nie?
- Jaki konflikt? Jak będziesz mnie dalej wkurzał, niedorobiony łbie, to cię wsadzę z powrotem na wystawę i wtedy błagaj innego skurla o ratunek - burknął gnom i dodał stanowczo: - fetysz też może być fetyszystą.
Th’amar przypatrywała się całemu zajściu z miną jednoznacznie wyrażającą bezbrzeżne zdziwienie, bezskutecznie poszukując jako komentarza odpowiedniego przysłowia jej Ludu.
- Chyba lepiej będzie, jeśli zostawię was *samych*. Wygląda na to, że wyjątkowo dobrze się rozumiecie...
- Hej, nie! Czekaj! - zwrócił się fetysz do Th’amar. - Może jednak ty mnie poniesiesz? Chyba nie przyszłaś na ten wiec, bo ci się znudziło? - Ton głosu główki był już niemal błagalny, ale czy szczery, tego nie można było określić.
- Mówiłem? Fetysz fetyszysta. Ale przynajmniej z dobrym gustem - zawyrokował gnom i spojrzał na kobietę. - Przedmioty ze świadomością nie powinny leżeć bezczynnie. To niegodne.
Th’amar skrzywiła się, uświadamiając sobie nagle, że absurdalność sytuacji była prawdopodobnie metodą, przy pomocy której Tonący chcieli wciągnąć ją w wir kolejnych wypadków. Niespodziewanie Sa’aln wydał jej się nadzwyczajnie bliski, co jeszcze bardziej pogarszało sprawę.
- No to jak będzie, gith? - rzekł fetysz. - On jest po prostu w szpic niski, nic stąd nie widzę!
Popłynęła na fali zniecierpliwienia, oddalając się w stronę kolejnych półek, co gnom skomentował krótko:
- Widzisz? Brak ci siły przekonywania. Więc ciesz się, że chociaż ja się zlitowałem.
I wsadził główkę do kieszeni spodni, po czym ruszył się przyjrzeć kolekcji “magicznych śmieci”, bo czymże innym mogły być niepilnowane skarby?


Wertując coraz to kolejne półki wielkiej kolekcji, nagle trafiła ona na moigno - ot, przyrząd z Mechanusa, czy też stworzenie, na tamtym planie nie miało to wielkiego rozróżnienia, chociaż coś ją zainteresowało... Moigno to, jakkolwiek dwuwymiarowe, wcale nie było przeciętnym przedstawicielem swojej rasy. Latało tu i tam bez ładu i składu, a gdy podeszła bliżej... Zaczęło się odkształcać! Siedząc wciąż jedynie w dwóch wymiarach, jak to typowe moigno, latało wokół, czasami znikając z jej oczu, ponieważ przedmiot ten nie posiadał głębokości, a więc patrząc nań z boku nic nie było widać. Po chwili uświadomiła sobie, iż przedmiot ten odkształcał się coraz mniej i mniej, gdy jej myśli się uspokajały po uprzednim spotkaniu z nadzwyczaj dziwną parą gnoma i fetyszu. Uświadomiła sobie, iż moigno to było tak naprawdę żywą, choć dwuwymiarową, materią chaosu. Githzerai niczym zahipnotyzowana wyciągnęła dłoń, próbując złapać... moigno? Karach?

Rzecz ta wydawała się być dość trudna do uchwycenia - oczywiście zważywszy na fakt, iż miała ona tylko dwa wymiary, gdy złapało się je z boku, palce najzwyczajniej prześlizgiwały się, tak jakby się tam zupełnie nic nie znajdywało. W końcu jednak udało jej się pochwycić pożądany przedmiot. Przestał on zmieniać formę gdy ona zechciała, by przestał. Ustabilizowała przedmiot, pragnąc na chwilę przyjrzeć się jego naturalnej strukturze. Jakie mogło być jego - zarówno dawne, jak i obecne - zastosowanie?
Oczywiście prócz faktu, iż to dziwne stworzenie, czy też konstrukt, nie posiadało głębokości, zdawało się przy okazji w jakiś sposób emitować magiczną energię. Th’amar nie była w stanie dokładnie określić jakiego rodzaju energia to była, ale odniosła przez chwilę dziwne wrażenie, jakby jej dłonie się zmieniały; jakby były częścią tej materii chaosu. Oczywiście po lekkim zastanowieniu się nad sytuacją i odzyskaniu świadomości okazało się, iż tak naprawdę nic się nie stało. Tak czy inaczej było w tym obiekcie coś ciekawego, ale nie potrafiła dokładnie powiedzieć co. Wolała jednak odkryć to, zanim i moigno *wybierze* gnoma. Postanowiła, że po prostu zapyta o to Longbarristera lub Tisdoveska, ale jeszcze nie teraz... jeszcze nie teraz...
Wytężyła wszystkie siły, aby *nieco* zmodyfikować przedmiot. Początkowa chęć prostej zmiany jego koloru ustąpiła zaraz znacznie bardziej fascynującej możliwości stworzenia dlań trzeciego wymiaru.

Moigno, wyraźnie nie pochodząc z Mechanusa, jako iż było skonstruowane z zupy chaosu, zdawało się odkształcać głównie przy gwałtownych myślach. Gdy Th’amar uspokajała się, moigno stawało się bardziej okrągłe, a gdy wręcz nakazywała temu czemuś zmianę kształtu, przedmiot wydłużał się i rozciągał. Niestety wszelkie próby utrzymania jakiejkolwiek formy moigno tak, by nie wracała do swojej pierwotnej postaci, nie przynosiły skutku. Próby stworzenia trzeciego wymiaru dla obiektu wydawały się równie niemożliwe, zważywszy na fakt, iż prawa fizyki nie działały jak magia.
 

Ostatnio edytowane przez black_cape : 27-11-2012 o 22:52.
black_cape jest offline