Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2012, 22:57   #6
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Kayla dawno nie odwiedzała większych miast, a już na pewno tak zatłoczonych. Assmarthalozujs miał rację - miasto pękało w szwach. Dziewczyna starała się w miarę możliwość lawirować w tłumie, ale ciężko było przepychać się przez ciżbę, nie wpadając na innych. Halaraah w pierwszej chwili przytłoczyło ją, ale także zachwyciło. Z radością chłonęła mieszankę języków i barw, jaka ją przywitała. Podziwiała architekturę, tak zmyślnie pomyślaną i wykonaną, że z pewnością nie było to możliwe bez użycia magii. Może nie wszystko, co przeczytała, znajdywało tutaj odzwierciedlenie, ale była to dzielnica handlowa, która przyjmowała zapewne najwięcej podróżników. Zresztą zdecydowała, że gdy tylko będzie miała okazję, wybierze się tu na zakupy. Po otrząśnięciu się z pierwszych wrażeń i przeciśnięciu się nieco w głąb miasta, uznała, że czas najwyższy skupić się na celu podróży.

Trzeba było znaleźć Psalterium, a przede wszystkim Aerona. Bramę kupiecką miała już za sobą, pozostawało dotrzeć do migoczącej nieopodal rzeki i odnaleźć przybytek. Niestety okazało się to nieco trudniejsze, niż zdawało się początkowo. Przy wejściu do stolicy i tak zwróciła na siebie już za dużo uwagi. Limit głupoty na ten dzień został wyczerpany. Rozpytywanie wśród mieszkańców nie byłoby najlepszym pomysłem. O dziwo sytuację uratował szept z cieni. Zwykle, kiedy z ciemności napływa twoje nazwisko - prawdziwe nazwisko - nie wróży to wiele dobrego. Na szczęście nim zareagowała na swój sposób, zakapturzona postać dostrzeżona kątem oka zdążyła się przedstawić. Kayla odetchnęła cicho, uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła w dziwny półmrok. Szła za Aeronem, nie kryjąc zdziwienia dla umieszczenia wejścia do Psalterium w tak odosobnionym miejscu. Z drugiej strony odwiedziła już w swojej karierze kilka zwykłych-niezwykłych miejsc, które miały być czymś więcej, niż sądzili przeciętni goście.

- Czekam na wyjaśnienia z niecierpliwością. - rzuciła z uśmiechem w stronę Aerona, gdy schodzili po schodach.
Drzwi otworzyły się, dzwoneczek zadźwięczał, a Kayla po krótkiej obserwacji utwierdziła się w przekonaniu, że Psalterium nie było jakąś zwykłą karczmą. Zapewniało swego rodzaju dyskrecję i pewnie nie przychodziło się tu tylko, by zapełnić czymś wolny wieczór. Tak czy inaczej spodobało jej się tutaj. Widok sceny przypomniał jej jednak szybko rozmowę z magiem w ciemnych szatach i wróciła na ziemię. Zrzuciła z ramion plecak, pozostawiając go przy pobliskim stole. Gdy Aeron przedstawił ją obecnym w sali, ukłoniła się z wdziękiem, uśmiechając się uprzejmie.
Joylin od razu spodobała się Kayli. Z takimi osobami zwykle dobrze jej się współpracowało. Tym bardziej że najwyraźniej na co dzień hołdowała wiedzy, co natychmiast wiązało je obie pod względem zainteresowań. Dziewczyna nie miała okazji jeszcze uczyć się z prawdziwych krasnoludzkich run, więc dostrzegała wiele korzyści płynących z tej znajomości.
- Miło mi panią poznać, Joylin. - wtrąciła, gdy tylko miała możliwość - ”Cicha Woda” to chyba właściwe określenie. - dorzuciła z rozbawieniem, podziwiając posturę krasnoluda, który miał chyba ze dwa razy tyle mięśni co ona sama.

- Nazwisko Blacktail obiło mi się o uszy w opowiadaniach moich gości. - skinęła głową niziołkowi.
Z rozbawieniem spoglądała to na upominającą Eranatiana Joylin, to na tłumaczącego sytuację szeptem Aerona.
- Spokojnie. Wszystko jest w porządku. Rozumiem takie podejście. - miała wrażenie, że traktuje się ją tu z wyjątkową uprzejmością. Czyżby odwykła? A może raczej nigdy nie przywykła...
Wszelkie dalsze rozważania przerwał donośny huk i rozbłysk oślepiającego światła. Kayla jednym ramieniem zasłoniła oczy. Druga ręka odruchowo powędrowała do rękojeści miecza. Zamknęła na niej dłoń i zacisnęła zęby. Nie przepadała za gwałtownymi wybuchami światła, ognia czy czegokolwiek podobnego. Na szczęście wszystko szybko się skończyło. Echo wybuchu jeszcze przez chwilę dzwoniło jej w uszach. Mrugała oczami, starając się pozbyć nieprzyjemnego powidoku. Dłoń z miecza zdjęła dopiero, gdy nieznajoma odezwała się do Aerona.

Kobieta z opaską na oku i nieprzyjemnym głosem była na szczęście znajomą obecnych. Jedną z tych, na które najwyraźniej czekali. Nieprzytomny mężczyzna musiał być trzecią z osób, której imienia nie zdążyli już wymienić. Dla Kayli siła Quaanti nie była wielkim zaskoczeniem. Zaklęcia, przedmioty i inne czynniki mogły dawać siłę ogra nawet drobnej przedstawicielce płci pięknej. Obserwując całą sytuację, fiołkowe oczy Rieven powędrowały za wzrokiem przybyłej. Ujrzawszy rudowłosą kobietę, przygładziła przykurzoną i wymiętą tunikę. Przeczesała też dłonią włosy. Urodą nie ustępowała Agacie, ale prezentacją w tej chwili zdecydowanie.
- Kayla Rieven. Sługa sztuki i wiedzy pod okiem Oghmy oraz przyjaciółka i członkini Harfiarzy. - odpowiedziała z równie eleganckim dygnięciem - Chętnie napiję się czegoś zimnego, dziękuję. Nie widzę tu jeszcze nadmiernego nieładu, ale myślę, że mamy bardzo dużo do omówienia. - podkreśliła ostatnie zdanie westchnieniem i oparła się o pobliski stół, prostując nogi i krzyżując je w kostkach.
- Może poczekajmy jeszcze, aż pan Halvard się ocknie? - zapytała retorycznie, spoglądając na Joylin zabierającą się do rzeczy.

Nie bardzo wiedziała, czy sytuacja niejakiego Halvarda bardziej ją bawi, czy bardziej budzi w niej współczucie. Słysząc rozkojarzone, wyrażające różne uczucia mamrotanie, uznała jednak, że bardziej bawi. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, całą siłą woli tłumiąc chichot. Na szczęście metody Joylin przyniosły skutek, bo po chwili otworzył oczy. Odchrząknęła i przybrała maskę powagi, choć w jej oczach nadal czaiły się iskierki rozbawienia.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline